czwartek, 24 grudnia 2015



Dziś Niebo
ku ziemi się chyli.
a Gwiazda Betlejemska,wigilia
jak dłoń wyciągnięta
do wypędzonych z Raju
którzy go utracili…

A na moście wieków - stajenka
która na ubogich
i prostych czeka
a w niej MIŁOŚĆ Maleńka


Tu próg niewysoki,
Każdy go przekroczyć może
tylko sklepienie niskie,
trzeba się pochylić,
i zapatrzeć
w miłosierdzie Boże.

O, Jezu...
żeby tak w Noc Betlejemską
cały świat się nad Tobą pochylił
i żeby jeden drugiemu
spojrzał w oczy inaczej
tak po bożemu …
nieziemsko…


żeby tej wigilijnej nocy
pobladły troski nasze
zgasły niepokoje
i żaden człowiek
nie był obcy


żeby nie było
dziś samotnych przypadkiem
by każdy z każdym
dzielił się sercem
z dobrymi łzami w oczach
jak wigilijnym opłatkiem

by ktoś  komuś przebaczył
krzywdę dawno wyrządzaną
by krzywe stały się prostymi
by ktoś przypomniał sobie nagle
kolędę dawno śpiewaną
by ktoś się rozpłakał
nad winą darowaną


by ktoś zamknięte drzwi otworzył
by wszyscy dobrej woli byli
a ponad światem w tej chwili
zagościł
Pokój Boży.

środa, 9 grudnia 2015

13 GRUDNIA 2015   III niedziela Adwentu


„Gdy Jan nauczał, pytały go tłumy: «Cóż więc mamy czynić?» On im odpowiadał: «Kto ma dwie suknie, niech [jedną] da temu, który nie ma; a kto ma żywność, niech tak samo czyni». Przychodzili także celnicy, żeby przyjąć chrzest, i pytali go: «Nauczycielu, co mamy czynić?» On im odpowiadał: «Nie pobierajcie nic więcej ponad to, ile wam wyznaczono». Pytali go też i żołnierze: «A my, co mamy czynić?» On im odpowiadał: «Nad nikim się nie znęcajcie i nikogo nie uciskajcie, lecz poprzestawajcie na swoim żołdzie». Gdy więc lud oczekiwał z napięciem i wszyscy snuli domysły w sercach co do Jana, czy nie jest Mesjaszem, on tak przemówił do wszystkich: «Ja was chrzczę wodą; lecz idzie mocniejszy ode mnie, któremu nie jestem godzien rozwiązać rzemyka u sandałów. On chrzcić was będzie Duchem Świętym i ogniem. Ma On wiejadło w ręku dla oczyszczenia swego omłotu: pszenicę zbierze do spichlerza, a plewy spali w ogniu nieugaszonym». Wiele też innych napomnień dawał ludowi i głosił dobrą nowinę” (Łk 3, 10-18). 


W niedzielę „Gaudete”, która stanowi cezurę adwentowego czasu, Ewangelia skłania do refleksji nad czynem. Tłumy ludzi przychodzą do Jana, by przyjąć chrzest. Ludzie ci nie kierują się ciekawością. Są raczej poruszeni przepowiadaniem Jana i jego surowym, ascetycznym życiem. Chrzest, który przyjmują, jest znakiem ich głębokiej przemiany. Świadczy o tym również pytanie, które stawiają Janowi: Cóż mamy czynić? To pytanie stawiają różne kategorie osób, także grupy uważane za margines społeczny.
Jan Chrzciciel nie proponuje innej drogi, nie wzywa ludzi, by pozostawili swoje zawody, rodziny, poszli na pustynię i żyli jego stylem. Nie zachęca żołnierzy, aby zostali pacyfistami, ani celników do rezygnacji z dotychczasowej pracy. Każdy ma pozostać na swoim miejscu, ale żyć inaczej. Kierować się sprawiedliwością i miłosierdziem.
W nawróceniu nie chodzi o zmianę środowiska, miejsca pracy, ale o uczciwość i przejrzystość wewnętrzną. Grzech i problemy tkwią zazwyczaj nie w zawodzie, ale w sposobie wykonywania go. W nawróceniu nie chodzi również o jakieś niezwykłe, spektakularne gesty. Liczy się wierność w codziennym życiu. Przemiana nie dotyczy rzeczy i sytuacji zewnętrznych. Prawdziwa przemiana dotyka wnętrza, serca i zaczyna się od siebie.
Hinduski sufi był w młodości rewolucjonistą i prosił Boga, aby mógł zmienić świat. W wieku średnim zrozumiał, że nie zmieni całego świata i modlił się o zmianę swojej rodziny, przyjaciół, najbliższych. A gdy się zestarzał, zaczął się modlić o łaskę zmiany, nawrócenia siebie. I wyznaje: Teraz, kiedy moje dni są policzone, zacząłem rozumieć, jaki byłem głupi. Gdybym się tak modlił od początku, nie zmarnowałbym życia (A. de Mello).
Cóż mamy czynić? To pytanie warto postawić sobie również w kontekście dzisiejszej „niedzieli radości”. Jan Chrzciciel wskazuje na Jezusa, który chrzci Duchem Świętym i ogniem. Prawdziwa radość duchowa płynie z bliskości i przyjaźni z Jezusem, z Bogiem i jest owocem Ducha Świętego (Ga 5, 22-23).
Radość jest również owocem wyzwalania się z krępujących na co dzień więzów i różnorakich zniewoleń. Są nimi przykładowo: strach przed drugim człowiekiem, codziennym towarzyszem drogi i tym nieznanym; uprzedzenia, osądy, stereotypy, fałszywe ideały (np. samorealizacji albo samodoskonalenia), różne formy zazdrości, pycha….
Te wszystkie zniewolenia czynią serce smutnym. Nie pozwalają być sobą, cieszyć się darami, talentami, ani ich rozwijać. Zamiast radości z tylu darów, a przede wszystkim, z największego daru – Jezusa, pozostaje wtedy zazdrość i demoniczny smutek.
Prawdziwej radości uczy Maryja. Nasza radość bywa hałaśliwa. Mylimy ją z głośnymi salwami śmiechu. Maryja pokazuje, że istnieje inna radość; radość, która dobrze czuje się w milczeniu, wyciszeniu, wewnętrznym pokoju, w słuchaniu i rozważaniu Bożego słowa.

