METODA MODLITWY GŁĘBI
MODLITWA GŁĘBI
Thomas Keating
„Zatrzymajcie się i we Mnie uznajcie Boga” Psalm 46,10
MODLITWA KONTEMPLACYJNA
Modlitwę możemy pojmować jako myśli lub uczucia wyrażone słowami, ale to tylko jedno z określeń.
W tradycji chrześcijańskiej modlitwa kontemplacyjna jest uważana za czysty dar boży. Jest to
otwarcie serca i umysłu, całego naszego jestestwa na Boga, Najwyższą Tajemnicę istniejącą ponad to,
co myślimy, czujemy czy możemy wyrazić słowami. Dzięki łasce otwieramy naszą świadomość na
Boga, który jak wierzymy, jest w nas bliższy niż tchnienie, myślenie czy nasze wybory, bliższy niż sama
świadomość.
MODLITWA GŁĘBI
Modlitwa głębi stworzona jest by ułatwić rozwój modlitwy kontemplacyjnej poprzez przygotowanie
naszych umiejętności do przyjęcia tego daru. Jest to próba zaprezentowania wcześniejszych form
modlitwy w uaktualnionej formie. Modlitwa głębi nie ma zastąpić innych rodzajów modlitwy, rzuca
raczej na nie nowe światło i pogłębia ich znaczenie. Jest to równoległa relacja pomiędzy Bogiem i
apostołem, co sprzyja rozwojowi tej relacji. Ta metoda wychodzi poza rozmowę z Bogiem ku pełnej
komunii z Nim.
KONTEKST TEOLOGICZNY
Źródłem modlitwy głębi, jak wszystkich metod prowadzących do modlitwy kontemplacyjnej, jest
zamieszkująca w nas Trójca: Ojciec, Syn i Duch Święty. Celem modlitwy głębi jest pogłębienie naszej
relacji z żyjącym Chrystusem, co zmierza ku budowaniu wspólnot wiary i łączy członków we
wzajemnej przyjaźni i miłości.
KORZENIE MODLITWY GŁĘBI
Tradycyjnym sposobem rozwijania przyjaźni z Bogiem jest słuchanie Słowa Bożego w Piśmie Świętym
(Lectio Divina) tak, jakby to sam Bóg z nami rozmawiał i On sam poruszał tematy tej rozmowy.
Codzienne spotkanie z Bogiem i refleksja nad Jego Słowem prowadzi poza zwykłą znajomość do
relacji przyjaźni, zaufania i miłości. Rozmowa ta daje możliwość i ułatwia wejście w Komunię.
Grzegorz Wielki w podsumowaniu chrześcijańskiej tradycji kontemplacji wyraził to jako „odpoczynek
2
w Panu”. Takie było klasyczne znaczenie modlitwy kontemplacyjnej w tradycji chrześcijańskiej do
szesnastego wieku.
SŁOWA MĄDROŚCI JEZUSA
Modlitwa Głębi jest oparta na mądrości wypowiedzianej przez Jezusa w Kazaniu na Górze:
„Ty zaś, gdy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i módl się do Ojca twego, który
jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda Tobie.” Mt 6,6
A także zainspirowana przez dzieła współtwórców dziedzictwa kontemplacji chrześcijańskiej takich
jak Jan Kasjan, nieznany autor dzieła „Obłok niewiedzy”, Franciszek Salezy, Teresa z Avilla, Jan od
Krzyża, Teresa z Lisieux i Tomasz Merton.
WSKAZÓWKI DO MODLITWY GŁĘBI
I. Wybierz Święte Słowo jako znak Twojego zamiaru przyjęcia Bożej Obecności i działania
w Niej.
1. Święte Słowo wyraża naszą chęć przyjęcia Obecności Boga i działania w jej obszarze.
2. Święte Słowo jest wybierane w czasie krótkiej modlitwy do Ducha Świętego. Użyj
słowa jedno‐ lub dwusylabowego, tj.: Bóg, Jezus, Ojciec, Abba, Matka, Maryja, Amen.
Inne możliwości to: Miłość, Słuchaj, Pokój, Miłosierdzie, Wypuść, Cisza, Wiara,
Zaufanie, Spokój.
3. W zamian za Święte Słowo możemy wprowadzić proste spojrzenie w duchu
w kierunku Boskiej Obecności lub wsłuchanie się w oddech.
4. Święte Słowo jest święte nie z powodu swojego naturalnego znaczenia, lecz
z powodu znaczenia, jakie my mu nadajemy jako wyraz naszej gotowości przyjęcia.
5. Po uprzednim wybraniu słowa nie zmieniamy go w czasie modlitwy, gdyż to może
angażować nasze myśli.
II. Siedząc wygodnie z zamkniętymi oczami, wycisz się (krótko) i w ciszy wprowadź Święte
Słowo jako znak Twojego zamiaru przyjęcia Bożej Obecności i działania w Niej.
1. Siedzenie wygodnie oznacza względna wygodę tak, by nie sprzyjała ona spaniu
podczas modlitwy.
3
2. Nasz kręgosłup trzymamy zawsze w prostej pozycji bez względu na postawę ciała,
jaką przyjmiemy.
3. Zamykamy oczy by uwolnić się od tego, co dzieje się dookoła nas i w nas.
4. Wprowadzamy delikatnie w duchu Święte Słowo (jakby kładąc piórko na skrawku
bawełny).
5. W razie zaśnięcia, po przebudzeniu kontynuujemy modlitwę.
III. Gdy zaangażujesz się w myśli, nieustannie powracaj delikatnie do Świętego Słowa.
1. Określenie „myśli” obejmuje każdą percepcję, włączając doznania cielesne
i zmysłowe, uczucia, obrazy, wspomnienia, plany, refleksje, pomysły,
komentarze, oraz doznania duchowe.
2. Myśli stanowią normalną, nieuniknioną i integralną część modlitwy głębi.
3. „Wracając nieustannie i delikatnie do Świętego Słowa” angażujemy minimalny
wysiłek, który jest jedyną czynnością zainicjowaną prze nas w czasie modlitwy
głębi.
4. Podczas modlitwy Święte Słowo może z czasem stać się mgliste lub może zniknąć.
IV. Kończąc modlitwę, przez dwie minuty pozostań w ciszy z zamkniętymi oczami.
1. Te dodatkowe 2 minuty umożliwiają nam wprowadzenie atmosfery ciszy w nasze
codzienne życie.
2. Jeśli modlitwa odbywa się w grupach, lider może powoli wypowiadać np. Ojcze
Nasz, gdy inni słuchają.
WSKAZÓWKI PRAKTYCZNE
1. Minimalny czas na te modlitwę to 20 min. Zaleca się 2 modlitwy dziennie‐ z samego rana oraz
popołudniu lub wczesnym wieczorem. Z czasem można wydłużyć modlitwę do 30 lub więcej
minut.
2. Koniec modlitwy może być sygnalizowany bezdźwięcznym dzwonkiem budzika.
3. W czasie modlitwy mogą wystąpić następujące objawy fizyczne tj.:
a) Lekkie bóle, swędzenie lub drżenie w różnych częściach ciała, jak i ogólne poczucie
niepokoju, które są objawami rozwiązywania emocjonalnych węzłów w naszym ciele
4
b) Uczucie ciężkości lub lekkości w kończynach, które mogą być spowodowane
głębokim duchowym skupieniem
c) We wszystkich przypadkach nie przykładamy do tego wagi i z wielką łagodnością
powracamy do Świętego Słowa.
4. Główne owoce modlitwy głębi są widoczne w życiu a nie podczas modlitwy.
5. Modlitwa głębi oswaja nas z najważniejszym językiem Boga, jakim jest CISZA.
DALSZE WSKAZÓWKI
1. W czasie modlitwy mogą pojawić się różnorakie myśli, tj.:
a) Zwyczajny brak koncentracji lub powracające wspomnienia
b) Myśli i uczucia, które mogą być bardzo atrakcyjne lub budzić wstręt
c) Wgląd w siebie i psychologiczny przełom
d) Autorefleksje typu „Jak mi idzie?”, „Jak sobie radzę?”, „Ten pokój jest wspaniały!”
e) Myśli i uczucia, które pojawiają się wraz z rozładowaniem naszej nieświadomości
f) Gdy nachodzą Cię jakiekolwiek z tych myśli‐powracaj z wielką łagodnością do
Świętego Słowa.
2. W czasie modlitwy unikamy analizowania naszych doznań, żywionych uczuć czy też obranych
wcześniej celów, które chcieliśmy osiągnąć, tj.:
a) Ciągłe powtarzanie Świętego Słowa
b) Stan „bez myśli”
c) Wyczyszczenie umysłu
d) Stan wyciszenia lub pocieszenia
e) Uzyskanie doznania duchowego
SPOSOBY POGŁĘBIENIA NASZEJ RELACJI Z BOGIEM
1. Praktykuj dwie dwudziesto‐ lub trzydziestominutowe modlitwy głębi dziennie.
2. Wsłuchuj się w Słowo Boże w Piśmie Świętym.
3. Wprowadź w życie jedno lub dwa ćwiczenia duchowe.
4. Przyłącz się do grupy modlitwy kontemplacyjnej, gdyż zachęca ona do wytrwałości
w modlitwie, daje możliwość dalszego rozwoju poprzez odpowiednią lekturę, wykłady lub
dyskusje, oraz oferuje wsparcie i dzielenie się doświadczeniem duchowej podróży.
5
CZYM JEST MODLITWA GŁĘBI A CZYM NIE JEST
Modlitwa głębi
A. nie jest techniką a sposobem rozwijania głębszej relacji z Bogiem
B. nie jest ćwiczeniem relaksacyjnym choć może być dość orzeźwiająca
C. nie jest formą autohipnozy, ale sposobem wyciszenia umysłu w stanie ciągłej czujności
D. nie jest darem charyzmatycznym, ale ścieżką przemiany
E. nie jest parapsychologicznym doświadczeniem, lecz doświadczeniem wiary, nadziei
i bezinteresownej miłości
F. nie jest ograniczona do poczucia obecności Boga, a jest raczej pogłębieniem wiary w Jego
niezmienną i nieprzemijającą obecność
G. nie jest refleksyjną lub spontaniczną modlitwą, lecz prostym odpoczynkiem w Bogu poza
myślami, słowami i emocjami.
niedziela, 20 listopada 2016
środa, 16 listopada 2016
20 LISTOPADA 2016 Niedziela
XXXIV niedziela zwykła. Uroczystość Chrystusa Króla
(Łk 23,35-43)
Gdy ukrzyżowano Jezusa, lud stał i patrzył. Lecz członkowie Wysokiej Rady drwiąco mówili: Innych wybawiał, niechże teraz siebie wybawi, jeśli On jest Mesjaszem, Wybrańcem Bożym. Szydzili z Niego i żołnierze; podchodzili do Niego i podawali Mu ocet, mówiąc: Jeśli Ty jesteś królem żydowskim, wybaw sam siebie. Był także nad Nim napis w języku greckim, łacińskim i hebrajskim: To jest Król żydowski. Jeden ze złoczyńców, których [tam] powieszono, urągał Mu: Czy Ty nie jesteś Mesjaszem? Wybaw więc siebie i nas. Lecz drugi, karcąc go, rzekł: Ty nawet Boga się nie boisz, chociaż tę samą karę ponosisz? My przecież - sprawiedliwie, odbieramy bowiem słuszną karę za nasze uczynki, ale On nic złego nie uczynił. I dodał: Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa. Jezus mu odpowiedział: Zaprawdę, powiadam ci: Dziś ze Mną będziesz w raju.
Gdy ukrzyżowano Jezusa, lud stał i patrzył. Lecz członkowie Wysokiej Rady drwiąco mówili: Innych wybawiał, niechże teraz siebie wybawi, jeśli On jest Mesjaszem, Wybrańcem Bożym. Szydzili z Niego i żołnierze; podchodzili do Niego i podawali Mu ocet, mówiąc: Jeśli Ty jesteś królem żydowskim, wybaw sam siebie. Był także nad Nim napis w języku greckim, łacińskim i hebrajskim: To jest Król żydowski. Jeden ze złoczyńców, których [tam] powieszono, urągał Mu: Czy Ty nie jesteś Mesjaszem? Wybaw więc siebie i nas. Lecz drugi, karcąc go, rzekł: Ty nawet Boga się nie boisz, chociaż tę samą karę ponosisz? My przecież - sprawiedliwie, odbieramy bowiem słuszną karę za nasze uczynki, ale On nic złego nie uczynił. I dodał: Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa. Jezus mu odpowiedział: Zaprawdę, powiadam ci: Dziś ze Mną będziesz w raju.
Zaangażowanie wyobraźni: Scena ukrzyżowania
Prośba do tej medytacji: Abym Jezusa lepiej poznał, bardziej pokochał, i pragnął naśladować…Punkt 1. Ukrzyżowany
Wielokrotnie pewnie już kontemplowaliśmy tę scenę. Jest ona doskonale znana, wielokrotni interpretowana przez wielu pisarzy, miliony rozważań o niej napisano, wielokrotnie ją filmowano… Ale czy dało się nam zrozumieć co tam się stało? Czy przeniknęliśmy do jej wnętrza, czy objawił się nam jej sens? Nie wiem… To zawsze będzie dla nas tajemnica… zachęcam cię byś w tym momencie, nie tyle rozważał co przyglądał się tej tajemnicy, kontemplował Jezusa na Krzyżu, w ciszy i szacunku…
Punkt 2. Królujący
W momencie swojego największego upokorzenia, po ludzku całkowitej klęski swojej misji, Jezus jest Królującym, odnosi zwycięstwo. To nie jest do pojęcia, to pokazuje jak bardzo logika Boga różni się od naszej. W tę niedziele czcić będziemy Jezusa jako króla, a czytanie pokazuje nam zupełnie inny moment. My chcielibyśmy mieć Jezusa Króla w pięknych szatach, całego w blasku i chwale Nieba, ale czy umiemy się godzić by mieć takiego Króla, umęczonego, wyśmianego, upokorzonego, poranionego, cierpiącego i zabitego, całkowicie opuszczonego… Innej korony jak cierniowa, Chrystus nigdy nie nosił. Gdy Zmartwychwstał na swoim ciele ciągle nosił ślady ukrzyżowania…
Rozmowa końcowa: Zapraszam by zamiast trzeciego punktu zrobić dłuższą rozmowę końcową, niech będzie ona słuchaniem Jezusa Ukrzyżowanego, i widząc go takim pytaj siebie, co ja uczyniłem dla Jezusa, co czynię dla Jezusa, co mogę uczynić dla Jezusa?
http://puncta.blox.pl/2007/11/KROL-WZAGARDZONY-Lk-23-35-43.html
środa, 9 listopada 2016
13 LISTOPADA 2016 Niedziela
XXXIII niedziela zwykła
(Łk 21,5-19)
Gdy niektórzy mówili o świątyni, że jest przyozdobiona pięknymi kamieniami i darami, powiedział: Przyjdzie czas, kiedy z tego, na co patrzycie, nie zostanie kamień na kamieniu, który by nie był zwalony. Zapytali Go: Nauczycielu, kiedy to nastąpi? I jaki będzie znak, gdy się to dziać zacznie? Jezus odpowiedział: Strzeżcie się, żeby was nie zwiedziono. Wielu bowiem przyjdzie pod moim imieniem i będą mówić: Ja jestem oraz: Nadszedł czas. Nie chodźcie za nimi. I nie trwóżcie się, gdy posłyszycie o wojnach i przewrotach. To najpierw musi się stać, ale nie zaraz nastąpi koniec. Wtedy mówił do nich: Powstanie naród przeciw narodowi i królestwo przeciw królestwu. Będą silne trzęsienia ziemi, a miejscami głód i zaraza; ukażą się straszne zjawiska i wielkie znaki na niebie. Lecz przed tym wszystkim podniosą na was ręce i będą was prześladować. Wydadzą was do synagog i do więzień oraz z powodu mojego imienia wlec was będą do królów i namiestników. Będzie to dla was sposobność do składania świadectwa. Postanówcie sobie w sercu nie obmyślać naprzód swej obrony. Ja bowiem dam wam wymowę i mądrość, której żaden z waszych prześladowców nie będzie się mógł oprzeć ani się sprzeciwić. A wydawać was będą nawet rodzice i bracia, krewni i przyjaciele i niektórych z was o śmierć przyprawią. I z powodu mojego imienia będziecie w nienawiści u wszystkich. Ale włos z głowy wam nie zginie. Przez swoją wytrwałość ocalicie wasze życie.
Gdy niektórzy mówili o świątyni, że jest przyozdobiona pięknymi kamieniami i darami, powiedział: Przyjdzie czas, kiedy z tego, na co patrzycie, nie zostanie kamień na kamieniu, który by nie był zwalony. Zapytali Go: Nauczycielu, kiedy to nastąpi? I jaki będzie znak, gdy się to dziać zacznie? Jezus odpowiedział: Strzeżcie się, żeby was nie zwiedziono. Wielu bowiem przyjdzie pod moim imieniem i będą mówić: Ja jestem oraz: Nadszedł czas. Nie chodźcie za nimi. I nie trwóżcie się, gdy posłyszycie o wojnach i przewrotach. To najpierw musi się stać, ale nie zaraz nastąpi koniec. Wtedy mówił do nich: Powstanie naród przeciw narodowi i królestwo przeciw królestwu. Będą silne trzęsienia ziemi, a miejscami głód i zaraza; ukażą się straszne zjawiska i wielkie znaki na niebie. Lecz przed tym wszystkim podniosą na was ręce i będą was prześladować. Wydadzą was do synagog i do więzień oraz z powodu mojego imienia wlec was będą do królów i namiestników. Będzie to dla was sposobność do składania świadectwa. Postanówcie sobie w sercu nie obmyślać naprzód swej obrony. Ja bowiem dam wam wymowę i mądrość, której żaden z waszych prześladowców nie będzie się mógł oprzeć ani się sprzeciwić. A wydawać was będą nawet rodzice i bracia, krewni i przyjaciele i niektórych z was o śmierć przyprawią. I z powodu mojego imienia będziecie w nienawiści u wszystkich. Ale włos z głowy wam nie zginie. Przez swoją wytrwałość ocalicie wasze życie.
