środa, 31 lipca 2013

4 SIERPNIA 2013

XVIII niedziela zwykła

Łk 12,13-21
Ktoś z tłumu rzekł do Jezusa: Nauczycielu, powiedz mojemu bratu, żeby się podzielił ze mną spadkiem. Lecz On mu odpowiedział: Człowieku, któż Mię ustanowił sędzią albo rozjemcą nad wami? Powiedział też do nich: Uważajcie i strzeżcie się wszelkiej chciwości, bo nawet gdy ktoś opływa [we wszystko], życie jego nie jest zależne od jego mienia. I opowiedział im przypowieść: Pewnemu zamożnemu człowiekowi dobrze obrodziło pole. I rozważał sam w sobie: Co tu począć? Nie mam gdzie pomieścić moich zbiorów. I rzekł: Tak zrobię: zburzę moje spichlerze, a pobuduję większe i tam zgromadzę całe zboże i moje dobra. I powiem sobie: Masz wielkie zasoby dóbr, na długie lata złożone; odpoczywaj, jedz, pij i używaj! Lecz Bóg rzekł do niego: Głupcze, jeszcze tej nocy zażądają twojej duszy od ciebie; komu więc przypadnie to, coś przygotował? Tak dzieje się z każdym, kto skarby gromadzi dla siebie, a nie jest bogaty przed Bogiem.

 

                                                                  PUNCTA

a) Na początku medytacji warto odnaleźć się w Bożej obecności. Dobrze jest uświadomić sobie, że modlitwa jest czasem poświęconym Panu Bogu. Jest świętą przestrzenią, w której Stwórca spotyka się ze mną. W związku z tym mogę zostawić na boku wszystkie zbędne troski, to co mnie absorbuje, co zbyt mocno przykuwa moją uwagę i utrudnia skoncentrowanie się na Panu Bogu. Wzbudzę intencję, która będzie wyrażała pragnienie zwrócenia moich myśli, uczuć, mojego serca, rozumu i woli na to wyjątkowe spotkanie.
b) Prośba o właściwą intencję: Prosić Boga, Pana naszego, aby wszystkie moje zamiary, decyzje i czyny były skierowane w sposób czysty do służby i chwały Jego Boskiego Majestatu (ĆD 46). Proszę o to, by moje myśli, pragnienia i zamiary miały początek w Bogu, by były zakorzenione w Jego dobru i w Jego miłości. Proszę, by moje czyny przebiegały w zgodzie z wolą Najwyższego i by prowadziły mnie ku ostatecznemu celowi, ku niebu i spotkaniu ze Stwórcą.
c) Obraz: Ustalenie miejsca, jakby się je widziało (ĆD 47) wyobraź sobie cala scenę, rolnika, który umie gospodarzyć, jego wielkie plony i plany rozbudowy magazynów
d) Prośba o owoc medytacji: Prosić o to czego chcę i pragnę (ĆD 48) Tutaj prosić o wolność i radość w życiu jako chrześcijanin.

Wycisz się przed modlitwą. Możesz przez chwilę powtarzać w rytm oddechu imię Jezus. Możesz zwyczajnie usiąść wygodnie i wsłuchać się w ciszę przez kilka minut. Uświadom sobie przez chwilę, że zaraz będziesz się modlić, wzbudź w sobie, na ile to możliwe pragnienie spotkania z Panem Bogiem.

Punkt 1. Chciwość
Czym jest chciwość? Ma ona w sobie element pragnienia, w pewnym sensie nawet pożądania czegoś więcej. Nie jest to jednak wielkoduszne pragnienie większego dobra. Główną cechą chciwości jest egoizm. „Nauczycielu powiedz mojemu bratu, żeby podzielił się ze mną spadkiem”. Możesz tutaj zapytać siebie w jakich sytuacjach najbardziej przejawia się mój egoizm?
Punkt 2. Pieniądz
Jezus w ewangelii dzisiejszej mówiąc o chciwości pokazuje dobra materialne – rzeczy jako pociągające do niej. Zadziwiające jest powiązanie między ubóstwem (realnym brakiem pewnych dóbr), a relacją z drugim człowiekiem i w konsekwencji z Panem Bogiem. Można spojrzeć na rozwinięte społeczeństwa Europy zachodniej, gdzie obywatelom nie brakuje już dosłownie niczego w sensie materialnym. Jak wielkie idzie z tym w parze ubóstwo duchowe... Jaki jest Twój stosunek do tego co posiadasz? Może to nieco katechizmowe pytania, ale spróbuj sobie je postawić. Czy łatwo przychodzi Ci dzielić się z innymi? Czy łatwo przychodzi Ci współużytkowań rzeczy? Jaka jest Twoja reakcja, gdy ktoś prosi Cię
o pożyczenie czegokolwiek? Czy nadal Ty dysponujesz tym co posiadasz, czy  może powoli zaczyna być na odwrót? 


Punkt 3. Wolność
Egoizm zamyka. Izoluje. Także chciwość izoluje. Gdy niczego nam nie brakuje, gdy wszystko czego tylko dusza zapragnie jest na wyciągnięcie ręki, bardzo łatwo przychodzi nam wierzyć we własną samowystarczalność. Coraz mniej jest w nas wdzięczności za to co posiadamy. Taka jest naturalna reakcja skażonej grzechem natury ludzkiej. Prawdziwe szczęście może jednak osiągnąć jedynie człowiek wolny. A człowiek wolny to także ten, który zgadza się na to, że jest niesamowystarczalny. To ten, który pozwala sobie na pewną zależność od innych, a w końcu ten, który pozwala sobie na tę fundamentalną zależność, która utrzymuje go w istnieniu, zależność od Boga. Na ile czuję się panem własnego życia? Czy łatwo przychodzi mi prosić? Czy zwracam się do innych po pomoc? Jak wygląda moja modlitwa prośby? Czy staram się zawierzać Panu także moje sprawy materialne, przyziemne, jak często mawiam czysto ludzkie?
Rozmowa końcowa. [ĆD 54] Rozmowa odbywa się właściwie, jeżeli się mówi, jak przyjaciel mówi do przyjaciela, lub jak sługa do pana, raz prosząc o jakąś łaskę, to znów się obwiniając z powodu uczynionego zła, a czasem przedstawiając swoje sprawy i prosząc o radę.
Powtórz prośbę z początku medytacji. Zakończ modlitwę szczerym dialogiem z Panem Bogiem o tym co ona przyniosła. Na koniec możesz odmówić którąś z Twoich ulubionych modlitw.
ĆD 77] Addycja 5. Po zakończeniu ćwiczenia przez kwadrans albo będę siedział, albo chodził i zastanawiał się, jak mi się powiodło w kontemplacji lub rozmyślaniu. Jeżeli źle, pomyślę, co było tego przyczyną, i jeżeli ją odnajdę, wyrażę żal, żebym się mógł w przyszłości poprawić. Jeżeli zaś dobrze, podziękuję Bogu, Panu naszemu i następnym razem będę postępował podobnie.