W jaki sposób przeżywam codzienność? Co powinienem w najbliższym czasie zmienić? Czy zmianę świata zaczynam od siebie? Co mnie najbardziej zniewala? Czy moje życie przenika radość i pokój? Czy doświadczam od czasu do czasu smaku radości duchowej? Czy raczej szukam jedynie namiastek ludzkiej radości? (Jakich?)

opracował: Stanisław Biel SJ

środa, 25 listopada 2015


29 LISTOPADA 2015  I niedziela Adwentu

Jezus powiedział: „Będą znaki na słońcu, księżycu i gwiazdach, a na ziemi trwoga narodów bezradnych wobec szumu morza i jego nawałnicy.  Ludzie mdleć będą ze strachu, w oczekiwaniu wydarzeń zagrażających ziemi. Albowiem moce niebios zostaną wstrząśnięte. Wtedy ujrzą Syna Człowieczego, nadchodzącego w obłoku z wielką mocą i chwałą.  A gdy się to dziać zacznie, nabierzcie ducha i podnieście głowy, ponieważ zbliża się wasze odkupienie. Uważajcie na siebie, aby wasze serca nie były ociężałe wskutek obżarstwa, pijaństwa i trosk doczesnych, żeby ten dzień nie przypadł na was znienacka,  jak potrzask. Przyjdzie on bowiem na wszystkich, którzy mieszkają na całej ziemi. Czuwajcie więc i módlcie się w każdym czasie, abyście mogli uniknąć tego wszystkiego, co ma nastąpić, i stanąć przed Synem Człowieczym”.
[Łk 21,25-28.34-36] 

OBRAZ DO MODLITWY: wyobraźmy sobie Jezusa nauczającego i ostrzegającego, by być dobrze przygotowanym na Jego powtórne przyjście.

PROŚBA O OWOC MODLITWY: prośmy Jezusa o łaskę, byśmy czuwali i byli gotowi na przyjście Jezusa w każdej chwili i by nasze serca nie były ociężałe, lecz gotowe na przyjęcie przychodzącego Jezusa.

PUNKTY POMOCNE DO MODLITWY:

1.      Nabierzcie ducha i podnieście głowy

Pan Jezus opisując swoim słuchaczom apokaliptyczne sceny związane z Jego ponownym przyjściem przy końcu czasów, zachęca równocześnie swoich uczniów, by przyjęli to radośnie, nabierając ducha. Choć będą mocne znaki kosmiczne, a na ziemi zapanuje trwoga całych narodów bezradnych wobec nawałnicy morskiej, i choć ludzie wręcz mdleć będą ze strachu w oczekiwaniu wydarzeń zagrażających ziemi, to jednak, gdy się to zacznie dziać, wszyscy uczniowie Jezusa powinni ufnie nabrać ducha, ponieważ w ten sposób zbliża się ich odkupienie, bo oto nadchodzi Ten, dla którego swe życie poświęcili.

Jak my podchodzimy do ponownego przyjścia Jezusa? Czy oczekujemy Go ufnie, z podniesioną głową i w pogodzie ducha? Czy też należymy do tych, którzy mdleją ze strachu i czują się bezradni wobec otaczających nas trudności życiowych?