Ewangelia to czy apokalipsa? Dobra nowina czy zła nowina? Straszy nas Jezus czy podnosi na duchu?
Co jakiś czas można jeszcze usłyszeć stary zarzut przeciwko wierze, że jest wbrew człowiekowi, bo rodzi poczucie winy i strach. Chyba jest to zarzut co najmniej nieprawdziwy, a na pewno przestarzały. Wystarczy obejrzeć wiadomości w telewizji, aby naprawdę się przestraszać, albo przynajmniej stracić dobry humor: domy są burzone w zamachach terrorystycznych, mnożą się przepowiednie końca świata, do wojen tak przywykliśmy, że nie wiemy kiedy się rozpoczęły, trzęsienia ziemi, mimo postępu techniki zbierają straszne żniwo ofiar ludzkich, nie brakuje chorób nieuleczalnych, a epidemie to wcale nie przeszłość. Dołóżmy do tego prześladowania chrześcijan, jakich chyba jeszcze nie było i mamy gotowy obraz. Obraz, który nie jest cytatem z apokalipsy, tylko relacją ze współczesnego świata.
Jezus nie potrzebuje straszyć, świat jest wystarczająco straszny, wystarczająco okrutny. Jezus chce raczej przypomnieć swoim uczniom jak bardzo są potrzebni. „Będzie to dla was sposobność do składania świadectwa”. Im bardziej robi się smutno na świecie, tym bardziej ludzie będą poszukiwać kogoś, kto da im nadzieję. Często boimy się dawać świadectwo. Bo nas wyśmieją, bo posądza o dziwactwo, bo nazwą fundamentalistami. Być może tak zrobią w pierwszym odruchu, ale wydaje się, że świat jest coraz bardziej zmęczony niepewnością, strachem własnym zgubieniem i tęskni za czymś prawdziwym i wartościowym. Tęskni za Bogiem, choć już go nie zna. Jeśli chrześcijanie Boga nie pokażą, to świat stanie się jeszcze gorszy, jeszcze straszniejszy. Bez tej chrześcijańskiej „soli” ziemia jeszcze bardziej „straci swój smak”.
Czy jeszcze można poczekać w cieniu? czy jeszcze można się powstrzymywać od mówienia o Jezusie? Czy można się uspokajać: przecież jeszcze nie koniec świata… przecież mamy czas…
Obejrzyj dzisiaj wiadomości trzymając otwartą Ewangelię? Czym różni się świat od tego proroctwa Jezusa?
Czas dawania świadectwa już trwa.
Ks. Waldemar Sadecki
źródło: http://sfd.kuria.lublin.pl/index.php/slowo-na-niedziele/1680-ewangelia-czy-apokalipsa-k-21-5-19
niedziela, 6 listopada 2016
List do Diogneta
Zamieszczamy pochodzący z II w. List do Diogneta, jedno z
ważniejszych źródeł opisujących życie pierwszych chrześcijan.
Dzieło to odnaleziono wśród pism greckiego filozofa,
wybitnego apologety chrześcijańskiego Św. Justyna. Jednak nie był on
najprawdopodobniej autorem listu Do Diogneta. Po latach badań nie można
jednoznacznie wskazać autora, wiemy natomiast, że dzieło powstało pod
koniec II wieku.
Diognet pragnie poznać chrześcijaństwo
I. 1. Widzę, dostojny Diognecie, że bardzo gorliwie starasz się poznać religię chrześcijan, jasno i precyzyjnie formułując dotyczące ich pytania:
Jakiemu Bogu zawierzyli? Jaki kult Mu oddają? Jak to się dzieje, że wszyscy oni pogardzają światem, a śmierć sobie lekceważą? Dlaczego nie dbają o bogów czczonych przez Hellenów ani nie przestrzegają przesądów żydowskich? Skąd się bierze ich wielka miłość wzajemna? I dlaczego wreszcie ten lud nowy - ten nowy rodzaj życia - pojawił się dopiero teraz na świecie, a nie wcześniej?
2. Godna pochwały jest ta twoja gorliwość i proszę też Boga - który użycza nam daru i mówienia, i słuchania - dla siebie o łaskę mówienia w taki sposób, abyś ty słuchając mnie stawał się coraz lepszy, dla ciebie zaś o łaskę takiego słuchania, byś mnie mówiącego nie zasmucał.
Krytyka kultów pogańskich
II. 1. Kiedy więc oczyścisz się ze wszystkich przesłaniających twój umysł przesądów, kiedy odrzucisz zwodnicze przyzwyczajenia, kiedy staniesz się jakby z gruntu nowym człowiekiem - ponieważ, jak sam to przyznajesz, masz zamiar słuchać nowej nauki - rozpatrz wówczas, posługując się nie tylko oczami, lecz także rozumem, jaka jest w rzeczywistości istota i postać zewnętrzna tych, których wy nazywacie bogami i za bogów też uznajecie.
2. Czyż ten oto nie jest po prostu kamieniem podobnym do innych kamieni, po jakich depczemy? Czyż tamten z brązu ma większą wartość od sprzętów odlewanych na nasz użytek? Ten znowu z drewna już gnić zaczyna, ów zaś ze srebra potrzebuje stróża, żeby go nie ukradziono. Inny jest kawałkiem żelaza, które rdza pożera, inną bryłą gliny, wcale nie szlachetniejszej od używanej zwykle do sporządzania najmniej godnych naczyń.
3. Czyż nie ukształtowały ich ogień i żelazo? Czyż nie zrobił tego rzeźbiarz, tamtego zaś brązownik, rzemieślnik kujący srebro czy urabiający glinę? Zanim zręczna ręka fachowca nadała im postać bogów, czyż każdy z tych materiałów nie zmieniał już kształtów w rzemieślniczej obróbce i czyż nie może ich zmieniać nadal? A dzisiejsze sprzęty, sporządzone z tych samych materiałów, czy mogłyby one także stać się bogami, gdyby trafiły do takiego rzemieślnika?
4. Ci natomiast bogowie, których teraz czcicie, czyż nie mogliby pod ręką ludzką przemienić się w zwykłe sprzęty? Czyż nie są oni wszyscy głusi, ślepi, pozbawieni życia, czucia i możliwości ruchu? Czyż wszyscy nie gniją, nie niszczeją?
5. Oto co nazywacie bogami, czemu służycie, czemu cześć oddajecie! W końcu sami się di nich upodobnicie.
6. Dlatego nienawidzicie chrześcijan, że takich bogów nie uznają.
7. Czy jednak wy, którzy w nich wierzycie i za bogów uważacie, nie pogardzacie nimi znacznie bardziej niż chrześcijanie? Znacznie bardziej od nich swoich bogów sami ośmieszacie i znieważacie: czcząc kamiennych i glinianych nie dajecie im żadnej straży, srebrnych zaś i złotych trzymacie w nocy pod kluczem, a w dzień stawiacie przy nich stróżów, żeby ich przypadkiem nie skradziono.
8. A kiedy pragniecie im cześć okazać, robicie im raczej przykrość jeżeli cokolwiek czują. Tego że nic nie czują, dowodzicie sami oblewając ich krwią i okadzając dymem waszych ofiar.
9. Któż z was by wytrzymał, któż by ścierpiał, gdyby jego miało to spotkać? Żaden człowiek nie zniósłby przecież dobrowolnie takiej przykrości, czuje bowiem i myśli. Kamień znosi, bo nic nie czuje: tak więc dostarczacie dowodu, że nie ma on czucia.
10. Mógłbym przytoczyć jeszcze wiele innych powodów, dla których chrześcijanie nie chcą służyć takim bogom, lecz jeśli to, co już powiedziałem, komuś nie wystarcza, sądzę że nie warto mówić więcej.
Krytyka judaizmu
III. 1. Teraz z kolei, jak sądzę, najbardziej pragniesz usłyszeć, czym różni się religia chrześcijańska od żydowskiej.
2. Żydzi mają niewątpliwie rację, kiedy stronią od bałwochwalstwa, o jakim mówiłem, a wierzą w Boga jedynego i czczą Go jako Pana wszechświata. Błądzą wszakże, kiedy oddają Mu kult w podobny sposób, jak czynią to właśnie poganie.
3. Przynosząc ofiary bożkom głuchym i nic nie czującym, Hellenowie dowodzą swej bezmyślności. Żydzi, którzy składają je Bogu jakby mógł on takich darów potrzebować, powinni wreszcie zrozumieć, że postępują nie pobożnie, ale głupio.
4. Ten bowiem, kto stworzył niebo i ziemię i wszystko, co na nich istnieje , a wszystkich nas obdarza tym, czego potrzebujemy, sam nie może potrzebować niczego z owych dóbr, jakich użycza ludziom mniemającym, że to oni Go obdarzają.
5. Nie widzę żadnej różnicy między ludźmi sądzącymi, że właściwym hołdem dla Boga jest składanie Mu ofiar z krwi, dymiącego tłuszczu i całopaleń, a tymi, co w taki sam sposób okazują swoją pobożność głuchym bożkom niezdolnym z owej czci korzystać. Wyobraź sobie, że można dać coś Temu, który niczego nie potrzebuje!...
IV. 1. Co zaś do ich skrupułów dotyczących pokarmów, przesądnego zachowywania szabatu, zarozumiałości z powodu obrzezania, obłudy ich postów i świętowania pierwszych dni miesiąca, rzeczy zgoła śmiesznych i niewartych nawet wspomnienia, nie przypuszczam, byś potrzebował w tych sprawach moich wyjaśnień.
2. Czyż bowiem spośród tego, co Bóg stworzył na użytek człowieka, godzi się wybierać jedno, jako dobrze stworzone, inne zaś odrzucać, jako niepotrzebne i zbyteczne?
3. Czyż nie jest bezbożnością spotwarzać Boga twierdząc fałszywie, że nie pozwala On czynić dobrze w dzień szabatu?
4. Czyż nie jest śmieszne chlubić się okaleczeniem ciała, jakby to był znak wybrania, który sprawia, że są szczególnie mili Bogu?
5. A kiedy obserwują gwiazdy i księżyc, żeby należycie przestrzegać dni i miesięcy, kiedy według swych własnych upodobań wyznaczają plany Boże i odpowiednie pory czy to na święto, czy na pokutę - któż by upatrywał w tym dowodu pobożności, a nie przede wszystkim głupoty?
6. Chrześcijanie postępują zatem słusznie powstrzymując się od powszechnych błędów i bezmyślności, jak również od skrupulatnego rytualizmu i zarozumiałości Żydów. Sądzę, iż wyjaśniłem ci to w sposób wystarczający, Jeśli idzie o tajemnicę ich własnej religii, nie spodziewaj się, że poznasz ją z ust człowieka.
Chrześcijaństwo w świecie
V. 1. Chrześcijanie nie różnią się od innych ludzi ani miejscem zamieszkania, ani językiem, ani strojem.
2. Nie mają bowiem własnych miast, nie posługują się jakimś niezwykłym dialektem, ich sposób życia nie odznacza się niczym szczególnym.
3. Nie zawdzięczają swej nauki jakimś pomysłom czy marzeniom niespokojnych umysłów, nie występują, jak tylu innych, w obronie poglądów ludzkich.
4. Mieszkają w miastach helleńskich i barbarzyńskich, jak komu wypadło, stosując się do miejscowych zwyczajów w ubraniu, jedzeniu, sposobie życia, a przecież samym swoim postępowaniem uzewnętrzniają owe przedziwne i wręcz paradoksalne prawa, jakimi się rządzą.
5. Mieszkają każdy we własnej ojczyźnie, lecz niby obcy przybysze. Podejmują wszystkie obowiązki jak obywatele i znoszą wszystkie ciężary jak cudzoziemcy. Każda ziemia obca jest im ojczyzną i każda ojczyzna ziemią obcą.
6. Żenią się jak wszyscy imają dzieci, lecz nie porzucają nowo narodzonych.
7. Wszyscy dzielą jeden stół, lecz nie jedno łoże.
8. Są w ciele, lecz żyją nie według ciała.
9. Przebywają na ziemi, lecz są obywatelami nieba.
10. Słuchają ustalonych praw, z własnym życiem zwyciężają prawa
11. Kochają wszystkich ludzi, a wszyscy ich prześladują.
12. Są zapoznani i potępiani, a skazani na śmierć zyskują życie.
13. Są ubodzy, a wzbogacają wielu. Wszystkiego im nie dostaje, a opływają we wszystko.
14. Pogardzają nimi, a oni w pogardzie tej znajdują chwałę. Spotwarzają ich, a są usprawiedliwieni.
15. Ubliżają im, a oni błogosławią. Obrażają ich, a oni okazują wszystkim szacunek.
16. Czynią dobrze, a karani są jak zbrodniarze. Karani radują się jak ci, co budzą się do życia.
17. Żydzi walczą z nimi jak z obcymi, Hellenowie ich prześladują, a ci , którzy ich
nienawidzą, nie umieją powiedzieć, jaka jest przyczyna tej nienawiści.
VI. 1. Jednym słowem: czym jest dusza w ciele, tym są w świecie chrześcijanie.
2. Duszę znajdujemy we wszystkich członkach ciała, a chrześcijan w miastach świata.
3. Dusza mieszka w ciele, a jednak nie jest z ciała i chrześcijanie w świecie mieszkają, a jednak nie są ze świata.
4. Niewidzialna dusza zamknięta jest w widzialnym ciele i o chrześcijanach wiadomo, że są na świecie, lecz kult, jaki oddają Bogu, pozostaje niewidziany.
5. Ciało nienawidzi duszy i chociaż go w niczym nie skrzywdziła, przecież z nią walczy, ponieważ przeszkadza mu w korzystaniu z rozkoszy. Świat też nienawidzi chrześcijan, chociaż go w niczym nie skrzywdzili, ponieważ są przeciwni jego rozkoszom.
6. Dusza kocha to ciało, które jej nienawidzi, i jego członki. I chrześcijanie kochają tych, co ich nienawidzą.
7. Dusza zamknięta jest w ciele, ale to ona właśnie stanowi o jedności ciała. I chrześcijanie zamknięci są w świecie jak w więzieniu, ale to oni właśnie stanowią o jedności świata. 8. Dusza choć nieśmiertelna, mieszka w namiocie śmiertelnym. I chrześcijanie obozują w tym, co zniszczalne, oczekując niezniszczalności w niebie.
9. Dusza staje się lepsza, gdy umartwia się przez głód i pragnienie. I chrześcijanie, prześladowani, mnożą się z dnia na dzień.
10. Tak zaszczytne stanowisko Bóg im wyznaczył, że nie godzi się go opuścić. Słowo Boże zstąpiło z nieba
VII. 1. Przekazana im nauka nie jest, jak już mówiłem, pochodzenia ziemskiego, nikt ze śmiertelnych nie wymyślił tego, czego starają się strzec tak gorliwie, i nie jest ludzki ów tajemniczy plan powierzony im do wykonania.
2. Zaiste, sam Wszechmogący, Stwórca wszechrzeczy, Bóg niewidzialny zesłał z nieba Prawdę, Słowo Święte przewyższające wszelkie rozumienie, sprawiając, że zamieszkało Ono wśród ludzi i utwierdziło się w ich sercach.
Nie posłał ludziom, jakby ktoś sobie mógł wyobrazić, jakiegoś sługi, czy to anioła, czy archanioła, jednego z duchów zawiadujących sprawami ziemskimi lub z tych, którym zlecono rządy w niebie, lecz samego Architekta i Budowniczego wszechświata. Przez Niego to Bóg stworzył niebo, przez Niego zamknął morze w określonych granicach, do Jego praw tajemniczych stosują się wszelkie żywioły. On też słońcu wytyczył miarę, jaką musi zachować w swoich dziennych podróżach, Jemu posłuszny jest księżyc, gdy mu rozkazuje, by w nocy świecił, Jego słuchają gwiazdy towarzyszące w drodze księżycowi, od Niego wszech-świat bierze swój porządek i granice, Jemu cały podlega: niebo i wszystko, co w niebie, ziemia i wszystko, co na ziemi, morze i wszystko, co w morzu, ogień, powietrze, otchłań, to, co w górze, to, co w dole, i regiony pośrednie. Jego to właśnie Bóg posłał do ludzi.
3. Czy to po, jak ktoś mógłby po ludzku pomyśleć, aby rządził, jak tyran, grozą i terrorem? Wręcz przeciwnie.
4. Z całą łaskawością i łagodnością, jak król posyła swego syna-króla; posłał Go jak Boga, posłał jako Człowieka do ludzi, posłał, by ich zbawiał, by nakłaniał, a nie zmuszał siła. Bóg bowiem nie posługuje się przemocą.