                                                                                            Krzysztof Augustyniak SJ

 

czwartek, 25 lipca 2013

28 LIPCA 2013

XVII niedziela zwykła

 

 Łk 11,1-13

 Gdy Jezus przebywał w jakimś miejscu na modlitwie i skończył ją, rzekł jeden z uczniów do Niego: Panie, naucz nas się modlić, jak i Jan nauczył swoich uczniów. A On rzekł do nich: Kiedy się modlicie, mówcie: Ojcze, niech się święci Twoje imię; niech przyjdzie Twoje królestwo! Naszego chleba powszedniego dawaj nam na każdy dzień i przebacz nam nasze grzechy, bo i my przebaczamy każdemu, kto nam zawinił; i nie dopuść, byśmy ulegli pokusie. Dalej mówił do nich: Ktoś z was, mając przyjaciela, pójdzie do niego o północy i powie mu: Przyjacielu, użycz mi trzy chleby, bo mój przyjaciel przyszedł do mnie z drogi, a nie mam, co mu podać. Lecz tamten odpowie z wewnątrz: Nie naprzykrzaj mi się! Drzwi są już zamknięte i moje dzieci leżą ze mną w łóżku. Nie mogę wstać i dać tobie. Mówię wam: Chociażby nie wstał i nie dał z tego powodu, że jest jego przyjacielem, to z powodu natręctwa wstanie i da mu, ile potrzebuje. Ja wam powiadam: Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. Każdy bowiem, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje; a kołaczącemu otworzą. Jeżeli którego z was, ojców, syn poprosi o chleb, czy poda mu kamień? Albo o rybę, czy zamiast ryby poda mu węża? Lub też gdy prosi o jajko, czy poda mu skorpiona? Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec z nieba da Ducha Świętego tym, którzy Go proszą.

 

                                                                Puncta 

 

OBRAZ DO MODLITWY: wyobraźmy sobie Jezusa nauczającego swoich uczniów właściwej dziecięcej postawy modlitewnej i zaufania do Boga jako Ojca dającego najlepsze dary swym dzieciom.

PROŚBA O OWOC MODLITWY: prośmy o odkrycie ojcowskiego oblicza Boga, pragnącego obdarzać nas tym, co ma najlepszego, i prośmy o właściwą postawę serca podczas modlitwy.

PUNKTY POMOCNE DO MODLITWY:

1.      Panie, naucz nas się modlić

Jak widzimy, choć Jezus był otoczony uczniami, to jednak na początku nie uczył ich modlitwy, tak jak to wcześniej czynił wobec swoich uczniów Jan Chrzciciel. Natomiast Jezus sam często przebywał na modlitwie i to intrygowało Jego uczniów. Stąd pojawia się ich prośba, by ich też nauczył się modlić. Jak widać Jezus czekał, aż uczniowie sami poczują pragnienie modlitwy, poruszeni Jego postawą wobec Boga. Pragnął zapewne, by modlitwa wypływała z ich pragnienia serca a nie była tylko jakąś formą obowiązku.

Czy w nas jest pragnienie modlitwy, czy też traktujemy ją tylko jako jeden z obowiązków chrześcijańskich? Czy pobudza nas do poszukiwań modlitwa innych ludzi? Gdzie szukamy nauczycieli modlitwy?

2.      Kiedy się modlicie, mówcie: Ojcze

W odpowiedzi na prośbę uczniów uczy ich Jezus modlitwy „Ojcze nasz”, i nie jest to tylko nauczenie ich jakiejś „formuły modlitewnej”, ale raczej zachęta do konkretnej postawy na modlitwie. W istocie postawa, jaką ma mieć modlący się wobec Boga, jest  najważniejsza w tej propozycji Jezusa. W modlitwie zwracamy się do Boga, który jest dla nas niewidzialny, niepojęty i nieprzenikniony. Jeśli Bóg jest tylko jakimś potężnym Panem, którego my sami nic nie obchodzimy, to modlitwa jest czymś bezsensownym. Fundamentalne dla modlitwy pytanie o stosunek Boga do nas znajduje odpowiedź w pierwszym słowie Jezusa uczącego modlitwy, kiedy zachęca, by zwracać się do Boga jako do Ojca. To słowo wskazuje nie tylko na właściwy Jego tytuł, ale również na stosunek, w jakim Bóg pozostaje z nami. Choć jest On Bogiem potężnym, to jednak nie jest obcym, który nie chce nic o nas wiedzieć. On jest kimś, kto zwraca się do nas z zainteresowaniem, miłością i troską, w sposób charakterystyczny dla postawy ojca wobec jego dzieci.

Dopiero w takiej postawie można się do Niego zwracać z konkretnymi prośbami. Jezus daje wzorcowy tekst modlitwy, co nie znaczy, że musi się zawsze używać tych tylko słów. Niemniej prośby tej modlitwy wyznaczają zakres, w którym powinna się mieścić własna modlitwa ucznia, oraz wskazują intencje, które powinno się uczynić swoimi najważniejszym intencjami. Prawdziwa modlitwa chrześcijańska nie znosi nadmiaru słów, lecz szuka prostoty i zwięzłości.

3.      Ojciec z nieba da Ducha Świętego tym, którzy Go proszą.

Z nauczania Jezusa wynika, że tym czym są dla rozwoju biologicznego chleb, ryba i jajko tym dla rozwoju duchowego jest sam Duch Święty, o którego należy prosić Ojca. Pierwszą i najwspanialszą formą życia duchowego jest modlitwa. Życie duchowe bez życia modlitwy nie istnieje. Sprawcą tego życia w nas jest Duch Święty, podobnie jak był nim w życiu Jezusa, którego po namaszczeniu w Jordanie wyprowadzili zaraz na 40 dni modlitwy na pustyni. Duch Święty ukazany jest przez św. Pawła jako sprawca chrześcijańskiej modlitwy. On skłania do modlitwy, wzbudza w nas modlitwę i sam się w nas modli! Kiedy tak się dzieje to czujemy jak się rozpala nasze serce podobnie jak to poczuli uczniowie zdążający do Emaus gdy Jezus im wyjaśniał Pisma.

Czy czujemy w sobie Ducha który nas prowadzi do modlitwy i w nas się modli? Czy podczas modlitwy rozpalają się nasze serca w lepszym zrozumieniu Słowa Bożego?

ROZMOWA KOŃCOWA: Trwając przed Jezusem podczas tej medytacji, razem z Nim módlmy się do naszego Ojca tą modlitwą, jakiej Jezus nauczył, i spróbujmy poczuć sercem każde jej słowo. I na koniec, zgodnie z zachętą Jezusa, prośmy Ojca, by nam udzielił swojego Ducha, by to On nas teraz dalej prowadził w naszym życiu codziennym.

Opracował O. Tadeusz Hajduk SJ

 

czwartek, 18 lipca 2013

21 LIPCA 2013

XVI niedziela zwykła

 Łk 10,38-42
Jezus przyszedł do jednej wsi. Tam pewna niewiasta, imieniem Marta, przyjęła Go do swego domu. Miała ona siostrę, imieniem Maria, która siadła u nóg Pana i przysłuchiwała się Jego mowie. Natomiast Marta uwijała się koło rozmaitych posług. Przystąpiła więc do Niego i rzekła: Panie, czy Ci to obojętne, że moja siostra zostawiła mnie samą przy usługiwaniu? Powiedz jej, żeby mi pomogła. A Pan jej odpowiedział: Marto, Marto, troszczysz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba tylko jednego. Maria obrała najlepszą cząstkę, której nie będzie pozbawiona.