2.        Uważajcie na siebie, aby wasze serca nie były ociężałe

Jezus ostrzega jednak swoich słuchaczy, by uważali na siebie, na swoją postawę życiową. Gdyby bowiem ich serca stały się ociężałe wskutek obżarstwa, pijaństwa, czy też trosk doczesnych, to ten dzień przyjścia Jezusa może ich niemile zaskoczyć. Ten dzień dotknie wszystkich mieszkańców ziemi i czyjaś ociężałość serca może spowodować u niego brak przygotowania na przyjęcie Jezusa. Jezus podaje, że ociężałość serca pochodzi przede wszystkim z obżarstwa i pijaństwa oraz z trosk doczesnych. Serce takiego człowieka jest skupione na sobie, a więc nie jest gotowe na przyjście Jezusa, na przyjęcie Go do siebie.

Czy jest coś, co może spowodować ociężałość naszego serca? Czy nie ma w nas zbyt wielu trosk o sprawy doczesne, przyziemne? Czy nie „zajadamy” lub „zapijamy” problemów, którym nie chcemy stawić czoła?

3.      Czuwajcie więc i módlcie się w każdym czasie

Po ostrzeżeniu Jezus zaprasza do właściwej postawy serca, czyli do czuwania i modlitwy, i to w każdym czasie. To gwarantuje uniknięcie tego wszystkiego, co ma nastąpić w postaci klęsk dotykających ludzkość, i to ma pozwolić stanąć przed Synem Człowieczym z podniesioną głową.

Do takiej postawy będzie zachęcał również Jezus apostołów w Ogrójcu, by czuwając i modląc się nie ulegli pokusie. Jak się tam okaże, zmoże ich senność i pokusa ich pokona, zostawią Jezusa samego i uciekną, kiedy zostanie pojmany. Stąd po takim bolesnym doświadczeniu swej słabości będzie później Piotr zachęcał dobitnie: Bądźcie trzeźwi! Czuwajcie! Przeciwnik wasz, diabeł, jak lew ryczący krąży szukając kogo pożreć” [1 P 5,8].

Czy jesteśmy ludźmi czuwającymi, by nie dać się zaskoczyć pokusom? Czy jesteśmy ludźmi modlącymi się w każdym czasie, czyli zjednoczonymi z Bogiem nieustannie, także poza „formalnym” czasem modlitwy?

ROZMOWA KOŃCOWA: Prośmy Jezusa, byśmy otworzyli się na Jego nauczanie i uczyli się czujności serca wolnego od trosk doczesnych. Prośmy o trzeźwość umysłu, byśmy nie dali się zaskoczyć i byśmy  w każdej chwili naszego życia byli gotowi na przyjście Jezusa. Prośmy, by Jego przyjście nie budziło w nas grozy, lecz było przepełnione ufnością oczekiwania na przyjście Kogoś bliskiego naszemu sercu.

opracował O. Tadeusz Hajduk SJ  

środa, 18 listopada 2015

XXXIV niedziela zwykła Uroczystość Jezusa Chrystusa, Króla Wszechświata

 

Wtedy powtórnie wszedł Piłat do pretorium, a przywoławszy Jezusa rzekł do Niego: „Czy Ty jesteś Królem żydowskim?” Jezus odpowiedział: „Czy to mówisz od siebie, czy też inni powiedzieli ci o Mnie?” Piłat odparł: „Czy ja jestem Żydem? Naród Twój i arcykapłani wydali mi Ciebie. Coś uczynił?” Odpowiedział Jezus: „Królestwo moje nie jest z tego świata. Gdyby królestwo moje było z tego świata, słudzy moi biliby się, abym nie został wydany Żydom. Teraz zaś królestwo moje nie jest stąd.” Piłat zatem powiedział do Niego: „A więc jesteś Królem?” [Odpowiedział Jezus:] „Tak, jestem Królem. Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie. Każdy, kto jest z prawdy, słucha mojego głosu.”

[J 18,33b-37]

OBRAZ DO MODLITWY: Wyobraźmy sobie Jezusa, który przed namiestnikiem rzymskim odważnie wyznaje swoją królewską godność, godność Króla, który nie jest z tego świata.

PROŚBA O OWOC MODLITWY: prośmy Jezusa o łaskę, byśmy przyjęli Go do swego serca jako naszego Króla i Władcę, za którym gotowi jesteśmy pójść wszędzie.

PUNKTY POMOCNE DO MODLITWY:

   Czy Ty jesteś Królem żydowskim?