5. Posłał, by nas wzywać, a nie oskarżać, posłał, gdyż nas kocha, a nie chce sądzić.
6. Przyjdzie dzień, gdy Go pośle, aby sądził, a któż się ostoi, gdy On nadejdzie?...
7. Czy nie widzisz, że rzucają chrześcijan na pożarcie dzikim zwierzętom, aby zaparli się Pana, lecz oni nie ulegają?
8. Czy nie widzisz, że im większa jest liczba skazanych, tym więcej pojawia się nowych chrześcijan?
9. Zjawiska tego nie można uznać za dzieło ludzkie, to sprawia moc Boża. To są właśnie znaki jego przyjścia.
VIII. 1. Któż bowiem z ludzi zdołał kiedykolwiek dojść do zrozumienia, czym jest Bóg, zanim On sam nie przyszedł?
2. Chyba, że chcesz wierzyć w te głupie i próżne pomysły przemądrzałych filozofów! Jedni mówili, że Bóg jest ogniem - nazwali Bogiem ten ogień, w który sami
iść mają. Inni upatrywali go w wodzie lub jakimś innym jeszcze żywiole stworzonym przez Boga.
3. A przecież gdyby choć jeden z tych pomysłów uznać za słuszny, równie łatwo można by ogłosić Bogiem każdą inną rzecz stworzoną!
4. Wszystko to jednak są baśnie i oszustwa tych szarlatanów.
5. Nikt z ludzi Go nie widział ani nie poznał, On sam siebie objawił.
6. Objawił się zaś przez wiarę, gdyż jej jednej dane jest oglądać Boga.
7. Władca bowiem i Budowniczy wszechświata, Bóg, który stworzył wszystko i rozporządził zgodnie z ustalonym porządkiem, jest nie tylko pełen miłości do ludzi, lecz i bardzo cierpliwy.
8. On zawsze był taki, taki jest i będzie: miłosierny, dobry, nieskory do gniewu, wierny swojemu słowu. On jest dobry.
9. Powziąwszy zaś plan niewypowiedzianej wspaniałości, podzielił się swymi zamysłami tylko ze swoim Synem.
10. Dopóki zatem utrzymywał wszystko w tajemnicy i skrywał swoje mądre zamiary, dopóty mogło się wydawać, że nas zaniedbuje i że się o nas nie troszczy.
11. Kiedy jednak przez swego umiłowanego Syna odsłonił i objawił to , co przygotował od początku, jednocześnie wszystko nam razem ofiarował: pozwolił i uczestniczyć w swoich dobrodziejstwach, pozwolił i widzieć, i rozumieć. Któż by mógł kiedykolwiek tego
oczekiwać?
Cierpliwość Boża i nasze zbawienie
IX. 1. Tak więc Bóg wszystko ułożył u siebie ze swoim Synem, lecz aż do ostatnich czasów dopuszczał, byśmy ulegając własnym zachciankom dawali się ponosić nieuporządkowanym popędom, zwodzeni przez rozkosze i pożądanie. A nie postępował tak dlatego, że znajdował jakąś przyjemność w naszych grzechach. Nie zgadzając się bynajmniej na ówczesne panowanie zła, tolerował je tylko przygotowując obecne panowanie sprawiedliwości, abyśmy przekonali się najpierw, że nasze własne postępowanie czyni nas niegodnymi życia, dzięki Bożemu miłosierdziu stali się teraz godni tego daru. Pozostawieni sobie okazaliśmy się niezdolni wejść do Królestwa Bożego, a dzisiaj zdolność tę daje nam moc Bożą.
2. Kiedy dopełnił się nasza niegodziwość i stało się całkiem oczywiste, że zapłatą, jaką można za nią oczekiwać, jest tylko kara i śmierć, wówczas to przyszedł czas, który Bóg wyznaczył, aby odtąd objawiać swoją dobroć i swoją potęgę. O jakże niewypowiedzianie wielka jest łaskawość Boga i Jego miłość dla ludzi!
Nie znienawidził nas, nie odtrącił, nie pamiętał nam złego, lecz długo okazywał cierpliwość, długo nas znosił. Litując się nad nami sam wziął na siebie nasze grzechy, swego własnego Syna wydał jako okup za nas, świętego za niegodziwych, niewinnego za grzeszników, sprawiedliwego za niesprawiedliwych, niezniszczalnego za zniszczalnych, nieśmiertelnego za śmiertelnych.
3. Cóż bowiem innego mogłoby zakryć nasze grzechy, jeśli nie Jego sprawiedliwość?
4. W kim moglibyśmy znaleźć usprawiedliwienie, jeśli nie w Nim tylko, w Synu Bożym?
5. O wspaniała wymiano! O arcydzieło niezgłębione! O nieoczekiwane dobrodziejstwo! Niegodziwość wielu znika w sprawiedliwości Jednego, a sprawiedliwość Jednego wielu niegodziwych usprawiedliwiła.
6. W czasach minionych dowiódł, że nasza natura nie może dostąpić życia, teraz zaś wskazał Zbawcę, który zbawia i to także, co nie może być zbawione. W ten dwojaki sposób chciał w nas wzbudzić wiarę w swoją dobroć, chciał, byśmy widzieli w Nim żywiciela, ojca, mistrza, doradcę, lekarza, rozum, światło, godność, chwałę, siłę, życie, abyśmy przestali troszczyć się nadmiernie o ubranie i o pożywienie.
Szczęście chrześcijan
X. 1. I ty również, jeśli tej wiary serdecznie zapragniesz i jeśli ją przyjmiesz, poznasz Ojca.
2. Bóg bowiem umiłował ludzi. Dla nich stworzył świat. Im poddał wszystko, co jest na ziemi. Ich obdarzył myślą i rozumem. Im tylko pozwolił spoglądać w górę, ku niebu. Ich to ukształtował na swój obraz. Im posłał swego Syna jednorodzonego. Im również obiecał królestwo niebieskie i da je tym, którzy Go miłują.
3. A gdy Go poznasz, pomyśl, jak wielka radość cię napełni! Jak będziesz kochał Tego, który pierwszy tak bardzo cię umiłował!
4. Kochając zaś, nauczysz się naśladować jego dobroć. A nie dziw się, że człowiek może naśladować Boga. Może, jeśli Bóg zechce.
5. Tyranizować bliźniego, dążyć do przewagi nad słabszymi, bogacić się i krzywdzić ubogich, to wszystko szczęścia nie przynosi, i w taki sposób nikt Boga nie naśladuje. Tego rodzaju postępowanie nie ma nic wspólnego z jego majestatem.
6. Kto jednak bierze na siebie brzemię bliźniego, kto będąc w czymś bogatszy użycza ze swych dóbr mniej szczęśliwemu. Kto uważa, że wszystko, co ma otrzymał od Boga, i dlatego daje potrzebującym, stając się sam niejako bogiem dla tych, których obdarza, ten prawdziwie naśladuje Boga
7. Możesz przebywając na ziemi widzieć, jak Bóg rządzi w niebie, możesz głosić tajemnice Boże, możesz kochać i podziwiać ludzi znoszących męczeństwo, aby nie zaprzeć się Boga, możesz odrzucić ułudę i oszustwo świata, jeśli tylko zrozumiesz, co naprawdę znaczy żyć w niebie, jeśli wzgardzisz tym, co tutaj wydaje się śmiercią, a będziesz się lękał śmierci rzeczywistej, jaka oczekuje skazanych na ogień wieczny, karę ostateczną dla tych, którzy weń popadną.
8. Kiedy ów ogień poznasz, wówczas będziesz podziwiał i mienił szczęśliwymi ludzi dla sprawiedliwości cierpiących ogień na ziemi ...
Objawienie tajemnic Bożych
XI. 1. Nie mówię nic szczególnego, nie szukam paradoksów, lecz jako uczeń Apostołów jestem nauczycielem narodów, a to, co sam otrzymałem, przekazuję wiernie wszystkim, którzy pragną być uczniami prawdy.
2. Któż bowiem właściwie pouczony i na nowo zrodzony przez łaskawość Słowa, nie starałby się poznać jak najlepiej tej nauki, jaką Słowo jasno wyłożyło swoim uczniom? Im to Słowo objawione objawiło prawdę, a mówiło otwarcie. Nie rozumiane przez niedowiarków, objawiło wszystko swoim uczniom, którzy uznani przez Nie za wiernych dostąpili poznania tajemnic Ojca.
3. Dlatego Bóg posłał Słowo, by światu się objawiło, a wzgardzone przez własny lud, głoszone przez Apostołów, znalazło wiarę wśród narodów.
4. On, który był od początku, objawił się jako nowy, okazał się pradawnym i rodzi się zawsze młody w sercach świętych.
5. On, wieczny, dziś uznany jest Synem. Przez Niego bogaci się Kościół, a łaska rozkwita się i mnoży się w świętych. Daje ona zrozumienie, odsłania tajemnice, zwiastuje stosowne pory, raduje się z wiernych, którzy zobowiązań wiary nie łamią i nie przekraczają granic wytyczonych przez Ojców.
6. I oto wszędzie sławi się poszanowanie prawa, znajduje uznanie misja proroków, umacnia się wiara w Ewangelię, zachowana jest nauka Apostołów, a łaska Kościoła raduje się głośno.
7. Nie zasmucaj tej łaski, a poznasz tajemnice, jakie Słowo mówi, kiedy zechce i przez kogo Mu się spodoba.
8. Słowo skłoniło nas bowiem swoją wolą i rozkazem, abyśmy wszystko to z wielką starannością tu przedstawili, my zaś dzielimy się z wami pełni miłości do owych prawd objawionych.
XII. 1. Zbliżcie się i słuchajcie gorliwie, a dowiecie się, jak wielkie łaski daje Bóg tym, którzy Go prawdziwie miłują. Stają się oni ogrodem rozkoszy. Wyrasta w nim nadzwyczaj płodne drzewo, pełne soków żywotnych, i oto zdobią się w najróżniejsze owoce.
2. W tym ogrodzie posadzone zostało drzewo poznania i drzewo życia, lecz to nie drzewo poznania zabija: zabija nieposłuszeństwo.
3. Nie bez powodu jest napisane, że na początku Bóg posadził w środku raju drzewo poznania i drzewo życia: przez poznanie wskazał drogę do życia. Pierwsi ludzi nie umieli się nim właściwie posłużyć, a wąż ich zwiódł i uczynił nagimi.
4. Nie ma bowiem życia bez poznania ani bezpiecznego poznania bez życia. Dlatego te dwa drzewa zostały obok siebie posadzone.
5. Ten ukryty sens zrozumiał Apostoł, kiedy, ganiąc wiedzę uprawianą z lekceważeniem prawdy i praw życia, powiada: Wiedza wbija w pychę, miłość zaś buduje . Kto mniema, że coś wie, nie mając prawdziwej wiedzy, to jest takiej, jakiej życie daje świadectwo, ten nie wie nic: wąż go zwodzi, gdyż nie kocha życia.
6. Kto zaś łączy wiedzę z bojaźnią i szczerzę szuka życia, ten sieje w nadziei i może oczekiwać owoców.
7. Niechaj poznanie będzie twoim sercem, a Słowo Prawdy, na które się otwierasz, twoim życiem.
8. Jeśli takie drzewo w tobie wyrośnie i jeśli zapragniesz jego owoców, zawsze będziesz zbierał to, co chcesz otrzymać od Boga, to, czego wąż nie może dosięgnąć ani jego podstęp skazić. Już Ewa nie ulega grzechowi, lecz Dziewica wyznaje swą wiarę. Zbawienie się ukazuje. Apostołowie obdarzeni są zrozumieniem, Pascha Pana nadchodzi, czasy się wypełniają, a dostrajając harmonię kosmiczną Słowo z radością naucza świętych. Przez Syna uwielbiony jest Ojciec, któremu chwała na wieki. Amen.
I. 1. Widzę, dostojny Diognecie, że bardzo gorliwie starasz się poznać religię chrześcijan, jasno i precyzyjnie formułując dotyczące ich pytania:
Jakiemu Bogu zawierzyli? Jaki kult Mu oddają? Jak to się dzieje, że wszyscy oni pogardzają światem, a śmierć sobie lekceważą? Dlaczego nie dbają o bogów czczonych przez Hellenów ani nie przestrzegają przesądów żydowskich? Skąd się bierze ich wielka miłość wzajemna? I dlaczego wreszcie ten lud nowy - ten nowy rodzaj życia - pojawił się dopiero teraz na świecie, a nie wcześniej?
2. Godna pochwały jest ta twoja gorliwość i proszę też Boga - który użycza nam daru i mówienia, i słuchania - dla siebie o łaskę mówienia w taki sposób, abyś ty słuchając mnie stawał się coraz lepszy, dla ciebie zaś o łaskę takiego słuchania, byś mnie mówiącego nie zasmucał.
Krytyka kultów pogańskich
II. 1. Kiedy więc oczyścisz się ze wszystkich przesłaniających twój umysł przesądów, kiedy odrzucisz zwodnicze przyzwyczajenia, kiedy staniesz się jakby z gruntu nowym człowiekiem - ponieważ, jak sam to przyznajesz, masz zamiar słuchać nowej nauki - rozpatrz wówczas, posługując się nie tylko oczami, lecz także rozumem, jaka jest w rzeczywistości istota i postać zewnętrzna tych, których wy nazywacie bogami i za bogów też uznajecie.
2. Czyż ten oto nie jest po prostu kamieniem podobnym do innych kamieni, po jakich depczemy? Czyż tamten z brązu ma większą wartość od sprzętów odlewanych na nasz użytek? Ten znowu z drewna już gnić zaczyna, ów zaś ze srebra potrzebuje stróża, żeby go nie ukradziono. Inny jest kawałkiem żelaza, które rdza pożera, inną bryłą gliny, wcale nie szlachetniejszej od używanej zwykle do sporządzania najmniej godnych naczyń.
3. Czyż nie ukształtowały ich ogień i żelazo? Czyż nie zrobił tego rzeźbiarz, tamtego zaś brązownik, rzemieślnik kujący srebro czy urabiający glinę? Zanim zręczna ręka fachowca nadała im postać bogów, czyż każdy z tych materiałów nie zmieniał już kształtów w rzemieślniczej obróbce i czyż nie może ich zmieniać nadal? A dzisiejsze sprzęty, sporządzone z tych samych materiałów, czy mogłyby one także stać się bogami, gdyby trafiły do takiego rzemieślnika?
4. Ci natomiast bogowie, których teraz czcicie, czyż nie mogliby pod ręką ludzką przemienić się w zwykłe sprzęty? Czyż nie są oni wszyscy głusi, ślepi, pozbawieni życia, czucia i możliwości ruchu? Czyż wszyscy nie gniją, nie niszczeją?
5. Oto co nazywacie bogami, czemu służycie, czemu cześć oddajecie! W końcu sami się di nich upodobnicie.
6. Dlatego nienawidzicie chrześcijan, że takich bogów nie uznają.
7. Czy jednak wy, którzy w nich wierzycie i za bogów uważacie, nie pogardzacie nimi znacznie bardziej niż chrześcijanie? Znacznie bardziej od nich swoich bogów sami ośmieszacie i znieważacie: czcząc kamiennych i glinianych nie dajecie im żadnej straży, srebrnych zaś i złotych trzymacie w nocy pod kluczem, a w dzień stawiacie przy nich stróżów, żeby ich przypadkiem nie skradziono.
8. A kiedy pragniecie im cześć okazać, robicie im raczej przykrość jeżeli cokolwiek czują. Tego że nic nie czują, dowodzicie sami oblewając ich krwią i okadzając dymem waszych ofiar.
9. Któż z was by wytrzymał, któż by ścierpiał, gdyby jego miało to spotkać? Żaden człowiek nie zniósłby przecież dobrowolnie takiej przykrości, czuje bowiem i myśli. Kamień znosi, bo nic nie czuje: tak więc dostarczacie dowodu, że nie ma on czucia.
10. Mógłbym przytoczyć jeszcze wiele innych powodów, dla których chrześcijanie nie chcą służyć takim bogom, lecz jeśli to, co już powiedziałem, komuś nie wystarcza, sądzę że nie warto mówić więcej.
Krytyka judaizmu
III. 1. Teraz z kolei, jak sądzę, najbardziej pragniesz usłyszeć, czym różni się religia chrześcijańska od żydowskiej.
2. Żydzi mają niewątpliwie rację, kiedy stronią od bałwochwalstwa, o jakim mówiłem, a wierzą w Boga jedynego i czczą Go jako Pana wszechświata. Błądzą wszakże, kiedy oddają Mu kult w podobny sposób, jak czynią to właśnie poganie.
3. Przynosząc ofiary bożkom głuchym i nic nie czującym, Hellenowie dowodzą swej bezmyślności. Żydzi, którzy składają je Bogu jakby mógł on takich darów potrzebować, powinni wreszcie zrozumieć, że postępują nie pobożnie, ale głupio.
4. Ten bowiem, kto stworzył niebo i ziemię i wszystko, co na nich istnieje , a wszystkich nas obdarza tym, czego potrzebujemy, sam nie może potrzebować niczego z owych dóbr, jakich użycza ludziom mniemającym, że to oni Go obdarzają.
5. Nie widzę żadnej różnicy między ludźmi sądzącymi, że właściwym hołdem dla Boga jest składanie Mu ofiar z krwi, dymiącego tłuszczu i całopaleń, a tymi, co w taki sam sposób okazują swoją pobożność głuchym bożkom niezdolnym z owej czci korzystać. Wyobraź sobie, że można dać coś Temu, który niczego nie potrzebuje!...