 

MEDYTACJA
i PUNCTA do niej:


OBRAZ DO MODLITWY:
Wyobraźmy sobie dom przyjaciół Jezusa. Zwróćmy uwagę na zapracowaną Martę oraz Marię siedzącą u stóp Jezusa i wsłuchaną w Jego słowo. Jeżeli mamy osobiste przeżycia związane z pobytem w Betanii, możemy je „przywołać”.
 PROŚBA O OWOC MODLITWY:
Prośmy, abyśmy potrafili nasz trud życia codziennego łączyć z postawą słuchania, rozeznania, refleksji i modlitwy. Prośmy też o świadomość, że jedyną wartością, której potrzebujemy jest Jezus Chrystus i módlmy się, byśmy umieli rozpoznawać zbyteczne troski i chcieli zawsze wybierać najlepszą cząstkę.
 PUNKTY POMOCNE DO MODLITWY:
1. W PODRÓŻY
Fragment Ewangelii, który będzie przedmiotem naszej modlitwy ukazuje Jezusa w  podróży. Św. Łukasz w swojej Ewangelii ukazuje Jezusa w drodze do Jerozolimy. W czasach Jezusa rabini nie mieli na ogół zwyczaju wędrowania, lecz osiadali na stałe w jednym miejscu. Ludzie przychodzili, by słuchać ich nauki i w ten sposób tworzyła się wokół nich szkoła.
               W dzisiejszym wieku - nowoczesnej komunikacji, podróżowanie może być nawet przyjemnością. Jednak w podróżowaniu Jezusa był wielki trud. Przede wszystkim trzeba było stawać ciągle w obliczu nowych sytuacji, wchodzić w różne środowiska, co związane jest z pewną dozą niepewności. Gdy wchodzimy w nowe środowisko, w nowe otoczenie zwykle zastanawiamy się: jak nas przyjmą? Jak się odnajdę w nowej sytuacji? Co mnie tam czeka? Ponadto nie można zakorzenić się w jednym miejscu. Zaledwie zdąży się zapoznać z ludźmi, znaleźć z niektórymi wspólny język, trzeba ruszać w nieznane, podejmować nowy trud.
Zastanówmy się w tej modlitwie nad naszym podróżowaniem, naszą drogą. Czy doświadczam mojego życia na wzór życia pielgrzyma? Czy świadomość pielgrzymowania jest głęboko wpisana w moim sercu? Czy jestem świadomy konsekwencji, jak również niebezpieczeństw związanych z misją pielgrzyma? Czy moje pielgrzymowanie jest integralne i obejmuje również sfery życia duchowego? Jak wygląda moja dyspozycyjność?
               W naszym podróżowaniu ważne są miejsca, w których możemy się zatrzymać; odpocząć psychicznie i duchowo. Dla Jezusa takim miejscem była Betania. Betania była oddalona od Jerozolimy około piętnastu stadiów. Była to odległość bliska, bo wynosiła zaledwie ok. 3km, ale zarazem daleka, bo dzieliła ją od Jerozolimy Góra Oliwna. W ten sposób Betania była zabezpieczona od tłumu i wrzawy stolicy. Położona w pustynnym krajobrazie i odosobnieniu od ludzi, Betania była dla Jezusa oazą przyjaźni. Była jednym z tych rzadkich miejsc, gdzie Jezus radował się i oddychał zawsze świeżą atmosferą życzliwości, gościnności i przyjaźni. Betania była dla Jezusa również jednym ze źródeł duchowych, do których Jezus przychodził, by zaczerpnąć siły i odwagi do życia. Św. Jan przekazał tajemnicę Betanii w jednym zdaniu: Jezus miłował Martę i jej siostrę i Łazarza (J11, 5). Tych troje ludzi związanych było z Jezusem silną więzią przyjaźni i miłości.
               Św. Łukasz podkreśla jednak, że do swego domu zaprosiła Jezusa kobieta – Marta. Jezus przyjmuje zaproszenie Marty. Mamy tutaj pewną dozę śmiałości (oczywiście, w stosunku do tamtych czasów), a także wolności i pokoju w sercu Jezusa. W stylu życia Jezusa, w stylu apostołowania Jezusa najważniejszy jest bliski, osobisty kontakt z drugim człowiekiem. Jezus tym samym staje się bliższy tradycji proroków niż tradycji szkolnej rabinów.
                Z tekstu wynika, że Marta odpowiada za funkcjonowanie domu. Do jej obowiązków należy również troska o gości. Gościnność wśród patriarchalnego ludu Żydów należała do istotnych cech życia społecznego. Gościowi należało się zawsze pierwsze miejsce. Stąd zrozumiały jest wysiłek i troska Marty, aby jak najlepiej uczcić Jezusa i Jego uczniów.
               Kontemplujmy w tej modlitwie trud Marty i gościnność betańskiego domu. Pytajmy również o naszą gościnność. Czy mój dom jest otwarty dla Jezusa i dla moich braci? Czy Jezus i nasi bliźni czują się dobrze w moim domu, w mojej obecności?  Czy mogę nazwać siebie przyjacielem Jezusa?
2. MARTA
Zwróćmy dalej naszą uwagę na dwie siostry. Zastanawiajmy się, która jest bliższa naszemu sposobowi życia, naszym ideałom i pragnieniom: Marta czy Maria?
               Marta uwijała się koło rozmaitych posług. Marta troszczy się, by zaspokoić potrzeby cielesne Jezusa. Nic nie jest dla niej za dużo; daje z siebie wszystko. Służenie jest potrzebą jej serca (por. J 12, 2).
               Spełniając rozmaite posługi Marta ulega jednak niebezpieczeństwu aktywizmu.  Do jej, zapewne szczerej miłości do Jezusa, wkradło się w sposób subtelny i niezauważalny przez nią, szukanie siebie. Obserwując jej trud, wysiłek, nie sposób oprzeć się wrażeniu, że Marta hołduje ideałowi prężności, sprawności, sukcesu: wszystko musi się udać, wszystko musi być zrobione na miarę wymagań.
               Ideał ten prowadzi Martę do niezrozumienia Jezusa i siostry. Marta nie rozumie Jezusa. W jej przekonaniu wszystko toczy się tak, jakby najważniejszym sposobem uhonorowania Gościa był dobry posiłek.
               Jezus przyszedł, by wnieść w dom przyjaciół pokój. Tymczasem Jego obecność wywołuje u Marty napięcie, podenerwowanie i lęk. Taki lęk jest zakorzeniony w naszej skłonności do robienia sobie problemów z rzeczy nieistotnych.
               Marta traci głowę z powodu drobnostek, bo nie rozpoznała właściwie celu wizyty Jezusa. Przypisuje Jezusowi życzenia, które są odbiciem jej ambicji i pragnień. To z kolei prowadzi ją do niestosownej reakcji. Zamiast poprosić Marię o pomoc, Marta zaczyna narzekać i robić wyrzuty Jezusowi: Panie, czy Ci to obojętne, że moja siostra zostawiła mnie samą przy usługiwaniu?
               Marta najpierw postawiła siebie w centrum sytuacji, a później wyrzuca Jezusowi, że nie dostrzegł jej dobroci i poświęcenia. Ale nie kończy na tym. Poucza Go, co powinien w związku z tym uczynić: Powiedz jej, żeby mi pomogła. W Kanie Galilejskiej Maryja zwraca Jezusowi pokornie uwagę, że brakło wina i prosi o interwencję, ale nie decyduje, co Jezus powinien uczynić. Marta upomina Jezusa.
               Marta, choć troszczy się o Jezusa, w rzeczywistości troszczy się również o siebie, o swój własny idealny obraz. Nie rozumie też Marii. Zabiegana, zapracowana, zajęta wielością, nie może zrozumieć bierności siostry, nie akceptuje postawy siostry, która wsłuchuje się w jedno. Być może zarzuca jej lenistwo, obojętność, brak serca.
               Zadajmy sobie pytanie, czy postawa Marty nie toruje sobie drogi w naszym życiu. Czy moim ideałem nie jest sukces, pragnienie idealnego obrazu siebie, perfekcjonizm? Czy nie projektuję, nie przenoszę na innych moich potrzeb, pragnień? Czy zwracam uwagę na oczekiwania drugiego człowieka, a zwłaszcza na to, co ma mi do powiedzenia? Czy nie próbuję uszczęśliwiać innych na siłę, według moich wizji i koncepcji szczęścia? Czy w  trudzie, który podejmuję dla Jezusa i bliźnich, nie gubię z oczu ich samych?