Żydowski Sanhedryn wydał na Jezusa wyrok śmierci, ale wyrok taki wymagał zatwierdzenia rzymskiego prokuratora, którym był wtedy już od kilku lat Poncjusz Piłat. Choć miejscem jego rezydowania była Cezarea Nadmorska, jednakże na większe święta przybywał do Jerozolimy, by pilnować porządku w mieście i zapobiec ewentualnym rozruchom. Piłat po wejściu do pretorium przywoławszy Jezusa zapytał Go, czy jest On Królem żydowskim, na co Jezus odpowiedział pytaniem: „Czy to mówisz od siebie, czy też inni powiedzieli ci o Mnie?”

Zadajmy sobie dziś pytanie: czy Jezus jest dla mnie Królem, i to nie tylko Królem jakiegoś narodu, lecz całego świata? Czy wiem to od innych, czy też sam mam głębokie przekonanie serca o tej prawdzie?

   Królestwo moje nie jest z tego świata. 

Piłat obruszył się na taką odpowiedź Jezusa i przypomniał Mu gorzką prawdę, że to Jego naród z arcykapłanami na czele wydał Go jemu. Na pytanie Piłata, co takiego uczynił, że został wydany w jego ręce, odpowiedział Jezus trudną do zrozumienia prawdą, że Królestwo Jego nie jest z tego świata. Gdyby bowiem królestwo Jego było z tego świata, to jego słudzy zapewne biliby się, aby nie został wydany Żydom. Skoro jednak tego nie czynią, to znaczy, że królestwo Jego jest poza tym światem.

Czy mamy świadomość tego, że Królestwo Jezusa, będąc z innego świata, funkcjonuje na innych zasadach niż ziemskie królestwa? Czy będąc Jego sługami mamy przekonanie, że walka o Jego panowanie w sercach ludzkich nie odbywa się na zasadach tego świata?

   Na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie.

Kiedy zdumiony Piłat stwierdza „a więc jesteś Królem?”, Jezus potwierdza to bez zażenowania „tak, jestem Królem”. Dodaje jednak zdanie, które rozjaśnia Jego sposób królowania: „Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie”. I idąc po tej samej linii określa, kim są ci, którzy do Jego królestwa należą. Wchodzi do niego każdy człowiek, który jest z prawdy i który dlatego też słucha głosu Jezusa. Królestwo Jezusa to królestwo, w którym fundamentalną zasadą jest życie w prawdzie. Wszyscy należący do Jego królestwa służą prawdzie, poznając ją przez wsłuchiwanie się w głos swojego Mistrza. By zwalczyć królestwo „ojca kłamstwa” konieczne jest zakorzenienie w prawdzie, wypływającej z Prawdy wcielonej, którą jest sam Jezus.

Czy jesteśmy tymi, którzy jak Jezus żyją w prawdzie i dają o niej świadectwo? Czy jesteśmy wsłuchani w  głos Jezusa nauczający prawdy? Czy On sam jest dla nas Prawdą, która nas wyzwala od wszelkich form zakłamania tego świata?

ROZMOWA KOŃCOWA: Prośmy Jezusa, byśmy otworzyli się na Niego jako naszego Króla, który panuje w naszych sercach wnosząc w nie prawdę wyzwalającą nas od wszelkiego zakłamania. Polećmy Mu te wszystkie miejsca, gdzie powinniśmy dać świadectwo o Nim i Jego prawdzie. Oddajmy Mu te wszystkie sytuacje, w których jesteśmy kuszeni do tego, by prawdę omijać, by wchodzić w zakłamanie.

opracował O. Tadeusz Hajduk SJ 

 

środa, 11 listopada 2015

15 LISTOPADA 2015 XXXIII niedziela zwykła


(Mk 13,24-32)
Jezus powiedział do swoich uczniów: W owe dni, po tym ucisku, słońce się zaćmi i księżyc nie da swego blasku. Gwiazdy będą padać z nieba i moce na niebie zostaną wstrząśnięte. Wówczas ujrzą Syna Człowieczego, przychodzącego w obłokach z wielką mocą i chwałą. Wtedy pośle On aniołów i zbierze swoich wybranych z czterech stron świata, od krańca ziemi aż do szczytu nieba. A od drzewa figowego uczcie się przez podobieństwo! Kiedy już jego gałąź nabiera soków i wypuszcza liście, poznajecie, że blisko jest lato. Tak i wy, gdy ujrzycie, że to się dzieje, wiedzcie, że blisko jest, we drzwiach. Zaprawdę, powiadam wam: Nie przeminie to pokolenie, aż się to wszystko stanie. Niebo i ziemia przeminą, ale słowa moje nie przeminą. Lecz o dniu owym lub godzinie nikt nie wie, ani aniołowie w niebie, ani Syn, tylko Ojciec.



OBRAZ DO MODLITWY: wyobraźmy sobie Jezusa nauczającego i zapowiadającego swoje ostateczne przyjście z mocą i chwałą.