IV. 1. Co zaś do ich skrupułów dotyczących pokarmów, przesądnego zachowywania szabatu, zarozumiałości z powodu obrzezania, obłudy ich postów i świętowania pierwszych dni miesiąca, rzeczy zgoła śmiesznych i niewartych nawet wspomnienia, nie przypuszczam, byś potrzebował w tych sprawach moich wyjaśnień.
2. Czyż bowiem spośród tego, co Bóg stworzył na użytek człowieka, godzi się wybierać jedno, jako dobrze stworzone, inne zaś odrzucać, jako niepotrzebne i zbyteczne?
3. Czyż nie jest bezbożnością spotwarzać Boga twierdząc fałszywie, że nie pozwala On czynić dobrze w dzień szabatu?
4. Czyż nie jest śmieszne chlubić się okaleczeniem ciała, jakby to był znak wybrania, który sprawia, że są szczególnie mili Bogu?
5. A kiedy obserwują gwiazdy i księżyc, żeby należycie przestrzegać dni i miesięcy, kiedy według swych własnych upodobań wyznaczają plany Boże i odpowiednie pory czy to na święto, czy na pokutę - któż by upatrywał w tym dowodu pobożności, a nie przede wszystkim głupoty?
6. Chrześcijanie postępują zatem słusznie powstrzymując się od powszechnych błędów i bezmyślności, jak również od skrupulatnego rytualizmu i zarozumiałości Żydów. Sądzę, iż wyjaśniłem ci to w sposób wystarczający, Jeśli idzie o tajemnicę ich własnej religii, nie spodziewaj się, że poznasz ją z ust człowieka.
Chrześcijaństwo w świecie
V. 1. Chrześcijanie nie różnią się od innych ludzi ani miejscem zamieszkania, ani językiem, ani strojem.
2. Nie mają bowiem własnych miast, nie posługują się jakimś niezwykłym dialektem, ich sposób życia nie odznacza się niczym szczególnym.
3. Nie zawdzięczają swej nauki jakimś pomysłom czy marzeniom niespokojnych umysłów, nie występują, jak tylu innych, w obronie poglądów ludzkich.
4. Mieszkają w miastach helleńskich i barbarzyńskich, jak komu wypadło, stosując się do miejscowych zwyczajów w ubraniu, jedzeniu, sposobie życia, a przecież samym swoim postępowaniem uzewnętrzniają owe przedziwne i wręcz paradoksalne prawa, jakimi się rządzą.
5. Mieszkają każdy we własnej ojczyźnie, lecz niby obcy przybysze. Podejmują wszystkie obowiązki jak obywatele i znoszą wszystkie ciężary jak cudzoziemcy. Każda ziemia obca jest im ojczyzną i każda ojczyzna ziemią obcą.
6. Żenią się jak wszyscy imają dzieci, lecz nie porzucają nowo narodzonych.
7. Wszyscy dzielą jeden stół, lecz nie jedno łoże.
8. Są w ciele, lecz żyją nie według ciała.
9. Przebywają na ziemi, lecz są obywatelami nieba.
10. Słuchają ustalonych praw, z własnym życiem zwyciężają prawa
11. Kochają wszystkich ludzi, a wszyscy ich prześladują.
12. Są zapoznani i potępiani, a skazani na śmierć zyskują życie.
13. Są ubodzy, a wzbogacają wielu. Wszystkiego im nie dostaje, a opływają we wszystko.
14. Pogardzają nimi, a oni w pogardzie tej znajdują chwałę. Spotwarzają ich, a są usprawiedliwieni.
15. Ubliżają im, a oni błogosławią. Obrażają ich, a oni okazują wszystkim szacunek.
16. Czynią dobrze, a karani są jak zbrodniarze. Karani radują się jak ci, co budzą się do życia.
17. Żydzi walczą z nimi jak z obcymi, Hellenowie ich prześladują, a ci , którzy ich
nienawidzą, nie umieją powiedzieć, jaka jest przyczyna tej nienawiści.
VI. 1. Jednym słowem: czym jest dusza w ciele, tym są w świecie chrześcijanie.
2. Duszę znajdujemy we wszystkich członkach ciała, a chrześcijan w miastach świata.
3. Dusza mieszka w ciele, a jednak nie jest z ciała i chrześcijanie w świecie mieszkają, a jednak nie są ze świata.
4. Niewidzialna dusza zamknięta jest w widzialnym ciele i o chrześcijanach wiadomo, że są na świecie, lecz kult, jaki oddają Bogu, pozostaje niewidziany.
5. Ciało nienawidzi duszy i chociaż go w niczym nie skrzywdziła, przecież z nią walczy, ponieważ przeszkadza mu w korzystaniu z rozkoszy. Świat też nienawidzi chrześcijan, chociaż go w niczym nie skrzywdzili, ponieważ są przeciwni jego rozkoszom.
6. Dusza kocha to ciało, które jej nienawidzi, i jego członki. I chrześcijanie kochają tych, co ich nienawidzą.
7. Dusza zamknięta jest w ciele, ale to ona właśnie stanowi o jedności ciała. I chrześcijanie zamknięci są w świecie jak w więzieniu, ale to oni właśnie stanowią o jedności świata. 8. Dusza choć nieśmiertelna, mieszka w namiocie śmiertelnym. I chrześcijanie obozują w tym, co zniszczalne, oczekując niezniszczalności w niebie.
9. Dusza staje się lepsza, gdy umartwia się przez głód i pragnienie. I chrześcijanie, prześladowani, mnożą się z dnia na dzień.
10. Tak zaszczytne stanowisko Bóg im wyznaczył, że nie godzi się go opuścić. Słowo Boże zstąpiło z nieba
VII. 1. Przekazana im nauka nie jest, jak już mówiłem, pochodzenia ziemskiego, nikt ze śmiertelnych nie wymyślił tego, czego starają się strzec tak gorliwie, i nie jest ludzki ów tajemniczy plan powierzony im do wykonania.
2. Zaiste, sam Wszechmogący, Stwórca wszechrzeczy, Bóg niewidzialny zesłał z nieba Prawdę, Słowo Święte przewyższające wszelkie rozumienie, sprawiając, że zamieszkało Ono wśród ludzi i utwierdziło się w ich sercach.
Nie posłał ludziom, jakby ktoś sobie mógł wyobrazić, jakiegoś sługi, czy to anioła, czy archanioła, jednego z duchów zawiadujących sprawami ziemskimi lub z tych, którym zlecono rządy w niebie, lecz samego Architekta i Budowniczego wszechświata. Przez Niego to Bóg stworzył niebo, przez Niego zamknął morze w określonych granicach, do Jego praw tajemniczych stosują się wszelkie żywioły. On też słońcu wytyczył miarę, jaką musi zachować w swoich dziennych podróżach, Jemu posłuszny jest księżyc, gdy mu rozkazuje, by w nocy świecił, Jego słuchają gwiazdy towarzyszące w drodze księżycowi, od Niego wszech-świat bierze swój porządek i granice, Jemu cały podlega: niebo i wszystko, co w niebie, ziemia i wszystko, co na ziemi, morze i wszystko, co w morzu, ogień, powietrze, otchłań, to, co w górze, to, co w dole, i regiony pośrednie. Jego to właśnie Bóg posłał do ludzi.
3. Czy to po, jak ktoś mógłby po ludzku pomyśleć, aby rządził, jak tyran, grozą i terrorem? Wręcz przeciwnie.
4. Z całą łaskawością i łagodnością, jak król posyła swego syna-króla; posłał Go jak Boga, posłał jako Człowieka do ludzi, posłał, by ich zbawiał, by nakłaniał, a nie zmuszał siła. Bóg bowiem nie posługuje się przemocą.
5. Posłał, by nas wzywać, a nie oskarżać, posłał, gdyż nas kocha, a nie chce sądzić.
6. Przyjdzie dzień, gdy Go pośle, aby sądził, a któż się ostoi, gdy On nadejdzie?...
7. Czy nie widzisz, że rzucają chrześcijan na pożarcie dzikim zwierzętom, aby zaparli się Pana, lecz oni nie ulegają?
8. Czy nie widzisz, że im większa jest liczba skazanych, tym więcej pojawia się nowych chrześcijan?
9. Zjawiska tego nie można uznać za dzieło ludzkie, to sprawia moc Boża. To są właśnie znaki jego przyjścia.
VIII. 1. Któż bowiem z ludzi zdołał kiedykolwiek dojść do zrozumienia, czym jest Bóg, zanim On sam nie przyszedł?
2. Chyba, że chcesz wierzyć w te głupie i próżne pomysły przemądrzałych filozofów! Jedni mówili, że Bóg jest ogniem - nazwali Bogiem ten ogień, w który sami
iść mają. Inni upatrywali go w wodzie lub jakimś innym jeszcze żywiole stworzonym przez Boga.
3. A przecież gdyby choć jeden z tych pomysłów uznać za słuszny, równie łatwo można by ogłosić Bogiem każdą inną rzecz stworzoną!
4. Wszystko to jednak są baśnie i oszustwa tych szarlatanów.
5. Nikt z ludzi Go nie widział ani nie poznał, On sam siebie objawił.
6. Objawił się zaś przez wiarę, gdyż jej jednej dane jest oglądać Boga.
7. Władca bowiem i Budowniczy wszechświata, Bóg, który stworzył wszystko i rozporządził zgodnie z ustalonym porządkiem, jest nie tylko pełen miłości do ludzi, lecz i bardzo cierpliwy.
8. On zawsze był taki, taki jest i będzie: miłosierny, dobry, nieskory do gniewu, wierny swojemu słowu. On jest dobry.
9. Powziąwszy zaś plan niewypowiedzianej wspaniałości, podzielił się swymi zamysłami tylko ze swoim Synem.
10. Dopóki zatem utrzymywał wszystko w tajemnicy i skrywał swoje mądre zamiary, dopóty mogło się wydawać, że nas zaniedbuje i że się o nas nie troszczy.
11. Kiedy jednak przez swego umiłowanego Syna odsłonił i objawił to , co przygotował od początku, jednocześnie wszystko nam razem ofiarował: pozwolił i uczestniczyć w swoich dobrodziejstwach, pozwolił i widzieć, i rozumieć. Któż by mógł kiedykolwiek tego
oczekiwać?
Cierpliwość Boża i nasze zbawienie
IX. 1. Tak więc Bóg wszystko ułożył u siebie ze swoim Synem, lecz aż do ostatnich czasów dopuszczał, byśmy ulegając własnym zachciankom dawali się ponosić nieuporządkowanym popędom, zwodzeni przez rozkosze i pożądanie. A nie postępował tak dlatego, że znajdował jakąś przyjemność w naszych grzechach. Nie zgadzając się bynajmniej na ówczesne panowanie zła, tolerował je tylko przygotowując obecne panowanie sprawiedliwości, abyśmy przekonali się najpierw, że nasze własne postępowanie czyni nas niegodnymi życia, dzięki Bożemu miłosierdziu stali się teraz godni tego daru. Pozostawieni sobie okazaliśmy się niezdolni wejść do Królestwa Bożego, a dzisiaj zdolność tę daje nam moc Bożą.
2. Kiedy dopełnił się nasza niegodziwość i stało się całkiem oczywiste, że zapłatą, jaką można za nią oczekiwać, jest tylko kara i śmierć, wówczas to przyszedł czas, który Bóg wyznaczył, aby odtąd objawiać swoją dobroć i swoją potęgę. O jakże niewypowiedzianie wielka jest łaskawość Boga i Jego miłość dla ludzi!
Nie znienawidził nas, nie odtrącił, nie pamiętał nam złego, lecz długo okazywał cierpliwość, długo nas znosił. Litując się nad nami sam wziął na siebie nasze grzechy, swego własnego Syna wydał jako okup za nas, świętego za niegodziwych, niewinnego za grzeszników, sprawiedliwego za niesprawiedliwych, niezniszczalnego za zniszczalnych, nieśmiertelnego za śmiertelnych.
3. Cóż bowiem innego mogłoby zakryć nasze grzechy, jeśli nie Jego sprawiedliwość?
4. W kim moglibyśmy znaleźć usprawiedliwienie, jeśli nie w Nim tylko, w Synu Bożym?
5. O wspaniała wymiano! O arcydzieło niezgłębione! O nieoczekiwane dobrodziejstwo! Niegodziwość wielu znika w sprawiedliwości Jednego, a sprawiedliwość Jednego wielu niegodziwych usprawiedliwiła.
6. W czasach minionych dowiódł, że nasza natura nie może dostąpić życia, teraz zaś wskazał Zbawcę, który zbawia i to także, co nie może być zbawione. W ten dwojaki sposób chciał w nas wzbudzić wiarę w swoją dobroć, chciał, byśmy widzieli w Nim żywiciela, ojca, mistrza, doradcę, lekarza, rozum, światło, godność, chwałę, siłę, życie, abyśmy przestali troszczyć się nadmiernie o ubranie i o pożywienie.
Szczęście chrześcijan
X. 1. I ty również, jeśli tej wiary serdecznie zapragniesz i jeśli ją przyjmiesz, poznasz Ojca.
2. Bóg bowiem umiłował ludzi. Dla nich stworzył świat. Im poddał wszystko, co jest na ziemi. Ich obdarzył myślą i rozumem. Im tylko pozwolił spoglądać w górę, ku niebu. Ich to ukształtował na swój obraz. Im posłał swego Syna jednorodzonego. Im również obiecał królestwo niebieskie i da je tym, którzy Go miłują.
3. A gdy Go poznasz, pomyśl, jak wielka radość cię napełni! Jak będziesz kochał Tego, który pierwszy tak bardzo cię umiłował!
4. Kochając zaś, nauczysz się naśladować jego dobroć. A nie dziw się, że człowiek może naśladować Boga. Może, jeśli Bóg zechce.
5. Tyranizować bliźniego, dążyć do przewagi nad słabszymi, bogacić się i krzywdzić ubogich, to wszystko szczęścia nie przynosi, i w taki sposób nikt Boga nie naśladuje. Tego rodzaju postępowanie nie ma nic wspólnego z jego majestatem.
6. Kto jednak bierze na siebie brzemię bliźniego, kto będąc w czymś bogatszy użycza ze swych dóbr mniej szczęśliwemu. Kto uważa, że wszystko, co ma otrzymał od Boga, i dlatego daje potrzebującym, stając się sam niejako bogiem dla tych, których obdarza, ten prawdziwie naśladuje Boga
7. Możesz przebywając na ziemi widzieć, jak Bóg rządzi w niebie, możesz głosić tajemnice Boże, możesz kochać i podziwiać ludzi znoszących męczeństwo, aby nie zaprzeć się Boga, możesz odrzucić ułudę i oszustwo świata, jeśli tylko zrozumiesz, co naprawdę znaczy żyć w niebie, jeśli wzgardzisz tym, co tutaj wydaje się śmiercią, a będziesz się lękał śmierci rzeczywistej, jaka oczekuje skazanych na ogień wieczny, karę ostateczną dla tych, którzy weń popadną.
8. Kiedy ów ogień poznasz, wówczas będziesz podziwiał i mienił szczęśliwymi ludzi dla sprawiedliwości cierpiących ogień na ziemi ...
Objawienie tajemnic Bożych
XI. 1. Nie mówię nic szczególnego, nie szukam paradoksów, lecz jako uczeń Apostołów jestem nauczycielem narodów, a to, co sam otrzymałem, przekazuję wiernie wszystkim, którzy pragną być uczniami prawdy.
2. Któż bowiem właściwie pouczony i na nowo zrodzony przez łaskawość Słowa, nie starałby się poznać jak najlepiej tej nauki, jaką Słowo jasno wyłożyło swoim uczniom? Im to Słowo objawione objawiło prawdę, a mówiło otwarcie. Nie rozumiane przez niedowiarków, objawiło wszystko swoim uczniom, którzy uznani przez Nie za wiernych dostąpili poznania tajemnic Ojca.
3. Dlatego Bóg posłał Słowo, by światu się objawiło, a wzgardzone przez własny lud, głoszone przez Apostołów, znalazło wiarę wśród narodów.
4. On, który był od początku, objawił się jako nowy, okazał się pradawnym i rodzi się zawsze młody w sercach świętych.
5. On, wieczny, dziś uznany jest Synem. Przez Niego bogaci się Kościół, a łaska rozkwita się i mnoży się w świętych. Daje ona zrozumienie, odsłania tajemnice, zwiastuje stosowne pory, raduje się z wiernych, którzy zobowiązań wiary nie łamią i nie przekraczają granic wytyczonych przez Ojców.
6. I oto wszędzie sławi się poszanowanie prawa, znajduje uznanie misja proroków, umacnia się wiara w Ewangelię, zachowana jest nauka Apostołów, a łaska Kościoła raduje się głośno.
7. Nie zasmucaj tej łaski, a poznasz tajemnice, jakie Słowo mówi, kiedy zechce i przez kogo Mu się spodoba.
8. Słowo skłoniło nas bowiem swoją wolą i rozkazem, abyśmy wszystko to z wielką starannością tu przedstawili, my zaś dzielimy się z wami pełni miłości do owych prawd objawionych.
XII. 1. Zbliżcie się i słuchajcie gorliwie, a dowiecie się, jak wielkie łaski daje Bóg tym, którzy Go prawdziwie miłują. Stają się oni ogrodem rozkoszy. Wyrasta w nim nadzwyczaj płodne drzewo, pełne soków żywotnych, i oto zdobią się w najróżniejsze owoce.