 3. MARIA
Podczas gdy Marta troszczyła się o posiłek dla Jezusa, Maria siedziała u nóg Pana i przysłuchiwała się Jego mowie. Maria, logicznie rzecz biorąc powinna pomóc siostrze przy usługiwaniu. Tymczasem siedzi spokojnie u stóp Jezusa. W języku biblijnym gest ten ma znaczenie symboliczne: siedząc u nóg Jezusa Maria uznaje Go za swego Mistrza. Jezus jako Gość i Mistrz może wiele nauczyć i duchowo ubogacić.
               Maria nie narzuca Jezusowi swej woli. Maria ma czas dla Jezusa, nie spieszy się, nie robi nic, tylko słucha. Pozwala Jezusowi wypowiedzieć to wszystko, czego On pragnie. Maria zdaje się całkowicie na Jezusa, jest tak przejęta tym, co mówi Jezus, że wszystko inne przestaje dla niej istnieć. Codzienność odsuwa się od niej, jej własne ja milknie. Cała zamienia się w gotowość i przyjmowanie. W tym momencie spotkania z Jezusem oddaje Mu to, co najważniejsze: otwarte i rozumiejące serce.
               Ze sceny tej promieniuje spokój, skupienie, oderwanie od wszystkich rzeczy. Nie ma niczego poza słowem i słuchaniem słowa. Maria obrała najlepszą cząstkę, której nie będzie pozbawiona. Słowa Jezusa świadczą, że wybór Marii jest właściwy. Wsłuchiwanie się w Jezusa jest ważniejsze od pracy dla Niego, od działania dla Niego, jest zawsze na czasie, nie jest nigdy nie w porę. Największym pragnieniem Jezusa, Jego misją na ziemi było przekazywanie słowa Ojca. Maria słuchając tego słowa znalazła się w grupie błogosławionych: Błogosławieni ci, którzy słuchają słowa Bożego i zachowują je (Łk 11, 28).
               W postawie Marii może jednak istnieć pewne subtelne niebezpieczeństwo. Słowa Marty skierowane do Jezusa: Powiedz jej, żeby mi pomogła, zawierają jądro słuszności. Czy Maria nie kieruje się egoizmem i nie myśli w pierwszym rzędzie o sobie? Można zajmując się sprawami duchowymi zaniedbać sprawy zewnętrzne. W naszym życiu religijnym istnieje niebezpieczeństwo uchylania się od zadań zewnętrznych pod pozorem głębszego życia duchowego. Sądzi się wtedy, że w imię rzeczy wyższych jest się zwolnionym od trudu codzienności, zwyczajności, obowiązków, albo spycha się je na innych lub zostawia Panu Bogu.
                Niejednokrotnie słyszałem w rozmowie skargi mężów na żony, które biegają na różne spotkania modlitewne, akcje charytatywne, codzienną mszę św., a przy tym zaniedbują rodziny, dzieci. Jest to forma ucieczki, która tak naprawdę nie ma nic wspólnego z głębokim życiem duchowym. W rzeczywistości zaniedbywaniu spraw zewnętrznych towarzyszy stopniowo osłabienie życia wewnętrznego.
               Nasze życie ma zwykle wymiar bardziej aktywny. I stąd musimy uczyć się słuchania. Czynna służba dla świata czerpie swoje najżywotniejsze soki z ciszy, modlitwy, kontemplacji i słuchania. Inaczej staje się egoizmem, czystym aktywizmem albo działalnością humanitarną i służy zaspokajaniu własnych, nieraz subtelnych potrzeb.
               Prośmy w tej modlitwie Jezusa o dar kontemplatywnego słuchania.     
 4. TROSZCZYSZ SIĘ I NIEPOKOISZ O WIELE
W dalszym ciągu kontemplujmy postawę Jezusa. Zadajmy sobie najpierw pytanie, jak my reagujemy w podobnej sytuacji? Jak reagujemy na agresję ze strony poirytowanej osoby? Być może reagujemy agresją, lub próbujemy usprawiedliwić i dowartościować tę osobę, albo zaczynamy na nią narzekać i mówić o naszym cierpieniu, itd.
               Jezus natomiast nie próbuje usprawiedliwiać ani racjonalizować postawy Marty, ale zwraca się do niej bezpośrednio, wprost: Marto, Marto, troszczysz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba tylko jednego.
Nie jest to krytyka codzienności, ani krzątaniny czy trudu Marty. Jezus krytykuje raczej niepokój, rozproszenie, hałas, wielość i nadmierną uwagę poświęconą rzeczom drugorzędnym, względnym. Użyte w tekście greckie słowo (merimnai) oznacza troski, które zatapiają całkowicie osobę, wtrącają ją w labirynt, sieć, z której nie jest zdolna się wydostać.
Jezus kocha Martę niemniej niż Marię. Ukazuje jej jednak, że w szacie codzienności, problemów, nieustannego zgiełku jest niewiele czasu, by zatrzymać się i posłuchać Jezusa – Pana, który obdarza pokojem, harmonią, pogodą, i może zamazać się to, co najważniejsze. Są w życiu sytuacje, w których trzeba pozostawić rzeczy dobre, po to, by zająć się lepszymi.
               Jezus używa tutaj dwóch czasowników: troszczysz się i niepokoisz o wiele. Tych samych słów używa, mówiąc o zadręczaniu się daremnymi troskami: Potem rzekł do swoich uczniów: Dlatego powiadam wam: Nie troszczcie się zbytnio o życie, co macie jeść, ani o ciało, czym macie się przyodziać. Życie bowiem więcej znaczy niż pokarm, a ciało więcej niż odzienie. Przypatrzcie się krukom: nie sieją ani żną; nie mają piwnic ani spichrzów, a Bóg je żywi. O ileż ważniejsi jesteście wy niż ptaki! Któż z was przy całej swej trosce może choćby chwilę dołożyć do wieku swego życia? Jeśli więc nawet drobnej rzeczy [uczynić] nie możecie, to czemu zbytnio troszczycie się o inne? Przypatrzcie się liliom, jak rosną: nie pracują i nie przędą. A powiadam wam: Nawet Salomon w całym swym przepychu nie był tak ubrany jak jedna z nich. Jeśli więc ziele na polu, które dziś jest, a jutro do pieca będzie wrzucone, Bóg tak przyodziewa, o ileż bardziej was, małej wiary! I wy zatem nie pytajcie, co będziecie jedli i co będziecie pili, i nie bądźcie o to niespokojni! O to wszystko bowiem zabiegają narody świata, lecz Ojciec wasz wie, że tego potrzebujecie. Starajcie się raczej o Jego królestwo, a te rzeczy będą wam dodane (Łk 12, 22-31).
Podejmijmy w tej modlitwie słowa Jezusa: Troszczysz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba tylko jednego. Podobnie jak Marta troszczymy się i niepokoimy o wiele. Zauważmy w tej medytacji to wszystko, co jest przedmiotem naszej troski, naszego codziennego trudu i zabiegania (ludzie, telefony, terminarze zapełnione spotkaniami, itd.). Zauważmy też cały wewnętrzny nieład, niepokój, dysharmonię, jaka się z tym wiąże.
I wsłuchajmy się w słowa Jezusa: po co to wszystko? Co tak naprawdę jest ważne? Czego inni tak naprawdę ode mnie oczekują? Czy mam odwagę, by powiedzieć tak autentycznym potrzebom innych i nie ich pozornym oczekiwaniom? Czy zamiast narzekać na innych, potrafię powiedzieć im prawdę? Jakiej cząstki mi jeszcze brakuje? Czy naprawdę pragnę wyzwolenia z moich lęków, niepokojów i trosk?
 ROZMOWA KOŃCOWA:
Na koniec medytacji usiądźmy, jak Maria u stóp Jezusa w geście adoracji. Rozmawiajmy z Nim jak z Przyjacielem. Prośmy, by był zawsze centrum naszego słuchania i działania. 