PROŚBA O OWOC MODLITWY: prośmy Jezusa o łaskę, byśmy byli każdego dnia gotowi na Jego ostateczne przyjście, byśmy każdy dzień przeżywali tak, jak gdyby był to nasz ostatni dzień życia.

PUNKTY POMOCNE DO MODLITWY:

1.      Ujrzą Syna Człowieczego, przychodzącego w obłokach z wielką mocą i chwałą

Pan Jezus naucza swoich słuchaczy trudnej prawdy o swoim ostatecznym przyjściu mówiąc, że będą je poprzedzały dni nacechowane mocnymi wydarzeniami kosmicznymi, aż po zaćmienie słońca i księżyca, który nie da już swego blasku. I właśnie w takiej apokaliptycznej scenerii ludzie ujrzą Syna Człowieczego, przychodzącego w obłokach z wielką mocą i chwałą.

Oczywiście nie chodzi tu o zwykłe astronomiczne doświadczenia zaćmienia słońca czy księżyca, bo tych od czasu Jezusa już trochę mieliśmy. Chodzi o mocniejsze doświadczenia w tym wymiarze, które mogą się dokonywać i które będą „ostatnim dzwonkiem” przypominającym o właściwym przeżywaniu swego życia, ostatnim momentem dającym jeszcze możliwość nawrócenia i przemiany życia.

Czy jesteśmy już gotowi na przyjście Jezusa z wielką mocą i chwałą, czy też odkładamy nasze nawracanie się na czas, kiedy już się pojawią owe nadzwyczajne wydarzenia? Czy jest w nas głęboka wiara w owe zapowiedzi Jezusa, czy traktujemy je trochę z przymrużeniem oka, jak jakąś formę baśniową?

2.      Od drzewa figowego uczcie się przez podobieństwo

Jezus naucza dalej, że ten czas Jego ponownego przyjścia będzie ważnym momentem dla nas, ludzi, bowiem wtedy pośle On swoich aniołów, by zebrali Jego wybranych z całego świata. A owi wybrani mają od drzewa figowego uczyć się przez podobieństwo, by ten czas przyjścia rozpoznać i być przygotowanymi. Kiedy gałąź drzewa figowego nabiera soków i wypuszcza liście, wtedy poznaje się, że kończy się wiosna i blisko już jest lato i czas owocowania.

Od zakwitnięcia do wydania owocu przez drzewo figowe mija tylko miesiąc, więc to dosyć krótki okres, ale dający jeszcze możliwość przygotowania się. Tak samo uczniowie gdy ujrzą, co się dzieje w otaczającym ich świecie, powinni być przekonani, że blisko jest już ponowne nadejście Jezusa w mocy i chwale.

Czy należymy do Jego wybranych, którzy na ten wybór odpowiadają postawą życiową godną Jego przyjaciół? Czy potrafimy uczyć się od natury i odczytywać tak znaki czasu, jak odczytujemy znaki zmian pór roku?

3.      O dniu owym lub godzinie nikt nie wie, tylko Ojciec

Z jednej strony Jezus zapewnia, że nie przeminie to pokolenie, do którego się zwraca, aż to wszystko się stanie, czyli że ma to być już niebawem, a z drugiej strony stwierdza, że o dniu owym lub godzinie nikt nie wie, ani aniołowie w niebie, ani nawet On sam jako Boży Syn, tylko wyłącznie wie to Ojciec Niebieski. I jak widzimy ze swego doświadczenia, Ojciec jeszcze czeka, by powtórnie Syna posłać do ludzkości z mocą i chwałą, by zakończyć jej ziemską historię i rozpocząć wieczność.

Czy świadomość tego, że nie można poznać dnia ostatecznego końca świata, nie usypia naszej czujności i czuwania? Czy potrafimy tak żyć, jak gdyby świat miał się już niedługo skończyć?

ROZMOWA KOŃCOWA: Prośmy Jezusa, byśmy otworzyli się na Jego nauczanie dotyczące czasów ostatecznych. I polećmy Mu naszą gotowość nieustanną na Jego przyjście przy końcu czasów. Módlmy się, byśmy potrafili tak przeżywać każdy dzień, jak gdyby poprzedzał on ostateczne przyjście Jezusa, i dlatego nie bali się tego przyjścia, lecz za nim tęsknili.

 opracował O. Tadeusz Hajduk SJ        

środa, 4 listopada 2015

8 LISTOPADA 2015 XXXII niedziela zwykła

 (Mk 12,38-44)
Jezus nauczając mówił do zgromadzonych: Strzeżcie się uczonych w Piśmie. Z upodobaniem chodzą oni w powłóczystych szatach, lubią pozdrowienia na rynku, pierwsze krzesła w synagogach i zaszczytne miejsca na ucztach. Objadają domy wdów i dla pozoru odprawiają długie modlitwy. Ci tym surowszy dostaną wyrok. Potem usiadł naprzeciw skarbony i przypatrywał się, jak tłum wrzucał drobne pieniądze do skarbony. Wielu bogatych wrzucało wiele. Przyszła też jedna uboga wdowa i wrzuciła dwa pieniążki, czyli jeden grosz. Wtedy przywołał swoich uczniów i rzekł do nich: Zaprawdę, powiadam wam: Ta uboga wdowa wrzuciła najwięcej ze wszystkich, którzy kładli do skarbony. Wszyscy bowiem wrzucali z tego, co im zbywało; ona zaś ze swego niedostatku wrzuciła wszystko, co miała, całe swe utrzymanie.