2. W tym ogrodzie posadzone zostało drzewo poznania i drzewo życia, lecz to nie drzewo poznania zabija: zabija nieposłuszeństwo.
3. Nie bez powodu jest napisane, że na początku Bóg posadził w środku raju drzewo poznania i drzewo życia: przez poznanie wskazał drogę do życia. Pierwsi ludzi nie umieli się nim właściwie posłużyć, a wąż ich zwiódł i uczynił nagimi.
4. Nie ma bowiem życia bez poznania ani bezpiecznego poznania bez życia. Dlatego te dwa drzewa zostały obok siebie posadzone.
5. Ten ukryty sens zrozumiał Apostoł, kiedy, ganiąc wiedzę uprawianą z lekceważeniem prawdy i praw życia, powiada: Wiedza wbija w pychę, miłość zaś buduje . Kto mniema, że coś wie, nie mając prawdziwej wiedzy, to jest takiej, jakiej życie daje świadectwo, ten nie wie nic: wąż go zwodzi, gdyż nie kocha życia.
6. Kto zaś łączy wiedzę z bojaźnią i szczerzę szuka życia, ten sieje w nadziei i może oczekiwać owoców.
7. Niechaj poznanie będzie twoim sercem, a Słowo Prawdy, na które się otwierasz, twoim życiem.
8. Jeśli takie drzewo w tobie wyrośnie i jeśli zapragniesz jego owoców, zawsze będziesz zbierał to, co chcesz otrzymać od Boga, to, czego wąż nie może dosięgnąć ani jego podstęp skazić. Już Ewa nie ulega grzechowi, lecz Dziewica wyznaje swą wiarę. Zbawienie się ukazuje. Apostołowie obdarzeni są zrozumieniem, Pascha Pana nadchodzi, czasy się wypełniają, a dostrajając harmonię kosmiczną Słowo z radością naucza świętych. Przez Syna uwielbiony jest Ojciec, któremu chwała na wieki. Amen.
środa, 2 listopada 2016
Wielka święta radzi jak w 10 krokach polepszyć swoją modlitwę
Trzeba przyznać, że miała w tym wielkie doświadczenie. Przekonajcie się, czego można się od niej nauczyć.
Św. Teresa z Ávili, zwana Wielką, żyła w latach 1515-1582. Była mistyczką, reformatorką zakonu karmelitanek. Beatyfikował ją papież Paweł V w 1614 r., kanonizował Grzegorz XV w 1622 r., a Paweł VI w 1970 r. ogłosił doktorem Kościoła.
1. Modlitwa, aby była prawdziwa, musi się wspomagać postem, dyscypliną i milczeniem, gdyż modlitwa i troska o swoje zadowolenie są nie do pogodzenia.
2. Cały fundament modlitwy musi być oparty na pokorze. Im bardziej się dusza zniża na modlitwie, tym bardziej Bóg ją wznosi.
3. Pierwsza nauka, jaką nam Mistrz niebieski daje co do modlitwy, to abyśmy się modlili na osobności, jak On sam zawsze to czynił, ile razy się modlił; nie żeby tego potrzebował dla siebie, ale aby nas przykładem swoim nauczyć. Niepodobna rozmawiać zarazem z Bogiem i ze światem; a przecież wielu jest takich, którzy chcą dokazać tej rzeczy niepodobnej, modląc się i zarazem przysłuchując wszystkiemu, co wkoło nich się mówi, albo zatrzymując się myślą nad lada rzeczą, która im przyjdzie do głowy, i nie starając się zgoła o powściągnięcie tych świadomych i dobrowolnych roztargnień. Że taki sposób traktowania modlitwy nie uchodzi, tego nie trzeba dowodzić.
4. Droga modlitwy nie polega na tym, aby wiele myśleć, ale wielce miłować; i dlatego czyńcie właśnie to, co bardziej będzie was przebudzać do miłowania.
5. Modlitwa pańska będzie wam księgą nad wszystkie książki najlepszą, którą jeśli będziecie czytać z miłością i pokorą, j eśli w tym zachowacie pilność, nic więcej nie będzie wam potrzebne.
6. Nie długość czasu poświęconego na modlitwę stanowi o postępie duszy. Bo i te posługi zewnętrzne, gdy na nich przez posłuszeństwo czy dla pożytku drugich czas trawicie, wielką wam będą do postępu wewnętrznego pomocą i w jednej chwili lepiej was mogą przysposobić do zapałów miłości Bożej niż długie godziny rozmyślania.
7. Modlić się za dusze pozostające w grzechu śmiertelnym to prawdziwie wielka jałmużna i uczynek w najwyższym stopniu miłosierny.
8. Roztargnienia na modlitwie to rzecz nieunikniona, zatem ani niepokoić się tym, ani martwić nie powinniśmy. Nie zważajmy na wyobraźnię i jej wybryki. Niech sobie lata i kręci się ta żegotka młyńska jak jej się podoba, a my tymczasem mielmy naszą mąkę, spokojnie dalej pracując wolą i rozumem.
9. Me rozumiem, czego obawiają się ci, którzy lękają się rozpocząć modlitwę myślną, ani nie wiem, czego się boją. Demon dobrze wie, co robi, wzbudzając ten strach, aby naprawdę wyrządzić nam krzywdę, gdyż wzbudzając te lęki, powoduje, że nie myślę o tym, czym obraziłam Boga, ani o tym, jak wiele Mu zawdzięczam, ani że istnieje piekło i że istnieje chwała, ani o wielkich trudach i boleściach, które Pan przeszedł dla mnie.
10. Przez modlitwę - jeśli dusza w niej wytrwa, pomimo grzechów i pokus, i upadków na tysiące sposobów, które demon podsuwa - Pan doprowadzi ją, w końcu, do portu zbawienia.
6 LISTOPADA 2016 Niedziela
XXXII niedziela zwykła
(Łk 20,27-38)
Podeszło do Jezusa kilku saduceuszów, którzy twierdzą, że nie ma zmartwychwstania, i zagadnęli Go w ten sposób: Nauczycielu, Mojżesz tak nam przepisał: Jeśli umrze czyjś brat, który miał żonę, a był bezdzietny, niech jego brat weźmie wdowę i niech wzbudzi potomstwo swemu bratu. Otóż było siedmiu braci. Pierwszy wziął żonę i umarł bezdzietnie. Wziął ją drugi, a potem trzeci, i tak wszyscy pomarli, nie zostawiwszy dzieci. W końcu umarła ta kobieta. Przy zmartwychwstaniu więc którego z nich będzie żoną? Wszyscy siedmiu bowiem mieli ją za żonę. Jezus im odpowiedział: Dzieci tego świata żenią się i za mąż wychodzą. Lecz ci, którzy uznani zostaną za godnych udziału w świecie przyszłym i w powstaniu z martwych, ani się żenić nie będą, ani za mąż wychodzić. Już bowiem umrzeć nie mogą, gdyż są równi aniołom i są dziećmi Bożymi, będąc uczestnikami zmartwychwstania. A że umarli zmartwychwstają, to i Mojżesz zaznaczył tam, gdzie jest mowa "O krzaku", gdy Pana nazywa Bogiem Abrahama, Bogiem Izaaka i Bogiem Jakuba. Bóg nie jest [Bogiem] umarłych, lecz żywych; wszyscy bowiem dla Niego żyją.
Podeszło do Jezusa kilku saduceuszów, którzy twierdzą, że nie ma zmartwychwstania, i zagadnęli Go w ten sposób: Nauczycielu, Mojżesz tak nam przepisał: Jeśli umrze czyjś brat, który miał żonę, a był bezdzietny, niech jego brat weźmie wdowę i niech wzbudzi potomstwo swemu bratu. Otóż było siedmiu braci. Pierwszy wziął żonę i umarł bezdzietnie. Wziął ją drugi, a potem trzeci, i tak wszyscy pomarli, nie zostawiwszy dzieci. W końcu umarła ta kobieta. Przy zmartwychwstaniu więc którego z nich będzie żoną? Wszyscy siedmiu bowiem mieli ją za żonę. Jezus im odpowiedział: Dzieci tego świata żenią się i za mąż wychodzą. Lecz ci, którzy uznani zostaną za godnych udziału w świecie przyszłym i w powstaniu z martwych, ani się żenić nie będą, ani za mąż wychodzić. Już bowiem umrzeć nie mogą, gdyż są równi aniołom i są dziećmi Bożymi, będąc uczestnikami zmartwychwstania. A że umarli zmartwychwstają, to i Mojżesz zaznaczył tam, gdzie jest mowa "O krzaku", gdy Pana nazywa Bogiem Abrahama, Bogiem Izaaka i Bogiem Jakuba. Bóg nie jest [Bogiem] umarłych, lecz żywych; wszyscy bowiem dla Niego żyją.
Wyobraźmy sobie siebie samych przed Bogiem, aniołami, Maryją i świętymi w niebie.
PROŚBA O OWOC MODLITWY:
Prośmy o umocnienie wiary w zmartwychwstanie, życie wieczne i świętych obcowanie.
PUNKTY POMOCNE DO MODLITWY:
1. CO JEST WAŻNE?
Saduceusze nie cieszyli się dobrą sławą w starożytnym judaizmie, gdyż odrzucali wiarę w zmartwychwstanie i istnienie aniołów. Opierali się głównie na Pięcioksięgu. Aby ośmieszyć ideę zmartwychwstania i skompromitować Jezusa wykorzystują prawo lewiratu (Pwt 25, 5). Prawo nakazywało mężczyźnie wzbudzić potomka, w sytuacji śmierci brata i bezdzietności bratowej. Było ono wyrazem ekonomicznej i społecznej troski o wdowy. Saduceusze nawiązują do Księgi Tobiasza, w której zazdrosny demon Asmodeusz zabił siedmiu mężów Sary (Tb 3, 7n). Wobec tego pojawia się pytanie, czyją żoną będzie po śmierci?
Pytanie saduceuszów jest pustą retoryką, która nie dotyka istoty problemów i przerzuca uwagę na rzeczy drugorzędne. Podobną retorykę obserwujemy u nas w polityce i massmediach. Zamiast podejmować poważne problemy dotyczące życia i egzystencji (ekonomiczne, społeczne), politycy (i dziennikarze) zajmują się pseudoproblemami, kazuistyką, zaciemnianiem tego, co istotne. Świadomie lub nie ulegają pułapce saduceuszów. Podobna postawa może zagrażać naszemu życiu duchowemu. Zamiast podejmować duchowe i egzystencjalne pytania o sens i wartość życia możemy pozostawać na ich obrzeżach, zajmując się tym, co względne lub nieistotne.
Czy nie próbuję zaciemniać ogólnikami, teorią istotnych problemów mojego życia? Czy nie uciekam w sprawy zewnętrzne, by nie wchodzić w głębię samego siebie i prawdy o sobie? Jakie sprawy wżyciu są dla mnie naprawdę ważne?
2. BÓG ŻYWYCH
Jezus w odpowiedzi pomija problem kazuistyki i dotyka głębi problemu. Odwołuje się do Wj 3, 6, gdzie jest mowa o Bogu żywym. Jezus odwołuje się do serca Pisma, do korzeni. Jeżeli Bóg jest Bogiem żywych, musiał wzbudzić do życia Abrahama, Izaaka i Jakuba. Jeżeli Bóg kocha człowieka, nie może pozostawić go w mocy śmierci. I to jest Dobra Nowina dla nas. Nasze życie wykracza poza doczesną związaną z cierpieniem i bólem ziemską egzystencję. Jego celem jest Bóg, jest Miłość która przetrwa śmierć.
Życie duchowe przekracza ziemski wymiar myślenia, nie obowiązują w nim prawa rozwoju ani narodzin i śmierci. Wszystko będzie nowe, duchowe, oczywiste, przeniknięte Bogiem i miłością. Będziemy równi aniołom, a więc nie podlegający ludzkiemu wymiarowi hierarchii. Co więcej, będziemy w dosłownym tego słowa znaczeniu dziećmi Bożymi. Rzeczywistość, której doświadczamy na ziemi w zwierciadle, ukaże się w pełni. Św. Jan pisze: Umiłowani, obecnie jesteśmy dziećmi Bożymi, ale jeszcze się nie ujawniło, czym będziemy. Wiemy, że gdy się objawi, będziemy do Niego podobni, bo ujrzymy Go takim, jakim jest (1 J 3, 2). Zmartwychwstanie nie jest „ożywieniem trupa” czy tylko przedłużeniem życia ziemskiego (jak sądzili faryzeusze), ale „jakościowym skokiem”, nową egzystencją, w której uczestniczy cała przemieniona osoba (por. 1 Kor 15, 35nn).
Czy prawda o zmartwychwstaniu i życiu wiecznym jest mi bliska? W jaki sposób żyję na ziemi perspektywą wieczności? Czy codzienne troski i zmartwienia nie zagłuszają świadomości mojego powołania do nieba, do nieśmiertelności?
Jaki obraz Boga noszę w swoim sercu? Czy Bóg miłości jest mi bliski? Czy wierzę w Boga żywego, osobowego, czy raczej jest dla mnie ideą, nieokreślonym Absolutem „bez twarzy”?
ROZMOWA KOŃCOWA:
Módlmy się, aby codzienne poznawanie Boga zbliżało nas do oglądania Go „twarzą w twarz”.
Stanisław Biel SJ
środa, 26 października 2016
30 PAŹDZIERNIKA 2016 Niedziela
XXXI niedziela zwykła(Łk 19,1-10)
Jezus wszedł do Jerycha i przechodził przez miasto. A był tam pewien człowiek, imieniem Zacheusz, zwierzchnik celników i bardzo bogaty. Chciał on koniecznie zobaczyć Jezusa, kto to jest, ale nie mógł z powodu tłumu, gdyż był niskiego wzrostu. Pobiegł więc naprzód i wspiął się na sykomorę, aby móc Go ujrzeć, tamtędy bowiem miał przechodzić. Gdy Jezus przyszedł na to miejsce, spojrzał w górę i rzekł do niego: Zacheuszu, zejdź prędko, albowiem dziś muszę się zatrzymać w twoim domu. Zeszedł więc z pośpiechem i przyjął Go rozradowany. A wszyscy, widząc to, szemrali: Do grzesznika poszedł w gościnę. Lecz Zacheusz stanął i rzekł do Pana: Panie, oto połowę mego majątku daję ubogim, a jeśli kogo w czym skrzywdziłem, zwracam poczwórnie. Na to Jezus rzekł do niego: Dziś zbawienie stało się udziałem tego domu, gdyż i on jest synem Abrahama. Albowiem Syn Człowieczy przyszedł szukać i zbawić to, co zginęło.
OBRAZ DO MODLITWY: wyobraźmy
sobie Jezusa przechodzącego przez miasto Jerycho i spotykającego
celnika Zacheusza, do którego wprasza się w gościnę, mimo że ta jego
decyzja zgorszy towarzyszących Mu ludzi z tłumu.
PROŚBA O OWOC MODLITWY: prośmy
o tak mocne pragnienie zobaczenia Jezusa, byśmy nie bali się podjąć
dla tego każdego wysiłku i nawet narazić się na ośmieszenie.
PUNKTY POMOCNE DO MODLITWY:
1. Chciał on koniecznie zobaczyć Jezusa
Mamy
tu spotkanie Jezusa z bogatym Żydem, przełożonym poborców podatkowych w
Jerycho. Celnicy Jerycha należeli do bogatszych w Palestynie, bo ich
miasto leżało na trasie z Arabii do Palestyny, którą przewożono wiele
towarów wschodnich. Zacheusz będąc niskiego wzrostu, dla uzyskania
możliwości zobaczenia Jezusa podejmuje dosyć nietypową decyzję,
wchodząc na przydrożną sykomorę, z której mógłby bez trudności zobaczyć
przechodzącego w pobliżu Jezusa. Nie tylko musi zdobyć się przy tym na
pewien wysiłek, ale także ryzykuje ośmieszenie wobec ludzi, którzy na
tym drzewie go zobaczą.
Czy
w nas jest tak wielkie pragnienie zobaczenia Jezusa? Jaki wysiłek
jesteśmy w stanie podjąć, by móc to osiągnąć? Czy potrafimy dla
zrealizowania tego pragnienia zaryzykować również ośmieszenie przed
innymi ludźmi?
2. Zacheuszu, zejdź prędko, albowiem dziś muszę się zatrzymać w twoim domu
Kiedy Jezus
dotarł z tłumem pod drzewo, na którym był Zacheusz, nie tylko go
zauważył, ale również dla niego specjalnie się zatrzymał. Co więcej,
wprosił się w gości do jego domu. Fakt przyjęcia gościny u pogardzanego
człowieka wzbudził szemranie tłumów otaczających Jezusa. Celnik
otrzymał o wiele więcej niż oczekiwał. Jezus wynagrodził jego
pragnienie i cały wysiłek, jaki dla jego realizacji podjął. Jezus nie
tylko chce zobaczyć jego dom czy też go odwiedzić, lecz wręcz zapowiada
mu, że musi się w nim zatrzymać!
Czy
pozwalamy Panu Jezusowi wprosić się do naszego domu wtedy, kiedy On
tego chce, nawet jeśli wcześniej takiej możliwości nie przewidywaliśmy?
Czy mamy świadomość, że od Niego często otrzymujemy dużo więcej niż
oczekujemy? Czy już takich sytuacji w życiu doświadczyliśmy?