Opracował: Stanisław Biel SJ

niedziela, 14 lipca 2013

Postawy ciała przyjmowane podczas modlitwy

Stanisław Biel SJ 
 
 

Modlitwa powinna obejmować całego człowieka, również ciało. Duchowość zachodnia intensywnie podkreśla wymiar duchowy, a często gubi cielesny. Natomiast duchowość wschodnia łączy obydwa wymiary. Żydzi np. podczas modlitwy wprawiają w ruch całe ciało, czyniąc je modlitwą i ofiarą dla Boga.

 
Mistrz Eckhart, niemiecki mistyk, pisze: trzeba modlić się z wielką żarliwością, tak aby modlitwa objęła i przeniknęła całe ciało i cały umysł człowieka, uszy, oczy, usta, serce i wszystkie zmysły, i nie ustawać w niej, aż ogarnie nas wola bycia jednością z Tym, który jest obecny i do którego się modlimy, a więc z Bogiem.
Formy tradycyjne wskazują na trzy pozycje modlitewne: stojącą, klęczącą i siedzącą.
 
Postawa stojąca, linia pionowa, wyraża wznoszenie się ducha ku Bogu, a także czuwanie i radość z bliskości Boga. Człowiek stojący jest obrazem człowieka żyjącego, wyzwolonego, zmartwychwstałego. W taki sposób modlą się zwykle Żydzi. Również pierwsi chrześcijanie modlili się, stojąc; zwracali się przy tym ku wschodowi, gdyż wschodzące słońce jest symbolem zmartwychwstałego Jezusa. Św. Ireneusz pisze: Zwyczaj nieklęczenia podczas dnia Pańskiego jest symbolem zmartwychwstania, przez które zostaliśmy uwolnieni przez Chrystusa od grzechów i śmierci.
 
Pierwsi chrześcijanie modlili się z wyciągniętymi w górę rękami; podobnie jak kapłan modli się w czasie Eucharystii. Wzniesione ręce symbolizują ukrzyżowanie Jezusa. Obecnie w Watykanie trwają dyskusje nad zniesieniem postawy klęczącej w czasie Mszy św. i powrotem do praktyki wczesnochrześcijańskiej.
 
Postawa klęcząca wyraża uległość, cześć, uwiel­bienie, adorację, a także skruchę, upokorzenie przed Bogiem. W taki sposób modlił się Jezus w Ogrojcu, w chwili największego cierpienia, lęku i walki duchowej.
 
Formą adoracji jest również postawa leżenia krzyżem, która wyraża całkowite przekazanie i ofiarowanie siebie Bogu. Odpowiada prośbie św. Pawła: A zatem proszę was, bracia, przez miłosierdzie Boże, abyście dali ciała swoje na ofiarę żywą, świętą, Bogu przyjemną, jako wyraz waszej rozumnej służby Bożej (Rz 12, 1).
 
Na Wschodzie istnieje jeszcze jedna forma oka­zywania szacunku i adoracji modlitewnej - metania. Mała metania jest formą głębokiego ukłonu, natomiast duża metania wyraża całkowite poddanie i ogołocenie; polega na padnięciu do stóp i ucałowaniu ziemi.
 
Postawa siedząca z kolei ułatwia słuchanie słowa Bożego, skupienie na Bogu, odpoczynek przy Nim, radość z bycia przy Jego boku. Tak zwykle wyobrażamy sobie Maryję podczas zwiastowania. Ewangelia w tej postawie ukazuje Marię z Betanii (Łk 10, 38-42).
 
Ta różnorodność postaw ma służyć potrzebom i pragnieniom modlącego się. Nie powinna natomiast koncentrować uwagi. Dobrze jest, gdy postawa ciała odpowiada przeżywanym treściom.
 
W wyborze postawy ciała na modlitwie warto zwrócić uwagę na dwie rzeczy. Po pierwsze, czy wybrana pozycja umożliwia pozostawanie w niej przez dłuższy czas oraz skupienie i swobodny przepływ od­dechu w ciele. Pewne zmiany są możliwe, aby zapobiec senności czy drzemce. Jeśli jednak zmieniamy postawę ciała co kilka minut, jesteśmy narażeni na liczne rozproszenia.
 
Z drugiej strony, pozycja ciała, choć daje odprężenie i spokój, nie powinna być zbytnio rozluźniona. Wówczas łatwiej o ucieczkę w marzenia czy senność. Sama pozycja ciała może być modlitwą, szczególnie wówczas, gdy nie potrafimy modlić się sercem.
 
 http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/zycie-i-wiara/art,120,postawy-ciala-przyjmowane-podczas-modlitwy.html
 