OBRAZ DO MODLITWY: Wyobraźmy sobie Jezusa nauczającego i ostrzegającego przed obłudą uczonych w Piśmie oraz komentującego dawanie jałmużny w świątyni.

PROŚBA O OWOC MODLITWY: prośmy Jezusa o łaskę, byśmy sami nie byli obłudni w swych postawach religijnych i by nasza jałmużna nie była tylko rzucaniem ochłapów.

PUNKTY POMOCNE DO MODLITWY:

   Strzeżcie się uczonych w Piśmie

Pan Jezus ostrzega swoich uczniów przed uczonymi w Piśmie, czyli przed ówczesnymi teologami wywodzącymi się najczęściej z grupy faryzeuszów. Ostrzega przed ich postawą skupioną egoistycznie na nich samych. Oczekują oni na pozdrowienia od ludzi i zaszczytne miejsca zarówno w na spotkaniach religijnych w synagogach, jak i na świeckich ucztach. A w dodatku, wykorzystując swoją pozycję, objadają domy wdów i tylko dla pozoru odprawiają długie modlitwy. Stąd czeka ich tym surowszy wyrok, bo nie do tego Bóg ich powołał jako uczonych w Piśmie w swoim narodzie. Mieli być wzorem dla innych, prowadzić ich bliżej Boga, a stali się dla nich antyświadectwem.

Czy nie należymy do ludzi kuszonych, by szukać zaszczytów kościelnych, pierwszych miejsc w kościołach i na przyjęciach? Czy nasza modlitwa jest prawdziwa i miła Bogu, czy tylko odprawiana dla pozorów bycia „pobożnymi”?

   Przypatrywał się, jak tłum wrzucał drobne pieniądze do skarbony

Jezus był bystrym obserwatorem życia i po swoim nauczaniu usiadł naprzeciw skarbony świątynnej i przypatrywał się, jak przychodzący tam ludzie wrzucali do niej pieniądze. Widział, że większość z tłumu wrzucała drobne pieniądze, natomiast zauważył też, że wielu bogatych wrzucało wiele, wydawałoby się – zgodnie ze swoimi możliwościami finansowymi. W pewnym momencie przyszła też bardzo uboga wdowa i wrzuciła tylko dwa pieniążki, czyli jeden grosz, co na pozór było niczym w porównaniu z tym, co wrzucali jej poprzednicy.

Jakie jest nasze podejście do jałmużny, do tego, co dajemy na kult świątynny, by nasze kościoły mogły być zadbane? Czy jest to w miarę proporcjonalne do naszych możliwości finansowych?

   Ta uboga wdowa wrzuciła najwięcej ze wszystkich

Kiedy owa uboga wdowa wrzuciła jeden grosz do skarbony świątynnej, Jezus przywołał swoich uczniów i skomentował jej postawę, ukazując jak ją widzi Bóg: „Ta uboga wdowa wrzuciła najwięcej ze wszystkich, którzy kładli do skarbony. Wszyscy bowiem wrzucali z tego, co im zbywało; ona zaś ze swego niedostatku wrzuciła wszystko, co miała, całe swe utrzymanie.”  Nie jest to może wzór do dosłownego naśladowania, ale stawia przed nami problem naszej postawy serca, bo ono jest przez Boga widziane. Nie jest ważne, ile dajemy, ale z jakim sercem to czynimy, bo powie św. Paweł: „gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją ... lecz miłości bym nie miał, nic bym nie zyskał” [1 Kor 13,3].

Czy nasze serce miłujące drugiego człowieka odczuwa potrzebę dzielenia się z nim swoimi dobrami, także materialnymi? Czy jałmużna, jaką dajemy, płynie z miłości, czy jest tylko przejawem poczucia naszej wyższości wobec osoby obdarowywanej?