3. Panie, oto połowę mego majątku daję ubogim
Dla
Zacheusza jest to szczególna godzina łaski, wnosząca ogromną radość w
jego zagubione w życiu serce. Jezus nie waha się nazwać go synem
Abrahama, co zapewne dodatkowo zgorszy otaczające Go tłumy. I tłumaczy
tym zdumionym sytuacją tłumom swoją misję pasterską, polegającą na
szukaniu tego, co zginęło. Jezus „odnalazł” Zacheusza w jego
zagubieniu, i to zaowocowało w postawie celnika, którą wyraża wobec
wszystkich obiecując, że połowę swego majątku da ubogim, a jeśli kogo w
czym skrzywdził, to zwróci mu poczwórnie. Zacheusz czyni to, mimo że
Jezus wcale mu tego nie nakazał, i czyni to rozradowany.
Czy
mamy tak głębokie duchowe doświadczenie bliskości Jezusa, że otwiera
to hojnie nasze serca na innych ludzi? Czy jest w nas wrażliwość na
ubogich i na tych, których w taki czy inny sposób skrzywdziliśmy?
ROZMOWA KOŃCOWA: powierzmy
Jezusowi nasze pragnienia serca, a szczególnie to, by móc Go zobaczyć i
potem ugościć w naszym domu. Obiecajmy Mu zaangażowanie z naszej
strony w tym, by móc Go spotkać na naszej drodze życia. I zastanówmy
się wobec Niego, co moglibyśmy oddać z tego, co posiadamy,
potrzebującym ludziom, i czy potrafimy wynagrodzić w jakiś sposób tym,
których w naszym życiu skrzywdziliśmy.
Opracował O. Tadeusz Hajduk SJ
środa, 19 października 2016
23
PAŹDZIERNIKA 2016 Niedziela
XXX niedziela zwykła
(Łk
18,9-14)
Jezus powiedział do niektórych, co ufali sobie, że są sprawiedliwi, a innymi gardzili, tę przypowieść: Dwóch ludzi przyszło do świątyni, żeby się modlić, jeden faryzeusz a drugi celnik. Faryzeusz stanął i tak w duszy się modlił: Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie, zdziercy, oszuści, cudzołożnicy, albo jak i ten celnik. Zachowuję post dwa razy w tygodniu, daję dziesięcinę ze wszystkiego, co nabywam. Natomiast celnik stał z daleka i nie śmiał nawet oczu wznieść ku niebu, lecz bił się w piersi i mówił: Boże, miej litość dla mnie, grzesznika. Powiadam wam: Ten odszedł do domu usprawiedliwiony, nie tamten. Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony.
Jezus powiedział do niektórych, co ufali sobie, że są sprawiedliwi, a innymi gardzili, tę przypowieść: Dwóch ludzi przyszło do świątyni, żeby się modlić, jeden faryzeusz a drugi celnik. Faryzeusz stanął i tak w duszy się modlił: Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie, zdziercy, oszuści, cudzołożnicy, albo jak i ten celnik. Zachowuję post dwa razy w tygodniu, daję dziesięcinę ze wszystkiego, co nabywam. Natomiast celnik stał z daleka i nie śmiał nawet oczu wznieść ku niebu, lecz bił się w piersi i mówił: Boże, miej litość dla mnie, grzesznika. Powiadam wam: Ten odszedł do domu usprawiedliwiony, nie tamten. Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony.
PROŚBA O OWOC MODLITWY: prośmy o zrozumienie tej prawdy, której Jezus tu naucza, i o zdolność do wprowadzania jej w życie; o zdolność wyrażania w naszej modlitwie całej prawdy o sobie wobec Boga.
PUNKTY POMOCNE DO MODLITWY:
1. Dwóch ludzi przyszło do świątyni, żeby się modlić
Dzisiejszą przypowieść kieruje Jezus przede wszystkim do podejrzliwie obserwujących go faryzeuszy, którzy sami byli przekonani o swojej nienagannej religijnej poprawności, ale równocześnie żywili w sercu głęboką pogardę do innych ludzi, szczególnie tych, których oceniali jako poważnych grzeszników. Jezus mówi do nich przypowieść o ich przychodzeniu do świątyni na modlitwę, pokazując równocześnie także przychodzącego na modlitwę kogoś z tej grupy, która oni gardzili. Myślę, że ci ostatni słuchający tej opowieści mogli poczuć w sercu nadzieję.
My też przychodzimy do naszych świątyń, czy jednak zawsze po to, by się w nich modlić do Boga? A jeśli tak, to jak ta nasza modlitwa wygląda? Możemy skonfrontować to z postawami tych dwu opisanych dalej przez Jezusa ludzi.
2. Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie, zdziercy, oszuści, cudzołożnicy
Faryzeusz zwraca się do Boga z dziękczynieniem, ale więcej w nim zwraca uwagi na samego siebie jako centrum tej modlitwy, oraz na innych ludzi, z którymi się porównuje dla pokazania swojej wyższości, niż na Boga samego, do którego te słowa wypowiada. A potem w dalszej części swej modlitwy przypomina Bogu o poprawności swego zachowania odnośnie postów i składanej ze wszystkiego dziesięciny. I ponownie to on sam tu pozostaje w centrum. Modlitwą swoją więc bardziej gloryfikuje samego siebie niż uwielbia Boga. A w dodatku wobec innych ludzi ma w sobie tylko pogardę. Nie jest miłe Bogu tego typu dziękczynienie, płynące z przeświadczenia o braku jakiegokolwiek zła w sobie i przekonania o całkowitej poprawności w czynieniu dobra.
Jakie jest nasze dziękczynienie Bogu za pokusy, które pokonaliśmy, i za natchnienia, za którymi poszliśmy? Czy mamy w tym świadomość, że cokolwiek dobrego by się wydarzyło w naszym życiu, jest to wyłączną zasługą Boga i właśnie Jego należy wielbić za wszystko? Czy nie mamy tendencji, by gardzić ludźmi i porównywać się z tymi, co wydają się mieć więcej grzechów niż my?
3. Boże, miej litość dla mnie, grzesznika.
Zupełnie inaczej wygląda modlitwa celnika, który pełen uniżenia nawet nie śmie podnieść oczu do Boga, lecz bijąc się pokornie w piersi wyznaje swoją grzeszność, i to nawet bez nazywania po imieniu swoich grzechów. Nie skupia się on na sobie, czy też na swoich grzechach, lecz skupia się na Bogu, od którego oczekuje przejawów litości wobec jego małości. Nie usprawiedliwia się ze swoich grzechów ani nawet nie obiecuje, że się z nich na pewno poprawi, lecz ufa jedynie Bożemu miłosierdziu. I to on odchodzi ze świątyni usprawiedliwiony przez Boga, który mu jego grzechy odpuszcza i daje łaskę do dalszej walki z pokusami.
Czy mamy poczucie swojej grzeszności i czy mamy serce otwarte na Boże miłosierdzie? Czy w stawaniu przed Bogiem z naszymi słabościami potrafimy bardziej zawierzać Jego miłosierdziu niż zajmować się swoimi grzechami? Czy nie szukamy czasem usprawiedliwienia naszych grzechów, zamiast zgodzić się, że byliśmy słabi, i trzeba prosić o litość miłującego nas Boga?
ROZMOWA KOŃCOWA: stańmy przed Jezusem w świątyni naszego serca i najpierw uznajmy i poczujmy swoją grzeszność bez wnikania w jej przejawy, prosząc z celnikiem o Boże miłosierdzie. A potem spróbujmy spojrzeć z wdzięcznością w naszą codzienność unikając postawy faryzejskiej, czyli zobaczmy Boga czuwającego nad tym, byśmy nie ulegali pokusie i Boga dającego nam możliwości czynienia dobra wobec innych. Prośmy też, byśmy do nikogo w sercu nie żywili nigdy pogardy.
Opracował O. Tadeusz Hajduk SJ
piątek, 14 października 2016
Lektura duchowa Biblii
Raniero Cantalamessa
1. Pismo Święte natchnione przez Boga
W Drugim Liście do Tymoteusza zawarte jest znane stwierdzenie: "Wszelkie Pismo jest natchnione przez Boga" (2 Tm 3, 16). Wyrażenie, które zostało przetłumaczone jako "jest natchnione przez Boga" lub "o Boskim natchnieniu", w języku oryginalnym zawiera się w jednym słowie theopneustos, które zawiera jednocześnie dwa słowa: Bóg (Theos) i Duch (Pneuma). Słowo to posiada dwa fundamentalne znaczenia: jedno bardzo znane, drugie zwykle pomijane, choć nie mniej ważne od pierwszego.
Znaczenie bardziej znane jest pasywne, podkreślane we współczesnych tłumaczeniach: Pismo Święte "jest natchnione przez Boga". Inny fragment Nowego Testamentu w ten sposób wyjaśnia to znaczenie: "Kierowani Duchem Świętym mówili od Boga święci ludzie"(2 P 1, 21). Jest to, krótko mówiąc, klasyczna doktryna o Boskim natchnieniu Pisma Świętego, którą wyznajemy jako artykuł wiary w Credo, kiedy mówimy, że "Duch Święty mówił przez proroków".
Doktryna ta odwołuje się do samego źródła całego misterium chrześcijańskiego, jakim jest Trójca Święta, tzn. jedność i odrębność trzech Boskich Osób. Duch Święty towarzyszy Słowu tak, jak w łonie Trójcy Świętej tchnienie Ducha Świętego jest związane z narodzeniem Słowa. Jak we Wcieleniu Duch Święty zstępuje na Maryję, aby Słowo stało się ciałem w jej łonie, tak też analogicznie (ale nie identycznie) Duch Święty działa w natchnionym pisarzu, uzdalniając go do tego, aby przyjął Słowo Boże i "wcielił" je w język ludzki.
Możemy wyobrazić sobie w ludzkich obrazach to wydarzenie, samo w sobie tajemnicze, natchnienia: Bóg "dotyka" swoim Boskim palcem - tzn. żywotną energią, którą jest Duch Święty ów tajemniczy punkt, w którym duch ludzki otwiera się na nieskończoność i stąd owo dotknięcie - samo w sobie bardzo proste i chwilowe, jakim jest Bóg, które je prowokuje - rozchodzi się, jak fala dźwiękowa, na wszystkie władze człowieka - wolę, inteligencję, wyobraźnię i serce - przekładając się na myśli, obrazy i słowa. Powstaje tajemnicze przejście od boskiego poruszenia do rzeczywistości stworzonej, które można zaobserwować we wszystkich dziełach Boga ad extra: w stworzeniu, wcieleniu, w udzielaniu łaski.
Rezultat w ten sposób osiągnięty to rzeczywistość teandryczna, tzn. całkowicie Boska i całkowicie ludzka: dwa elementy wewnętrznie złączone choć nie "zmieszane". Magisterium Kościoła - w encyklikach Providentissimus Deus Leona XIII oraz Divino afflante Spiritu Piusa XII - mówi nam, że dwa elementy, boski i ludzki, pozostały nienaruszone. Bóg jest autorem głównym, ponieważ przyjmuje na siebie odpowiedzialność za to, co zostało napisane, determinując jego treść przez działanie swego Ducha; święty pisarz jednak jest również autorem w pełnym tego słowa znaczeniu, ponieważ współpracuje w sposób istotny w tym dziele, poprzez swoją zwykłą, ludzką działalność, którą Bóg posługuje się jak narzędziem. Bóg mówili Ojcowie - jest jak muzyk, który dotykając strun liry, sprawia, że drgają. Dźwięk jest całkowicie dziełem muzyka, ale nie istniałby bez strun liry.
Zazwyczaj podkreśla się w tym cudownym boskim dziele, tylko jeden efekt: bezbłędność Biblii, tzn., fakt, że Biblia nie zawiera żadnego błędu (jeśli rozumiemy "błąd" właściwie, tzn. jako brak ludzkich treści zawartych w określonym kontekście kulturowym, a więc wyrażonych przez tego, który pisze). Ale natchnienie biblijne tworzy coś o wiele więcej niż prostą bezbłędność Słowa Bożego (strona negatywna). Od strony pozytywnej tworzy niewyczerpalność, moc i witalność Bożą oraz to, co św. Augustyn nazywał mira profunditas - cudowna głębia[1].
W ten sposób jesteśmy gotowi do odkrycia drugiego znaczenia natchnienia biblijnego, mniej znanego, o którym wcześniej mówiłem. Z gramatycznego punktu widzenia imiesłów theopneustos jest w stronie czynnej, nie biernej. Jeśli jest prawdą, że tradycja i teologia zawsze wyjaśniały go w sensie pasywnym (natchniony przez Boga), to jest też prawdą, że ta sama tradycja potrafiła zauważyć w nim znaczenie aktywne. Pismo Święte mówił św. Ambroży - jest theopneustos nie tylko dlatego, że "jest natchnione przez Boga", ale także dlatego, że "tchnie Boga", daje Boga![2] Teraz tchnie Boga!
Mówiąc o stworzeniu, św. Augustyn stwierdza, że Bóg nie stworzył rzeczy i potem sobie poszedł, ale "skoro pochodzą one od Niego, to w Nim też pozostają"[3]. Tak też jest ze słowami Boga: pochodząc od Boga, pozostają w Nim, a On w nich. Duch Święty, skończywszy "dyktować" Pismo Święte, jakby zamknął się w nim, zamieszkuje w nim i je ożywia nieustannie swoim boskim tchnieniem. Heidegger powiedział, że "słowo jest domem bytu"; my możemy powiedzieć, że "Słowo (pisane przez duże S) jest domem Ducha".
Soborowa konstytucja Dei verbum zawiera również ten nurt tradycji, kiedy mówi, że "Pisma natchnione przez Boga (natchnienie pasywne!) i spisane raz na zawsze, niezmiennie przekazują Boże Słowo i sprawiają, że w wypowiedziach Apostołów i proroków rozbrzmiewa głos Ducha Świętego (natchnienie aktywne!)"[4].
Jeszcze raz musimy stwierdzić niezwykłe podobieństwo pomiędzy misterium Eucharystii i Słowa Bożego. We Mszy św., najpierw przez epiklezę i konsekrację, Duch Święty daje nam Eucharystię, a potem Eucharystia w komunii św. daje nam Ducha Świętego. Na początku i raz na zawsze Duch Święty natchnął Pismo Święte, a teraz za każdym razem, kiedy je otwieramy, Pismo Święte tchnie Ducha Świętego! Są to natchnienia, które poruszają naszą wolę ku dobru, światła, które oświecają nasz umysł, uczucia serca...
W Drugim Liście do Tymoteusza zawarte jest znane stwierdzenie: "Wszelkie Pismo jest natchnione przez Boga" (2 Tm 3, 16). Wyrażenie, które zostało przetłumaczone jako "jest natchnione przez Boga" lub "o Boskim natchnieniu", w języku oryginalnym zawiera się w jednym słowie theopneustos, które zawiera jednocześnie dwa słowa: Bóg (Theos) i Duch (Pneuma). Słowo to posiada dwa fundamentalne znaczenia: jedno bardzo znane, drugie zwykle pomijane, choć nie mniej ważne od pierwszego.
Znaczenie bardziej znane jest pasywne, podkreślane we współczesnych tłumaczeniach: Pismo Święte "jest natchnione przez Boga". Inny fragment Nowego Testamentu w ten sposób wyjaśnia to znaczenie: "Kierowani Duchem Świętym mówili od Boga święci ludzie"(2 P 1, 21). Jest to, krótko mówiąc, klasyczna doktryna o Boskim natchnieniu Pisma Świętego, którą wyznajemy jako artykuł wiary w Credo, kiedy mówimy, że "Duch Święty mówił przez proroków".
Doktryna ta odwołuje się do samego źródła całego misterium chrześcijańskiego, jakim jest Trójca Święta, tzn. jedność i odrębność trzech Boskich Osób. Duch Święty towarzyszy Słowu tak, jak w łonie Trójcy Świętej tchnienie Ducha Świętego jest związane z narodzeniem Słowa. Jak we Wcieleniu Duch Święty zstępuje na Maryję, aby Słowo stało się ciałem w jej łonie, tak też analogicznie (ale nie identycznie) Duch Święty działa w natchnionym pisarzu, uzdalniając go do tego, aby przyjął Słowo Boże i "wcielił" je w język ludzki.
Możemy wyobrazić sobie w ludzkich obrazach to wydarzenie, samo w sobie tajemnicze, natchnienia: Bóg "dotyka" swoim Boskim palcem - tzn. żywotną energią, którą jest Duch Święty ów tajemniczy punkt, w którym duch ludzki otwiera się na nieskończoność i stąd owo dotknięcie - samo w sobie bardzo proste i chwilowe, jakim jest Bóg, które je prowokuje - rozchodzi się, jak fala dźwiękowa, na wszystkie władze człowieka - wolę, inteligencję, wyobraźnię i serce - przekładając się na myśli, obrazy i słowa. Powstaje tajemnicze przejście od boskiego poruszenia do rzeczywistości stworzonej, które można zaobserwować we wszystkich dziełach Boga ad extra: w stworzeniu, wcieleniu, w udzielaniu łaski.