piątek, 12 lipca 2013



Akt oddania się Panu Jezusowi według ks. Don Dolindo
Don Dolindo Ruotolo, neapolitański kapłan, który zmarł w opinii święto-ści, spisał niżej przedstawioną, a otrzymaną od Pana Jezusa naukę o oddaniu się Panu Bogu.
Jezus: Dlaczego pozwalacie się niepokoić i wprowadzać w błąd? Oddajcie Mi swoje zmartwienia, a wszystko ucichnie. Zaprawdę powiadam wam, każde pełne ufności, prawdziwe i całkowite oddanie się Mi, przyniesie taki efekt, ja-kiego sobie życzycie i rozwiąże waszą trudną sytuację.
Oddać się Mi nie oznacza: bać się, niepokoić i wątpić, i w takim stanie kiero-wać do Mnie swoją niespokojną modlitwę, aby wam pomógł. Oddać się Mi oznacza: spokojnie zamknąć oczy duszy i pozwolić, abym mógł was przenieść na drugi brzeg jak dziecko, śpiące w ramionach matki.
Tym, co was wyprowadza z równowagi i co wam szkodzi jest nieustanne roz-myślanie nad waszymi problemami i zamęczanie się przekonaniem o konie-czności rozwiązania wszystkiego samemu, i za wszelką cenę. Jak wiele czynię, gdy dusza w swoich duchowych i materialnych potrzebach zwraca się do Mnie, patrzy na Mnie i pełna ufności mówi: „Troszcz się Ty”, i zamyka oczy, i spoczywa w moich ramionach! Macie mało łask, gdy się (sami) trudzicie, aby je otrzymać; macie ich wiele, gdy wasza modlitwa jest pełna ufności do Mnie.
W cierpieniu modlicie się, abym wam je zabrał, ale w taki sposób, jak wy sobie tego życzycie. Zwracacie się do Mnie, ale jednocześnie chcecie, abym dopasował się do waszych życzeń. Jesteście jak chorzy, którzy proszą lekarza o pomoc, a jednocześnie sami sobie ją przepisują.
Nie róbcie tak, ale módlcie się jak nauczyłem was w modlitwie „Ojcze nasz”. święć się imię Twoje” tzn.: bądź błogosławiony w naszych potrzebach i kłopotach; „Przyjdź królestwo Twoje” tzn.: przyczyń się do zbudowania Twojego Królestwa w naszych sercach i w świecie; „Bądź Wola Twoja jako w niebie tak i na ziemi” tzn.: decyduj Ty w naszych potrzebach, tak jak jest najlepiej dla naszego wiecznego i doczesnego życia. Jeśli mi naprawdę powie-cie: „Bądź wola Twoja” albo „Troszcz się Ty”, wtedy wkraczam z całą Moją mocą i rozwiązuję najtrudniejsze sytuacje.
Jeśli jednak widzisz, że sytuacja wciąż się pogarsza, zamiast się polepszać, nie niepokój się. Zamknij oczy i mów do Mnie z ufnością: „Bądź wola Twoja, troszcz się Ty. Powiadam tobie, że się zatroszczę i zadziałam jak lekarz, i uczynię cud, jeśli taka zajdzie konieczność. A gdy zobaczysz, że stan chorego się pogarsza, nie niepokój się, ale zamknij oczy i mów: „Troszcz się Ty”. Powiadam Tobie, będę się troszczyć.
Zamartwianie się i niepokój oraz rozmyślanie nad następstwami jakiejś trudnej sytuacji nie są zgodne z oddaniem się Mi. Przypomina to zachowanie dziecka, które oczekuje od matki troski o jego sprawy, a jednocześnie wszystko chce robić samemu, i tak przeszkadza tylko swojej matce.
Zamknijcie więc oczy i pozwólcie Mi działać. Zamknijcie oczy i nie kierujcie swoich myśli w przyszłość, na kształt jakiejś pokusy. Spocznijcie we Mnie, uwierzcie w Moją dobroć, a przyrzekam wam, na Moją miłość, że gdy w swo-ich trudnych sytuacjach zwrócicie się do Mnie: „Troszcz się Ty”, to zatrosz-czę się w pełni, pocieszę, uwolnię i poprowadzę.
A gdy będę zmuszony prowadzić was inną drogą, aniżeli ta, jaką uważacie za słuszną, wtedy was o tym pouczę i poniosę na moich ramionach, gdyż w takiej sytuacji nie ma lepszego lekarstwa aniżeli wkroczenie Mojej Miłości. Jednak zatroszczę się tylko wtedy, gdy zamkniecie oczy tzn., gdy rzeczywiście i w pełni Mi zaufacie.
Moje dzieci, chcecie same wszystko ocenić, poznać, o wszystkim decydować i tak zawierzacie się ludzkim możliwościom, albo jeszcze gorzej – ludziom, gdy wierzycie w ich pomoc, a to z kolei uniemożliwia moje działanie. O, jak bardzo pragnę waszego całkowitego oddania się Mi, aby Was obdarować; i jak bardzo zasmuca Mnie, gdy widzę was zmartwionych i niespokojnych. To sza-tan stara się wprowadzić was w taki stan, aby was oddzielić ode Mnie i od mojego działania, abyście zawierzyli się jedynie i całkowicie ludzkiej inicjaty-wie. Dlatego zaufajcie jedynie Mi, spocznijcie we Mnie, oddajcie Mi się we wszystkim, a uczynię cuda, w takim stopniu, w jakim Mi się oddacie i w jakim przestaniecie ufać sobie.
Ofiaruję wam skarby łask, gdy staniecie się ubodzy. Jeśli macie swoje własne źródła pomocy, również te najmniejsze, albo takich szukacie, znajdujecie się na naturalnej płaszczyźnie i idziecie naturalnym biegiem rzeczy, w który często wkracza szatan. Nikt, kto wszystko przedyskutuje, omówi, rozpatrzy albo wy-waży i zaplanuje nie uczyni cudu, nawet święty. Ten, kto odda się Bogu działa z Bogiem!
Gdy jednak będziesz widział, że nadal wszystko coraz to bardziej się kompli-kuje, to także i wtedy mów z zamkniętymi oczami duszy: „Troszcz się Ty”. I odwróć swoją uwagę w inną stronę, ponieważ twój niespokój utrudnia ci widzieć zło i jednocześnie Mi ufać. Czyń tak we wszystkich swoich potrze-bach. Czyńcie tak wszyscy, a zobaczycie wielkie cuda. Zatroszczę się o to, przyrzekam to wam.
W takiej postawie oddania się módlcie się zawsze, a będziecie mieć wielki po-kój i spokój, także wtedy, gdy ofiaruję wam łaskę ofiary, zadośćuczynienia i miłości, która włoży (na was) cierpienie. Powiesz, że to niemożliwe? A zatem zamknij oczy i mów całą swoją duszą: „Jezu, troszcz się Ty”. I nie obawiaj się, Ja się zatroszczę, i będziesz wielbić Moje Imię.
Wszystkie twoje modlitwy nie mają takiej wagi jak ten jeden jedyny akt peł-nego ufności oddania się Mi; przemyśl to.

Nie ma bardziej skutecznej Nowenny, aniżeli ta: „O Jezu, oddaję się Tobie, troszcz się Ty”.

środa, 10 lipca 2013

14 LIPCA 2013

XV niedziela zwykła

Łk 10,25-37
Powstał jakiś uczony w Prawie i wystawiając Go na próbę, zapytał: Nauczycielu, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne? Jezus mu odpowiedział: Co jest napisane w Prawie? Jak czytasz? On rzekł: Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całą swoją mocą i całym swoim umysłem; a swego bliźniego jak siebie samego. Jezus rzekł do niego: Dobrześ odpowiedział. To czyń, a będziesz żył. Lecz on, chcąc się usprawiedliwić, zapytał Jezusa: A kto jest moim bliźnim? Jezus nawiązując do tego, rzekł: Pewien człowiek schodził z Jerozolimy do Jerycha i wpadł w ręce zbójców. Ci nie tylko że go obdarli, lecz jeszcze rany mu zadali i zostawiwszy na pół umarłego, odeszli. Przypadkiem przechodził tą drogą pewien kapłan; zobaczył go i minął. Tak samo lewita, gdy przyszedł na to miejsce i zobaczył go, minął. Pewien zaś Samarytanin, będąc w podróży, przechodził również obok niego. Gdy go zobaczył, wzruszył się głęboko: podszedł do niego i opatrzył mu rany, zalewając je oliwą i winem; potem wsadził go na swoje bydlę, zawiózł do gospody i pielęgnował go. Następnego zaś dnia wyjął dwa denary, dał gospodarzowi i rzekł: Miej o nim staranie, a jeśli co więcej wydasz, ja oddam tobie, gdy będę wracał. Któryż z tych trzech okazał się, według twego zdania, bliźnim tego, który wpadł w ręce zbójców? On odpowiedział: Ten, który mu okazał miłosierdzie. Jezus mu rzekł: Idź, i ty czyń podobnie!