ROZMOWA KOŃCOWA: Prośmy Jezusa, byśmy otworzyli się na Jego nauczanie i potrafili dawać świadectwo naszej wiary nie przez takie czy inne pozory pobożności, lecz przez zatroskanie o drugiego człowieka, o jego potrzeby. Zawierzmy też Bogu nasze zatroskanie o nasze kościoły i kaplice, o te miejsca, gdzie Bogu oddajemy cześć i hołd. Poprośmy też, byśmy mieli w sobie miłość motywującą nas i do pomocy materialnej ludziom od nas biedniejszym, i do troszczenia się o to, by kult sprawowany na cześć Boga mógł się dokonywać w godnych Boga warunkach.

opracował O. Tadeusz Hajduk SJ   

czwartek, 29 października 2015

1 LISTOPADA 2015 Niedziela Uroczystość Wszystkich Świętych


Mt 5,1-12
Jezus, widząc tłumy, wyszedł na górę. A gdy usiadł, przystąpili do Niego Jego uczniowie. Wtedy otworzył swoje usta i nauczał ich tymi słowami: Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie. Błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni. Błogosławieni cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemię. Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni. Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią. Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą. Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, albowiem oni będą nazwani synami Bożymi. Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości, albowiem do nich należy królestwo niebieskie. Błogosławieni jesteście, gdy /ludzie/ wam urągają i prześladują was, i gdy z mego powodu mówią kłamliwie wszystko złe na was. Cieszcie się i radujcie, albowiem wielka jest wasza nagroda w niebie.






Zaangażowanie wyobraźni: Zobacz Jezusa nauczającego tłumy, zwróć jednak uwagę przede wszystkim na prostotę z jaką to wszystko się dzieje. Jezus ubogo ubrany, większość słuchaczy to prości ludzie.




Prośba do tej medytacji: Proś o radość z faktu bycia uczniem Jezusa

  1. Prostota
Na przestrzeni wieków chrześcijaństwo stało się wielkim systemem teologicznym, filozoficznym. Kościół przestał być wspólnotą bliskich sobie ludzi a stał się potężną grupą wyznaniową… W tym gąszczu narosłej przez lata tradycji łatwo jest zagubić istotę tego w co wierzymy, Ewangelię czyli Dobrą Nowinę, która to ożywia i nadaje sens, która jest źródłem teologii, filozofii i tradycji chrześcijańskiej. A Dobra Nowina to ta, że Bóg jest naszym Ojcem, naszym Tatą i kocha nas za darmo, a prawdziwe szczęście jest w życiu tą miłością na co dzień. Postaraj sobie to uświadomić, czy wierzysz w to? Bądź z tą prawdą przez chwilę, niech zapadnie ci w serce…

2. Błogosławieństwa



Błogosławieństwa mówią o bardzo prostych rzeczach. Sprawach codziennych, prostych, zwyczajnych. Mówią o naszym życzcie. Wskazują gdzie leży prawdziwe szczęście. W byciu ubogim, cichym, miłosiernym, sprawiedliwym, czystym i wiernym prawdzie. Żyć miłością i żyć prawdą. I to nie jest sielanka, Jezus nie mówi że życie Błogosławieństwami jest lekkie, łatwe i przyjemne, jest tam tez mowa o łzach, prześladowaniu i cierpieniu. Siłą do tego jest jednak zawsze świadomość, że Bóg, który jest sędzią - jest moim Obrońcą, Bóg, który jest Miłością jest moją nagrodą, że Bóg który jest prawdziwym Szczęściem – jest celem, ku któremu idę…




3. Nadzieja
Ewangelia jest naszym źródłem, źródłem pocieszenia, mądrości, wiary i nadziei. Mówi się o Błogosławieństwach, że są sercem Ewangelii. One odsyłają nas ku rzeczywistości już innej, przemienionej, obiecanej nam przez Jezusa, której warunkiem, jest jedynie przyjęcie Bożej Miłości. Ta nadzieja posiada wielką moc, przemiany naszego życia, nadania mu nowego sensu i nowej jakości. Pozwólcie że zacytuję w tym momencie Benedykta XVI, który w swojej nowej Encyklice Spe Salvi pisze: „«Odkupienie», zbawienie, zgodnie z wiarą chrześcijańską, nie jest jedynie zwyczajnym wydarzeniem. Odkupienie zostało nam ofiarowane w tym sensie, że została nam dana nadzieja, nadzieja niezawodna, mocą której możemy stawić czoło naszej teraźniejszości: teraźniejszość, nawet uciążliwą, można przeżywać i akceptować, jeśli ma jakiś cel i jeśli tego celu możemy być pewni, jeśli jest to cel tak wielki, że usprawiedliwia trud drogi.”




Rozmowa końcowa: porozmawiaj z Jezusem jak przyjaciel z przyjacielem o tym,
co wydarzyło się w czasie tej medytacji.