Rezultat w ten sposób osiągnięty to rzeczywistość teandryczna, tzn. całkowicie Boska i całkowicie ludzka: dwa elementy wewnętrznie złączone choć nie "zmieszane". Magisterium Kościoła - w encyklikach Providentissimus Deus Leona XIII oraz Divino afflante Spiritu Piusa XII - mówi nam, że dwa elementy, boski i ludzki, pozostały nienaruszone. Bóg jest autorem głównym, ponieważ przyjmuje na siebie odpowiedzialność za to, co zostało napisane, determinując jego treść przez działanie swego Ducha; święty pisarz jednak jest również autorem w pełnym tego słowa znaczeniu, ponieważ współpracuje w sposób istotny w tym dziele, poprzez swoją zwykłą, ludzką działalność, którą Bóg posługuje się jak narzędziem. Bóg mówili Ojcowie - jest jak muzyk, który dotykając strun liry, sprawia, że drgają. Dźwięk jest całkowicie dziełem muzyka, ale nie istniałby bez strun liry.
Zazwyczaj podkreśla się w tym cudownym boskim dziele, tylko jeden efekt: bezbłędność Biblii, tzn., fakt, że Biblia nie zawiera żadnego błędu (jeśli rozumiemy "błąd" właściwie, tzn. jako brak ludzkich treści zawartych w określonym kontekście kulturowym, a więc wyrażonych przez tego, który pisze). Ale natchnienie biblijne tworzy coś o wiele więcej niż prostą bezbłędność Słowa Bożego (strona negatywna). Od strony pozytywnej tworzy niewyczerpalność, moc i witalność Bożą oraz to, co św. Augustyn nazywał mira profunditas - cudowna głębia[1].
W ten sposób jesteśmy gotowi do odkrycia drugiego znaczenia natchnienia biblijnego, mniej znanego, o którym wcześniej mówiłem. Z gramatycznego punktu widzenia imiesłów theopneustos jest w stronie czynnej, nie biernej. Jeśli jest prawdą, że tradycja i teologia zawsze wyjaśniały go w sensie pasywnym (natchniony przez Boga), to jest też prawdą, że ta sama tradycja potrafiła zauważyć w nim znaczenie aktywne. Pismo Święte mówił św. Ambroży - jest theopneustos nie tylko dlatego, że "jest natchnione przez Boga", ale także dlatego, że "tchnie Boga", daje Boga![2] Teraz tchnie Boga!
Mówiąc o stworzeniu, św. Augustyn stwierdza, że Bóg nie stworzył rzeczy i potem sobie poszedł, ale "skoro pochodzą one od Niego, to w Nim też pozostają"[3]. Tak też jest ze słowami Boga: pochodząc od Boga, pozostają w Nim, a On w nich. Duch Święty, skończywszy "dyktować" Pismo Święte, jakby zamknął się w nim, zamieszkuje w nim i je ożywia nieustannie swoim boskim tchnieniem. Heidegger powiedział, że "słowo jest domem bytu"; my możemy powiedzieć, że "Słowo (pisane przez duże S) jest domem Ducha".
Soborowa konstytucja Dei verbum zawiera również ten nurt tradycji, kiedy mówi, że "Pisma natchnione przez Boga (natchnienie pasywne!) i spisane raz na zawsze, niezmiennie przekazują Boże Słowo i sprawiają, że w wypowiedziach Apostołów i proroków rozbrzmiewa głos Ducha Świętego (natchnienie aktywne!)"[4].
Jeszcze raz musimy stwierdzić niezwykłe podobieństwo pomiędzy misterium Eucharystii i Słowa Bożego. We Mszy św., najpierw przez epiklezę i konsekrację, Duch Święty daje nam Eucharystię, a potem Eucharystia w komunii św. daje nam Ducha Świętego. Na początku i raz na zawsze Duch Święty natchnął Pismo Święte, a teraz za każdym razem, kiedy je otwieramy, Pismo Święte tchnie Ducha Świętego! Są to natchnienia, które poruszają naszą wolę ku dobru, światła, które oświecają nasz umysł, uczucia serca...
2. Doketyzm i ebionizm biblijny
Teraz musimy dotknąć problemu bardziej delikatnego: w jaki sposób zająć się Pismem Świętym, aby naprawdę "uwolniło" dla nas Ducha, którego zawiera? Jak "wyjaśniać" Pisma, tzn. - biorąc dosłownie ten termin jak wnikać w jego zakamarki w taki sposób[5], aby wydały naprawdę tę woń Boga, którą dzięki wierze wiemy, że w sobie zawierają? Mówiłem, że Pismo święte jest rzeczywistością teandryczną, tzn. bosko-ludzką. Prawem każdej rzeczywistości teandrycznej (jaką jest np. Chrystus i Kościół) jest to, że nie można odkryć w niej elementu boskiego, nie wychodząc od ludzkiego. Nie można odkryć w Chrystusie boskości, nie odnosząc się do Jego konkretnego człowieczeństwa.
Ci, którzy w starożytności twierdzili inaczej, popadli w doketyzm. Gardząc u Chrystusa Jego ciałem i ludzkimi oznakami, jako zwykłymi "pozorami" (dokein), zagubili także jego rzeczywistość najgłębszą i na miejsce Boga żyjącego, który stał się człowiekiem, wstawili swoją wymyśloną ideę Boga. Na tej samej zasadzie, nie można odkryć w Piśmie Świętym Ducha, nie wychodząc od litery, tzn. od konkretnej powłoki ludzkiej, którą Słowo Boże przyjęło w różnych księgach i natchnionych autorach. Nie można odkryć w nim znaczenia boskiego, nie wychodząc od ludzkiego znaczenia, tego, które zawarli ludzcy autorzy Izajasz, Jeremiasz, Łukasz, Paweł itd.
W tym znajduje swoje pełne wyjaśnienie ogromny wysiłek studiów i badań, które dotyczą księgi Pisma Świętego. Istnieje rzesza wiernych, którzy poświęcają całe swoje życie po to, aby rzucić światło na problemy biblijne; problemy, które dotyczą samego tekstu Pisma Świętego, kontekstu historycznego i kulturalnego poszczególnych ksiąg, różnych rodzajów literackich, źródeł wewnętrznych i zewnętrznych Biblii, dokładnego znaczenia każdego fragmentu... Braciom tym należy się od ludu chrześcijańskiego wielka wdzięczność; kiedy otwieramy naszą Biblię, nawet nie zauważając tego, pojmujemy w pełni owoc ich trudu i ubogacamy się nim.
Fundamentalizm nie jest jednak jedynym niebezpieczeństwem, które zagraża egzegezie biblijnej. Podawałem za przykład Chrystusa: wobec osoby Jezusa nie istniało tylko niebezpieczeństwo doketyzmu, tzn. pominięcia człowieczeństwa; istniało także niebezpieczeństwo zatrzymania się na nim, widząc w Nim tylko człowieka i nie odkrywając boskiego wymiaru Syna Bożego. Krótko mówiąc istniało niebezpieczeństwo ebionizmu. Dla ebionitów (którzy byli judeochrześcijanami) Jezus był wielkim prorokiem, może nawet największym z proroków, ale nikim więcej. Ojcowie Kościoła nazwali ich ebionitami (od ebionim - ubodzy), wyrażając w ten sposób fakt, że byli ubodzy w wiarę.
Tak dzieje się także z Pismem Świętym. Istnieje ebionizm biblijny, tzn. ryzyko zatrzymania się na literze i traktowania Biblii jako wspaniałej księgi, nawet najwspanialszej księgi ludzkości, ale księgi tylko ludzkiej. Niestety popadamy w ryzyko zredukowania Pisma Świętego do jednego tylko wymiaru. Rozbicie jedności (teandrycznej) nie zmierza dzisiaj w kierunku doketyzmu, ale w kierunku ebionizmu.
Kierkegaard napisał następujące słowa, które po upływie półtora wieku zachowują w dużej części swoją aktualność, również dla katolików: "Jak czyta się Słowo Boże w chrześcijaństwie? Gdybyśmy się podzielili na dwie klasy, by nie zagubić się w lesie pojedynczych przypadków, trzeba by powiedzieć: Większość nie czyta nigdy Słowa Bożego, mniejszość czyta je w sposób bardziej lub mniej uczony, tzn. nie czyta Słowa Bożego, ale wpatruje się w zwierciadło ("wpatrywać się w zwierciadło" oznacza zatrzymać się na problemach krytycznych, na literze Pisma Świętego). Albo, żeby powiedzieć tę samą rzecz innymi słowy: większość uważa Biblię za księgę przestarzałą i odstawia ją na bok, mniejszość uważa ją za pismo antyczne o wyjątkowej wartości, oddając się jego studium ze zdumiewającą gorliwością i bystrością umysłu"[6].
Wielu badaczy wyjaśnia Biblię, świadomie używając jedynie metody historyczno-krytycznej. Nie mówię o badaczach niewierzących, dla których byłoby to normalne, ale o naukowcach którzy uważają się za wierzących. Sekularyzacja sacrum w żadnym wypadku nie objawiła się tak wyraźnie, jak w sekularyzacji świętej Księgi. Chcieć pojąć wyczerpująco Pismo święte, studiując je tylko przy użyciu narzędzia, jakim jest analiza historyczo-filologiczna, to tak, jakby chcieć odkryć czym jest Eucharystia, opierając się jedynie na analizie chemicznej hostii konsekrowanej! Analiza historyczno-krytyczna, nawet gdyby miała być posunięta do najwyższej doskonałości, przedstawia w rzeczywistości dopiero pierwszy stopień poznania Biblii, dotyczący litery.
Jezus stwierdza uroczyście w Ewangelii, że Abraham "widział Jego dzień" (por. J 8, 56), że Mojżesz "napisał o Nim" (por. J 5, 46), że Izajasz "widział Jego chwałę i mówił o Nim" (por. J 12, 41), że prorocy i psalmy, i wszystkie pisma mówią o Nim (por. Łk 24, 27.44; J 5,39), ale dzisiaj tzw. egzegeza naukowa waha się mówić o Chrystusie, nie zauważa Go praktycznie w żadnym fragmencie Starego Testamentu, albo przynajmniej lęka się mówić, że Go zauważa, aby nie zdyskredytować się "naukowo". Tylko pozornie te dwa nadużycia - hiperkrytycyzmu i fundamentalizmu - są wobec siebie przeciwstawne: mają wspólne to, że zatrzymują się na literze, pomijając Ducha.
Największym minusem egzegezy wyłącznie naukowej jest to, że zmienia ona całkowicie relacje pomiędzy egzegetą a Słowem Bożym. Aby zrozumieć znaczenie tego stwierdzenia, trzeba wziąć pod uwagę to, co wydarzyło się na płaszczyźnie ogólnej w teologii. Posiadamy obecnie dobre opracowania naukowe, które zrekonstruowały rozwój znaczenia słowa "teologia" od początków aż do naszych czasów. Studia te ukazały jasno ewolucję i swego rodzaju rozłam, który nastąpił ok. wieku XII. Do tego momentu termin "teologia" wskazywał na "pewien sposób poznania Boga i mówienia o Nim". Sposób ukierunkowany na uwielbienie, adorację, pełne przyjęcie Boga do własnego życia.
Teologia była widziana jako mądrość, jako łaska i charyzmat. Tyko Duch Święty, który przenika głębokości Boga myślano może nauczyć mówić o Bogu. "Jeśli jesteś teologiem, będziesz się prawdziwie modlił, a jeśli się modlisz, jesteś prawdziwym teologiem" mówił Ewagriusz[7]. Kiedy po raz pierwszy słowo "teologizować" (theologein) pojawia się w języku chrześcijańskim, oznacza ono "głosić w hymnach boskość Chrystusa"[8].
Począwszy od XII w. teologia zyskuje nowe znaczenie: poznania harmonijnego i naukowego danych Objawienia, racjonalnego wyjaśnienia tego, co dotyczy religii chrześcijańskiej. Krótko mówiąc, powstaje koncepcja teologii jako nauki. W momencie, w którym następowała ta przemiana, nie miała ona jeszcze w sobie nic szczególne rewolucyjnego. Nie odrzucała bowiem owego religijnego elementu pokornego poddania się Bogu, związanego od zawsze z działalnością teologiczną. Teologia była królową nauk i na uniwersytetach uznawano jej prymat wobec wszystkich innych dyscyplin. Można powiedzieć, że to ona "kształtowała" inne nauki i zresztą wszystkie nauki były jeszcze wówczas pojmowane w kluczu sakralnym i religijnym.
Minus pojawił się później, kiedy zmieniły się relacje. Nauki wyzwoliły się; nauką w pełni tego słowa znaczeniu stała się filozofia, a w końcu, w ostatnich wiekach fizyka, dzisiaj biologia. W tym momencie to inne nauki nakładają niedostrzegalnie własny statut nauki na teologię. Jeden z postulatów naukowości dzisiaj to ten, że naukowiec ma być neutralny wobec przedmiotu swoich poszukiwań, a nawet, że ma go zdominować i opanować. Kiedy chce się wygłosić pochwałę wobec jakiegoś naukowca, mówi się, że opanował doskonale swój przedmiot.
Lecz kiedy tę zasadę naukową, skądinąd mającą swoją wartość, stosuje się do teologii, natychmiast pojawia się jej nieadekwatność. Jak można "zapanować" nad Bogiem czy nad Pismem świętym? W tym jedynym przypadku przedmiot jest ponad podmiotem i nie może zostać opanowany, nie można pozostać neutralnym wobec niego.
To, co święty Paweł w Liście do Rzymian nazywa bezbożnością, rzuca światło także na ten problem dotyczący Pisma świętego. O Piśmie świętym tym bardziej należy powiedzieć to, co się mówi o stworzeniu: to, co można dowiedzieć się o Bogu, jest w nim objawione, ukazane ludziom. Nie można więc usprawiedliwić tych, którzy badają Pisma bez oddawania chwały i wdzięczności Autorowi, ale dają upust swoim wymysłom i stawiają stworzenie ponad Stworzycielem, tzn. ich stworzenie, ich egzegezy i hermeneutykę ponad dzieło Stworzyciela, którym jest właśnie Pismo święte (por. Rz 1,18).
Co powiedzielibyśmy o filologach, którzy badaliby źródła Dantego, ich ewolucje, układ treści, zanim zostały przez niego przyjęte i przekształcone w Boską komedię, i w końcu stwierdziliby, że to jest rzecz ważniejsza i o wiele bardziej poważna niż to, by czytać, smakować, podziwiać i pozwolić się pochwycić urokowi poezji, mocy natchnienia, krótko mówiąc, formie końcowej wydobytej z tych materiałów? Co powiedzieć o badaczach, którzy uważaliby, że zrekonstruowanie różnych form obecnych w historii Fausta, począwszy od Marlowa do Goethego, albo stadiów ewolucji rodzaju symfonicznego obecnych w okresie przed Bethowenem, to rzecz ważniejsza niż przeczytanie Fausta lub wysłuchanie Dziewiątej symfonii? Mało tego, którzy baliby się dać ponieść sile tych dwóch arcydzieł, lękając się, że w takim wypadku nie zdołaliby wypełnić swojego obowiązku krytyków? A jednak to właśnie czyni się od pewnego czasu dzisiaj w niektórych środowiskach z pismami natchnionymi przez Boga. Rzeczą najważniejszą stało się to, by je rozłożyć i zrekonstruować.
Jeśli ktoś oczekuje, że będzie dotknięty przez słowo zauważa Kierkegaard dopiero wtedy, gdy rozwiąże wszystkie problemy związane z tekstem, z wariantami, z różnicami opinii u badaczy, nie doczeka się tego nigdy. To stanie się nawet mechanizmem obronnym przed Słowem Bożym. Słowo Boże zostało dane po to, abyś je wprowadzał w życie, a nie żebyś ćwiczył się na nim w egzegezie jego tajemnic. Panuje "inflacja hermeneutyki" i najgorszym jest to, że wierzy się, iż rzeczą najważniejszą w stosunku do Biblii jest hermeneutyka, a nie życie[9].
Konsekwencją tego wszystkiego jest zamkniecie się i "złożenie się" pism Księgi. Ponownie staje się ona księgą "zapieczętowaną", księgą "zakrytą", ponieważ mówi św. Paweł ta zasłona "zostaje zerwana w Chrystusie", kiedy następuje "nawrócenie ku Niemu", tzn. kiedy rozpoznaje się na kartach Pisma świętego Chrystusa (por. 2 Kor 3,15-16). Z Biblią dzieje się tak, jak z niektórymi bardzo wrażliwymi roślinami, które zamykają swoje liścia, skoro tylko zostaną dotknięte przez jakieś obce ciało, albo jak z niektórymi muszlami, które zamykają swoją skorupę, aby uchronić perłę, którą noszą wewnątrz. Perłą Pisma św. jest Chrystus.
Inaczej nie można wyjaśnić tak wielu kryzysów wiary u badaczy Biblii. Kiedy pojawia się pytanie o duchową oschłość panującą w niektórych seminariach i miejscach formacji, szybko można odkryć, że jedną z głównych przyczyn jest sposób, w jaki jest wykładane w nich Pismo święte. Kościół żył i żyje z lektury duchowej Biblii; kiedy odetnie się ten kanał, który odżywia życie religijne, gorliwość, wiarę, wówczas wszystko usycha i marnieje. Nie rozumie się już wówczas liturgii, która cała jest oparta na lekturze duchowej Pisma świętego albo też przeżywa się ją jako moment oderwany od prawdziwej osobistej formacji, jako moment, który zaprzecza temu, czego wcześniej nauczyło się w klasie.