 

 

MEDYTACJA
i PUNCTA do niej:
a) Na początku medytacji warto odnaleźć się w Bożej obecności. Dobrze jest uświadomić sobie, że modlitwa jest czasem poświęconym Panu Bogu. Jest świętą przestrzenią, w której Stwórca spotyka się ze mną. W związku z tym mogę zostawić na boku wszystkie zbędne troski, to co mnie absorbuje, co zbyt mocno przykuwa moją uwagę i utrudnia skoncentrowanie się na Panu Bogu. Wzbudzę intencję, która będzie wyrażała pragnienie zwrócenia moich myśli, uczuć, mojego serca, rozumu i woli na to wyjątkowe spotkanie.
b) Prośba o właściwą intencję: Prosić Boga, Pana naszego, aby wszystkie moje zamiary, decyzje i czyny były skierowane w sposób czysty do służby i chwały Jego Boskiego Majestatu (CD 46). Proszę o to, by moje myśli, pragnienia i zamiary miały początek w Bogu, by były zakorzenione w Jego dobru i w Jego miłości. Proszę, by moje czyny przebiegały w zgodzie z wolą Najwyższego i by prowadziły mnie ku ostatecznemu celowi, ku niebu i spotkaniu ze Stwórcą.
c) Obraz: Ustalenie miejsca, jakby się je widziało (CD 47) wyobraźmy sobie , że idziemy parkiem i dostrzegamy starszego człowieka, który leży obok ławki. Prześledzę przez chwilę moje pierwsze myśli, jakie stereotypy pierwsze przychodzą mi na myśl? Czy miałbym odwagę podejść i sprawdzić, czy wszystko w porządku?
d) Prośba o owoc medytacji: Prosić o to czego chcę i pragnę (CD 48) Tutaj prosić, bym umiał być bliźnim dla innych.

Punkt 1. Zapytał, wystawiają Go na próbę.
Uczony w Prawie, osoba wykształcona, inteligentna "wyzywa" Jezusa na pojedynek: Ja ci pokażę, że się mylisz. Uczony ten zawierzył swojej mądrości, myślał, że jest na tyle biegły w swojej nauce, że będzie potrafił udowodnić, że Jezus to zwykły oszust.
Jest wiele dziedzin życia nad którymi wszyscy my się silimy, by znaleźć rozwiązanie, wyjście; np. aborcja, śmierć, cierpienie, celibat księży itp. Ile razy my sami bawimy się w uczonych w Prawie, ile razy stawiamy kogoś przed trudnymi pytaniami, nie dlatego, by usłyszeć odpowiedź, ale pokazać, że ta osoba nie zna odpowiedzi? Ile razy rzucamy pytaniami, które są oklepane, które są powtarzane przez tłum? Czy potrafię słuchać argumentów drugiej strony?

Punkt 2. Pytaniem na pytanie.
Jezus rozpoznał podstęp, wiedział, że to nie jest pytanie, które ma pomóc człowiekowi. A mimo to nie wściekł się, czy nie stwierdził, że nie warto z tym uczonym rozmawiać. Dla Jezusa nie ma ludzi straconych. Nie zaczał od ukazania wszystkim jaki to przewrotny człowiek, ale zaczał zadawać pytania. Niektórzy śmieją się z nas, jezuitów, że odpowiadamy pytaniem na pytanie. Dziś Jezus zamiast drogi zniszczenia drugiego człowieka, zaczał go pytać, przepytywać, zaczął go badać, szukać w nim samym odpowiedzi na pytanie, które zadał, zaczał szukać w nim dobra.
Ignacy Loyola proponuje, by w takich sytuacjach wejść drzwiami rozmówcy, a wyjść swoimi. By wejść tymi drzwiami nie możemy obrazić domowników, te osoby mają nas zaprosić do siebie, tu będzie nas sukces, jeśli te osoby z ataku przejdą w formę bardziej neutralną, teraz jest czas, by działać, by szukać, badać. By poprzez rozmowę wyjść moimi drzwiami, by wyjść drzwiami Jezusa i Jego przykazań.
Pomyślę nad moimi kłótniami, nad trudnymi relacjami. Jak postępuję w takich sytuacjach? Czy jestem w stanie zapanować nad gniewem, a wyjść z gotowością pomocy bliźniemu?

Punkt 3. Idź, i ty czyń podobnie!
Dziś mamy 2 postacie godne naśladowania: Jezus i Samarytanin. Jeden i drugi pokazuje nam sposób w jaki możemy pomagać bliźnim: pierwszy przez odpowiednią rozmowę, drugi poprzez pomoc nieprzyjacielowi. Jezus nam mówi, byśmy i my czynili podobnie. Czynić podobnie nie znaczy czynić tak samo. Każdy z nas jest inny, każdy z nas inaczej zareagowałby na potrzebującego na ulicy, czy na człowieka, który chce nas zniszczyć słowem. Także sytuacje są różne, nie spotkamy tych samych warunków. Ale jedno o czym mamy pamiętać to wartość bliźniego, każdy człowiek ma swoją wartość i gdy staje przed nami to przestaje mieć inny kolor skóry, inne spojrzenie na świat, inny wiek, miejsce urodzenia. Czynienie podobnie sprawia, że to przesłanie pasuje do każdej sytuacji z naszego życia. To przesłanie uniwersalne, ma ono sprawić, że nie będą potrzebne dalsze pytania: Co mam robić? Lub kto jest moim bliźnim?
Przez moment wczuję się w rolę Samarytanina i spróbuję pomóc temu nieszczęśnikowi na drodze.


Rozmowa końcowa. Porozmawiaj z Jezusem jak z przyjacielem, o tym co przyniosła ta medytacja.