3. Duch daje życie
Kiedy przez długi okres czasu nie używa się kończyny ciała, na przykład stopy, koniecznym jest potem, chcąc powrócić do formy, poddać tę kończynę rehabilitacji. Lud chrześcijański przez zbyt długi okres czasu nie używał tej "kończyny" witalnej, jaką jest Biblia i teraz ma potrzebę przywrócić jej sprawność. Dla niektórych taka rehabilitacja polega na wzięciu do ręki Biblii i czytaniu jej, ponieważ może nie zainteresowali się nią jeszcze nigdy na serio i całościowo. Dla innych, którzy znają ją i może przez długi czas ją studiowali, taka rehabilitacja będzie polegać na ponownym przyzwyczajeniu się do owej lektury duchowej, która przez całą epokę patrystyczną i średniowieczną stanowiła pierwotne źródło mądrości i duchowości Kościoła.
Znakiem wielkiej nadziei jest to, że wymóg lektury duchowej Pisma Świętego, opartej na wierze, zaczyna być dzisiaj odczuwany właśnie przez niektórych najbardziej wybitnych egzegetów. Jeden z nich napisał ostatnio: "Jest sprawą pilną, aby wszyscy, którzy studiują i interpretują Pismo Święte, zainteresowali się na nowo egzegezą Ojców, by ponownie odkryć, obok swoich metod, ducha, który ich ożywiał i głębokie uczucie, które inspirowało ich egzegezę. W ich szkole musimy nauczyć się interpretować Pismo Święte nie tylko z punktu widzenia krytycznego i historycznego, ale w Kościele i dla Kościoła" (I. de la Potterie). Ojciec Henri de Lubac, w znanym dziele na temat egzegezy średniowiecznej, ukazał spójność, solidność i nadzwyczajną owocność egzegezy duchowej praktykowanej przez Ojców starożytnych i średniowiecznych.
Trzeba jednak powiedzieć, że Ojcowie nie czynią nic innego na tym polu, jak tylko aplikują (używając narzędzi niedoskonałych, które wówczas mieli do dyspozycji) czyste i proste nauczanie Nowego Testamentu. Innymi słowy nie są inicjatorami, ale kontynuatorami tradycji, która rozpoczęła się w osobach Jana, Pawła i samego Jezusa. Oni nie tylko praktykowali przez cały czas lekturę duchową Pisma Świętego, tzn. lekturę w odniesieniu do Chrystusa, ale także ukazali zasadność takiej lektury, stwierdzając, że wszystkie Pisma mówią o Chrystusie (por. J 5, 39), że w nich był już "Duch Chrystusa", który działał i mówił przez proroków (por. 1 P 1, 11), że wszystko w Starym Testamencie jest mówione "na sposób alegorii", tzn. w odniesieniu do Kościoła (por. Ga 4, 24), albo też "ku pouczeniu nas" (1 Kor 10, 11).
Lektura duchowa Biblii nie oznacza więc lektury budującej, mistycznej, subiektywnej, albo gorzej jeszcze, fantazyjnej, w przeciwieństwie do lektury naukowej, która byłaby obiektywna. Przeciwnie, jest to lektura najbardziej obiektywna spośród możliwych, ponieważ opiera się na Duchu Bożym, a nie na duchu ludzkim. Lektura subiektywna Pisma Świętego (oparta na wolnej analizie) rozszerzyła się właśnie wtedy, gdy została porzucona lektura duchowa i tam, gdzie zaprzestano ją praktykować.
Lektura duchowa jest więc czymś precyzyjny i obiektywnym; jest to lektura czyniona pod przewodnictwem albo w świetle Ducha Świętego, który natchnął Pismo Święte. Opiera się na wydarzeniu historycznym, tzn. na odkupieńczym akcie Chrystusa, który przez swoją śmierć i zmartwychwstanie wypełnia plan zbawienia, realizuje wszystkie figury i proroctwa, odsłania wszystkie ukryte tajemnice i daje prawdziwy klucz do lektury całej Biblii. Apokalipsa wyraża to wszystko w obrazie Baranka zabitego, który bierze do ręki księgę i łamie jej siedem pieczęci (por. Ap, 5, 1).
Kto chciałby po Nim czytać Pismo Święte, pomijając ten akt, przypominałby kogoś, kto próbowałby czytać partyturę muzyczną w kluczu "fa" po tym, jak kompozytor wprowadził do fragmentu klucz "sol": każda pojedyncza nuta wydawałaby wówczas fałszywy dźwięk. Nowy Testament nazywa nowym kluczem "Ducha", a starym kluczem "literę", mówiąc, że litera zabija, a Duch ożywia (2 Kor 3, 6).
Przeciwstawiać sobie "literę" i "Ducha" nie oznacza przeciwstawiać Starego i Nowego Testamentu, jakby pierwszy przedstawiał tylko literę, a drugi tylko Ducha. Oznacza raczej przeciwstawiać sobie dwa różne sposoby czytania, zarówno Starego, jak i Nowego Testamentu: sposób, który pomija Chrystusa i sposób, który ocenia wszystko w świetle Chrystusa. Dlatego Kościół może widzieć wartość w jednym i drugim Testamencie, ponieważ oba mówią o Chrystusie.
Lektura duchowa nadaje nawet Staremu Testamentowi nową siłę i światło, które były wcześniej nieznane, a które pojawiają się dopiero wtedy, gdy się odkryje, że mówi on o czymś innym; że poza znaczeniem dosłownym i konkretnym, posiada on także znaczenie symboliczne, które przekracza samo siebie. Innymi, bardziej tradycyjnymi słowy: w momencie odkrycia, że mówi on "przez alegorię" (Ga 4, 24).
Św. Augustyn pisze: "Wszystko to, co się nasuwa za pośrednictwem symboli, dotyka i rozpala serce o wiele bardziej niż uczyniłaby to sama prawda, gdyby została przedstawiona bez tajemniczej powłoki obrazów... Naszą wrażliwość trudno jest rozpalić, dopóki zostaje ona związana z rzeczywistością czysto konkretną, ale jeśli zostanie ukierunkowana ku symbolom wziętym ze świata cielesnego i stamtąd przeniesiona na płaszczyznę rzeczywistości duchowych, na które wskazują owe symbole, nabiera żywotności już przez sam fakt tego przejścia i rozpala się jeszcze bardziej, jak pochodnia w ruchu"[10].
Coś podobnego dokonuje się u chrześcijanina w momencie przejścia od Nowego do Starego Testamentu, od proroctwa do rzeczywistości. W przejściu tym umysł "rozpala się", jak pochodnia w ruchu. Opis cierpień Sługi cierpiącego u Izajasza 53 posiada swoisty sposób mówienia o męce Chrystusa, którego nie może zastąpić żadna narracja historyczna Ewangelii. Język pośredni - zarówno symboliczny sakramentów, jak i profetyczny Pisma Świętego - jest, w pewnym sensie, mniej wystawiony na wyczerpanie się, ponieważ mówi i nie mówi; bardziej niż stwierdzać, sugeruje, przywodzi na myśl, a zatem prowokuje za każdym razem nowe poruszenie serca. Stary Testament nie jest zatem pozbawiony możliwości lektury duchowej, ale przeciwnie, uprzywilejowany do maksimum. Kiedy św. Paweł mówi: Duch daje życie, trzeba to rozumieć, że daje życie także literze, także Staremu Testamentowi!
4. To, co Duch mówi do Kościoła
Lektura duchowa nie dotyczy jednak tylko Starego Testamentu; w innym sensie dotyczy także Nowego Testamentu. Również on winien być czytany w sposób duchowy. Czytać w sposób duchowy Nowy Testament, oznacza czytać go w świetle Ducha Świętego danego Kościołowi w dzień Pięćdziesiątnicy, aby doprowadzić go do całej prawdy, tzn. do pełnego zrozumienia i realizacji Ewangelii.
Jezus sam wyjaśnił, z góry, związek między swoim Słowem, a Duchem, którego miał posłać (chociaż nie powinniśmy myśleć, że uczynił to w pojęciach dokładnie takich, jakich używa w tym względzie w Ewangelii św. Jana). Duch czytamy u Jana - "nauczy i przypomni" wszystko to, co Jezus powiedział (por. J 14, 25), tzn. pozwoli to zrozumieć dogłębnie ze wszystkimi powiązaniami. On "nie będzie mówił od siebie", tzn. nie powie rzeczy nowych w stosunku do tych, które powiedział Jezus, ale - jak mówi sam Jezus - weźmie z mojego i wam objawi (J 16, 13-15).
Jezus nie powiedział wszystkiego otwarcie; były kwestie, których uczniowie nie potrafili jeszcze "unieść". Duch Święty został posłany, aby doprowadzić uczniów do pełnej prawdy jeszcze nie osiągniętej. Możemy więc powiedzieć, że lektura duchowa w pełnym tego słowa znaczeniu, to ta, w której Duch Święty uczy czytać Stary Testament w odniesieniu do Jezusa i uczy czytać Stary i Nowy Testament razem w odniesieniu do Kościoła.
W tym widać, jak lektura duchowa integruje i przekracza lekturę naukową. Lektura naukowa zna tylko jeden kierunek: historyczny. Wyjaśnia to, co następuje potem w świetle tego, co było przedtem; wyjaśnia Nowy Testament w świetle Starego, który go poprzedza i wyjaśnia rzeczywistość Kościoła w świetle Nowego Testamentu. Spora część wysiłku krytycznego wokół Pisma Świętego polega na przedstawieniu nauczania Ewangelii w świetle tradycji starotestamentalnych, egzegezy rabinistycznej itd. Krótko mówiąc, polega na badaniu źródeł (na tej zasadzie bazuje Kittel i wiele innych pomocy biblijnych).
Lektura duchowa uznaje w pełni wartość tego kierunku poszukiwań, ale do niego dołącza inny, odwrotny. Polega on na wyjaśnieniu tego, co dokonało się przedtem, w świetle tego, co następuje potem; na wyjaśnieniu proroctwa w świetle jego realizacji, Starego Testamentu w świetle Nowego i Nowego Testamentu w świetle Tradycji Kościoła. Dopiero po tym, jak Bóg zrealizował swój plan, rozumie się sens tego, co wcześniej przygotował i zapowiedział. W odniesieniu do tego, lektura duchowa Biblii znajduje szczególne potwierdzenie w zasadzie hermeneutycznej "historii wydarzeń" Gadamera (Wirkungsgeschichte), według której, aby zrozumieć tekst, trzeba wziąć pod uwagę skutki, które spowodował w historii, wchodząc w nią i dialogując z nią[11].
To, jak mówiłem, nie dotyczy tylko przejścia od Starego Testamentu do Nowego, ale również przejścia od Nowego Testamentu do Kościoła, ponieważ dopiero w świetle tego, co Duch realizuje w Kościele, odkrywa się stopniowo nieskończone możliwości i związki słowa z misterium Chrystusa. Tradycja jest jak wielka skrzynia rezonansowa Pisma Świętego. Czym byłaby wiolonczela, w której byłyby tylko struny, które drgają, a nie byłoby owej cudownej wklęsłości w drewnie - odpowiednio dobranym, wysuszonym i wygładzonym - w której dźwięk, można powiedzieć, przybiera realny kształt? Czym byłaby Pieśń nad Pieśniami czytana tak po prostu, jak jest zawarta w kodeksach biblijnych, bez owego echa, którego nabrała w liturgii i duchowości Kościoła, stosowanego raz do samego Kościoła, innym razem do Maryi, a czasem do duszy zakochanej w Bogu?
Jeśli każde drzewo jak mówi Jezus - rozpoznaje się po jego owocach, to też Słowa Bożego nie można w pełni poznać, nie zobaczywszy wpierw owoców, które zrodziło. Studiować Pismo Święte w świetle Tradycji, to trochę tak, jak poznawać drzewo po jego owocach. Dlatego Orygenes mówił, że "sens duchowy to ten, który Duch nadaje Kościołowi"[12]. Utożsamia się on z lekturą eklezjalną, albo nawet z samą Tradycją, jeśli rozumiemy przez nią nie tylko uroczyste deklaracje Magisterium (które dotyczą zresztą niewielu tekstów biblijnych), ale także doświadczenie doktryny i świętości, w które Słowo Boże na nowo się wciela i jest wyjaśniane w ciągu wieków za współdziałaniem Ducha Świętego.
Potrzeba nie tyle, aby lektura duchowa zajęła miejsce aktualnej egzegezy naukowej, powracając mechanicznie do egzegezy Ojców, ile raczej, aby nowa lektura duchowa była w zgodzie z ogromnym progresem poczynionym przez studium "litery". Krótko mówiąc, lektura, która miałaby natchnienie i wiarę Ojców, a jednocześnie solidność oraz powagę aktualnej wiedzy biblijnej.
5. Duch, który wieje z czterech wiatrów
Wobec stosu wyschniętych kości, prorok Ezechiel usłyszał pytanie: "Czy kości te powrócą znowu do życia?" (Ez 37, 3). To samo pytanie stawiamy sobie my dzisiaj: Czy egzegeza wyjałowiona przez nadmiar filologii będzie mogła odnaleźć zapał i życie, które miała w innych momentach historii Ludu Bożego? Ojciec de Lubac, po długich studiach egzegezy chrześcijańskiej, kończy raczej z dystansem, mówiąc, że "nam współczesnym brakuje warunków, aby móc wskrzesić taką lekturę duchową, jak u Ojców. Brakuje nam tej wiary pełnej zrywu, tego poczucia pełni i jedności, którą mieli oni; dlatego, przy tym braku ducha, z którego pochodziło to wszystko, chcieć naśladować dzisiaj ich odwagę, byłoby wystawianiem siebie prawie na profanację"[13]. Jednak nie zamyka on całkowicie bramy nadziei i mówi, że "jeśli chce się odnaleźć dzisiaj coś z tego, czym była w pierwszych wiekach Kościoła duchowa interpretacja Pisma Świętego, potrzeba przede wszystkim wzbudzić ruch duchowy"[14].
Po kilku dziesięcioleciach, z Soborem Watykańskim II pomiędzy, wydaje mi się, że słowa te były prorockie. Ów "ruch duchowy", ów "zryw" zaczął powstawać, ale nie dlatego, że zaprogramowali lub przewidzieli go ludzie, lecz dlatego, ze Duch Święty zaczął na nowo wiać nieoczekiwanie z czterech wiatrów na wyschłe kości. Wraz z ponownym pojawieniem się charyzmatów, można jednocześnie zauważyć pojawienie się duchowej lektury Biblii, i to jest również jeden z najbardziej wybornych owoców Ducha Świętego.
Uczestnicząc w spotkaniach biblijnych i modlitewnych, jestem czasem zdumiony, kiedy słyszę refleksje nad Słowem Bożym analogiczne do tych, które czynili w swoim czasie Orygenes, Augustyn, Grzegorz Wielki, chociaż wypowiedziane językiem o wiele prostszym. Słowa o świątyni, o "namiocie Dawida", o Jerozolimie zburzonej i odbudowanej po powrocie z niewoli, są stosowane z całą prostotą i kompetencją do Kościoła, do Maryi, do własnej wspólnoty albo do własnego życia osobistego. To, co zostało opowiedziane o osobach Starego Testamentu, prowadzi do refleksji, przez analogię lub przez antytezę, o Jezusie, a to co zostało powiedziane o Jezusie jest stosowane i aktualizowane w odniesieniu do Kościoła i do pojedynczego wierzącego.
Wiele wątpliwości wobec duchowej lektury Biblii rodzi się z tego, że nie bierze się pod uwagę różnicy pomiędzy wyjaśnieniem, a zastosowaniem. W lekturze duchowej, bardziej niż chęć wyjaśnienia tekstu, przypisując mu sens inny niż miał autor natchniony, chodzi zasadniczo o zastosowanie lub aktualizacje tekstu. Widzimy to już w Nowym Testamencie wobec słów Jezusa. Czasami można zauważyć, że ta sama przypowieść Chrystusa znajduje różne zastosowania u Synoptyków, w zależności od potrzeb i problemów wspólnoty, do której każdy z nich pisze.
Zastosowania Ojców oraz dzisiejsze nie mają oczywiście charakteru kanonicznego wobec zastosowań pierwotnych, ale proces, który prowadzi do nich jest ten sam i opiera się na fakcie, że Słowa Boże nie są słowami martwymi, do "zakonserwowania w oliwie" powiedziałby Pegy. Są to słowa "żywe" i "aktywne", zdolne do uwolnienia ukrytych znaczeń i potencjalności w odpowiedzi na nowe pytania i sytuacje. Jest to konsekwencja tego, co nazwałem "natchnieniem aktywnym" Pisma Świętego, to znaczy faktu, że nie jest ono tylko "natchnione przez Ducha", ale też "tchnie Ducha"; i czyni to nieustannie, jeśli jest czytane z wiarą. "Pismo Święte powiedział św. Grzegorz Wielki - cum legentibus crescit, wzrasta z tymi, którzy je czytają"[15], Wzrasta, pozostając nietknięte.
Chciałbym zakończyć modlitwą, którą usłyszałem kiedyś u pewnej kobiety, po przeczytaniu fragmentu o Eliaszu, który wznosząc się do nieba, pozostawił Elizeuszowi dwie trzecie swojego ducha. Jest to przykład lektury duchowej w znaczeniu, który powyżej wyjaśniłem: "Dziękuję, Jezu, że wstępując do nieba, nie zostawiłeś nam tylko dwie trzecie swojego Ducha, ale całego Ducha! Dziękuję, że nie zostawiłeś Go tylko jednemu uczniowi, ale wszystkim ludziom!"
Subskrybuj:
Posty (Atom)