 Jarosław Studziński SJ

środa, 3 lipca 2013

XIV niedziela zwykła

7 LIPCA 2013

XIV niedziela zwykła

  Łk 10,1-12.17-20

 Jezus wyznaczył jeszcze innych siedemdziesięciu dwóch i wysłał ich po dwóch przed sobą do każdego miasta i miejscowości, dokąd sam przyjść zamierzał. Powiedział też do nich: żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało; proście więc Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo. Idźcie, oto was posyłam jak owce między wilki. Nie noście z sobą trzosa ani torby, ani sandałów; i nikogo w drodze nie pozdrawiajcie! Gdy do jakiego domu wejdziecie, najpierw mówcie: Pokój temu domowi! Jeśli tam mieszka człowiek godny pokoju, wasz pokój spocznie na nim; jeśli nie, powróci do was. W tym samym domu zostańcie, jedząc i pijąc, co mają: bo zasługuje robotnik na swoją zapłatę. Nie przechodźcie z domu do domu. Jeśli do jakiego miasta wejdziecie i przyjmą was, jedzcie, co wam podadzą; uzdrawiajcie chorych, którzy tam są, i mówcie im: Przybliżyło się do was królestwo Boże. Lecz jeśli do jakiego miasta wejdziecie, a nie przyjmą was, wyjdźcie na jego ulice i powiedzcie: Nawet proch, który z waszego miasta przylgnął nam do nóg, strząsamy wam. Wszakże to wiedzcie, że bliskie jest królestwo Boże. Powiadam wam: Sodomie lżej będzie w ów dzień niż temu miastu. Wróciło siedemdziesięciu dwóch z radością mówiąc: Panie, przez wzgląd na Twoje imię, nawet złe duchy nam się poddają. Wtedy rzekł do nich: Widziałem szatana, spadającego z nieba jak błyskawica. Oto dałem wam władzę stąpania po wężach i skorpionach, i po całej potędze przeciwnika, a nic wam nie zaszkodzi. Jednak nie z tego się cieszcie, że duchy się wam poddają, lecz cieszcie się, że wasze imiona zapisane są w niebie.

 

 

OBRAZ DO MODLITWY:
Wyobraźmy sobie Jezusa, który przemierza Palestynę, nauczając.
PROŚBA O OWOC MODLITWY:
Prośmy o otwartość na Ewangelię Jezusa i wrażliwość na potrzeby Kościoła i świata.
PUNKTY POMOCNE DO MODLITWY:
1. PROSIĆ PANA ŻNIWA
Zanim Jezus wyrusza, by głosić Ewangelię, wysyła przed sobą siedemdziesięciu dwóch uczniów. I zachęca ich do modlitwy: Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało, proście więc Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo.
Te słowa uświadamiają nam, że nie od nas zależy żniwo, nie my jesteśmy panami żniwa. Jesteśmy tylko narzędziami, posłanymi przez Jezusa. Uczeń jest posłany, a więc reprezentuje Jezusa, przygotowuje, jak podkreślają Ewangelie, pobyt Jezusowi. Nie musimy się bać, lękać, bo owoce i tak zależą od Pana żniwa. My mamy spokojnie głosić Jezusa – słowem i życiem i modlić się o owoce naszej pracy.
Czasem cechuje nas pragnienie nawracania wszystkich albo lęk o brak powołań.  Podświadomie drzemie w nas pokusa sukcesu. Tymczasem to nie jest nasze zadanie. Każdy ma swoją drogę, swój czas. Pan Jezus zbawił nas wszystkich, a nawrócenie indywidualne jest darem Boga. Trzeba trochę pokory i zgody na to, że Pan Bóg będzie działał przez nas i On ma najlepsze metody. Potrzeba także modlitwy o nowych robotników do pracy w Winnicy Pana.
Czy mam świadomość, że nie ja jestem Zbawicielem, tylko Jezus? Czy nie chcę nawracać wszystkich wkoło, zamiast rozpocząć od siebie? Czy modlę się o nowe powołania kapłańskie i zakonne?
2. STYL UCZNIA
Jezus wskazuje również na styl, jaki ma cechować ucznia Jezusa. Jest nim pokój, prostota, ubóstwo, wewnętrzna wolność.  Uczniowie mają być wysłannikami pokoju. Mają swoim słowem i życiem głosić ducha przebaczenia, miłosierdzia, pojednania, pokoju, współczucia Boga dla człowieka.
My często żyjemy w środowiskach nieprzychylnych Jezusowi, Kościołowi, w środowiskach ludzi sfrustrowanych, pełnych goryczy, nieżyczliwych, a nawet agresywnych. Najlepszą bronią jest wtedy podejście ewangeliczne – życzliwość, łagodność, współczucie. Bo człowiek zły staje się dobrym nie przez pouczanie, czy nacisk, ale przez czyny miłości, a więc akceptację, współczucie, miłosierdzie. 
Drugą bronią ucznia jest jego styl życia. Nie noście z sobą trzosa, ani torby, ani sandałów. Proste i ubogie życie jest najbardziej autentycznym świadectwem. Uczeń Jezusa ma kontestować współczesny, odległy od ewangelicznego, model życia. Ma swoim życiem pokazywać, że prostota życia, a nie bogactwo, daje autentyczną radość.
Prostota życia pozwala bardziej zaufać Bogu, niż polegać na własnych możliwościach i środkach. Pozwala poświęcać czas i energie innym, dobru wspólnemu. Daje też wewnętrzną wolność i pokój, którego brakuje w nadmiernym zabieganiu i troskach. Zbyt wygodny styl życia prowadzi z kolei do obojętności i znieczulicy społecznej. Nie pozwala zrozumieć ludzi ubogich ani solidaryzować się z nimi. Zamiast troszczyć się o Królestwo Boże, troszczymy się o siebie i własne wygodne gniazdko.
Jaka jest moja Ewangelia, którą głoszę swoim życiem? Co wnoszę w życie ludzi sfrustrowanych? Czy mój styl życia cechuje prostota i autentyzm? Czy moje serce nie staje się coraz bardziej ociężałe i niewrażliwe na sprawy Boga i troskę o Jego Królestwo? Czy umiem znosić cierpliwie jakieś braki materialne czy niedogodności związane z życiem codziennym? W jaki sposób angażuję się w troskę o sprawiedliwość na moim odcinku życia?
3. RADOŚĆ UCZNIA
Gdy uczniowie wrócili z pracy misyjnej, dzielą się z Jezusem swoją radością. Cieszą, się, że mają władzę nad złem, nad demonami. Wydawałoby się, że to słuszny powód do radości. A Jezus mówi – nie z tego się cieszcie, ale z tego, że wasze imiona są zapisane w niebie.
My na co dzień możemy również cieszyć się z wielu rzeczy nawet pobożnych, z nawrócenia bliskich, postępu w życiu duchowym, z udanej medytacji, owocnych rekolekcji, lepszego poznania siebie… Jezus jednak mówi, że nie to jest najważniejsze, ale to, że nasze imiona są zapisane w niebie, a więc to, co ma wartość wieczną, nieprzemijającą, trwałą…
Zauważmy z czego cieszy się Jezus. W tej właśnie chwili Jezus cieszy się, że Bóg objawia prawdy wieczne prostym, pokornym, cieszy się, że każdy może poznać Boga Ojca, nawet ludzie niewykształceni, nieskomplikowani, dalecy od czytania i zrozumienia Pisma Świętego i Kościoła (Łk 10, 21). A później powie uczniom na osobności, że są szczęśliwi, a więc mają powód do radości, dlatego, że Go widzą. Są blisko Jezusa, a dzięki Niemu są blisko Ojca. Poznając Jezusa, poznają Ojca. Kontemplując oblicze Jezusa, doświadczają tajemnicy miłości Boga (por. Łk 10, 23n).
Co jest źródłem mojej codziennej radości? Z czego ja się cieszę na co dzień? I czy moja radość jest bliska radości Jezusa i radości Boga Ojca?
ROZMOWA KOŃCOWA:
Prośmy, byśmy trwali w codzienności u boku Jezusa i módlmy się, byśmy byli dobrymi robotnikami w Winnicy Pana. Módlmy się również o radość prawdziwą.

Opracował: Stanisław Biel SJ