Modlitwa końcowa: Ojcze nasz

środa, 21 października 2015


25 PAŹDZIERNIKA 2015 XXX niedziela zwykła

Tak przyszli do Jerycha. Gdy wraz z uczniami i sporym tłumem wychodził z Jerycha, niewidomy żebrak, Bartymeusz, syn Tymoteusza, siedział przy drodze. Ten słysząc, że to jest Jezus z Nazaretu, zaczął wołać: „Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną!” Wielu nastawało na niego, żeby umilkł. Lecz on jeszcze głośniej wołał: „Synu Dawida, ulituj się nade mną!” Jezus przystanął i rzekł: „Zawołajcie go!” I przywołali niewidomego, mówiąc mu: „Bądź dobrej myśli, wstań, woła cię.” On zrzucił z siebie płaszcz, zerwał się i przyszedł do Jezusa. A Jezus przemówił do niego: „Co chcesz, abym ci uczynił?” Powiedział Mu niewidomy: „Rabbuni, żebym przejrzał.” Jezus mu rzekł: „Idź, twoja wiara cię uzdrowiła.” Natychmiast przejrzał i szedł za Nim drogą.
[Mk 10,46-52]



Na szlaku pielgrzymim z Jerycha do świątyni jerozolimskiej siedziało wielu żebraków. Jednym z nich był Bartymeusz, ślepy od urodzenia. Bartymeusz zna swoje miejsce. Ale jest w nim wielka wiara i nadzieja, która każe mu krzyczeć, wołać: Synu Dawida, ulituj się nade mną. Nędza, ubóstwo Bartymeusz jest jego bogactwem. Bartymeusz woła i staje się cud.
Bartymeusz jest żebrakiem. Nie jest to rzadki obraz w naszej współczesnej rzeczywistości. Żebranie wiąże się z upokorzeniem, cierpieniem, nieszczęściem, samotnością, może nawet rozpaczą. Żebrak jest symbolem ludzkiego życia. Każdy wyciąga rękę, żebrząc. Często nieświadomie. Żebrzemy o akceptację innych, o miłość. Chcemy, by inni nas zauważyli, chwalili, by nas kochali. Człowiek może żyć w zdrowiu i rozwijać się integralnie tylko wtedy, gdy doświadcza miłości i obdarza miłością.
Bartymeusz jest ponadto ślepy. Ślepota oznacza życie w ciemności, życie martwe, bez możliwości pełnego działania. Ślepota jest symbolem zamknięcia w sobie i egoizmu. Każdy człowiek ma na swych oczach ślepe plamki, które sprawiają, że jest skoncentrowany wyłącznie na sobie, słyszy tylko siebie, widzi wyłącznie własne problemy, koncentruje się na własnych doznaniach, słowach…
Chociaż jesteśmy (w mniejszym lub większym stopniu) ślepymi żebrakami, zawsze możemy iść do Jezusa. On ma moc uzdrawiać nas stopniowo z żebractwa - naszych niezaspokojonych pragnień miłości i ślepoty - naszego egoizmu i narcyzmu.
Bartymeusz ma usilne pragnienie zdrowia i prosi o to, woła: Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną. Gdy tłum mu zabrania, woła jeszcze usilniej, jeszcze głośniej. Pragnienia wyrażają to, co jest w naszych sercach. Niekiedy mało otrzymujemy od Boga dlatego, że nie mamy wielkich pragnień, mało prosimy, albo brakuje nam cierpliwości i wytrwałości w wołaniu, w krzyczeniu do Boga. Niekiedy wręcz nie chcemy prosić i wołać. Nasza pycha sprawia, że chcemy być autonomiczni, samowystarczalni, niezależni.
Bóg nie zawsze przy pierwszym krzyku musi wyjść na spotkanie i podać nam rękę. Czasem trzeba mocno, długo i nieprzerwanie krzyczeć, by wreszcie zostać usłyszanym. Taki krzyk jest zdawaniem egzaminu ufności. Taki krzyk jest też wyrazem pokory i zależności od Boga.
Długie i usilne wołanie żebraka nie zostaje bez odpowiedzi. Jezus każe przyprowadzić Bartymeusza do siebie, a następnie zadaje mu pytanie: Co chcesz, abym ci uczynił? Niektórzy ludzie pozostają chorzy tylko dlatego, że nie chcą wyzdrowieć. W jakiś sposób urządzili się w chorobie, która daje im pewne korzyści, zapewnia opiekę ze strony innych, zainteresowanie, troskę, współczucie, uwalnia od trudu i walki życiowej, daje namiastkę tej miłości, o którą żebrzą.
Na pytanie Jezusa, Bartymeusz odpowiada: Panie, żebym przejrzał. Przejrzeć oznacza nie tylko postrzegać rzeczywistość zewnętrzną. Oznacza również właściwie rozpoznawać, oceniać, klasyfikować, mieć możliwość wyboru prawdziwej perspektywy. Przejrzeć oznacza patrzyć na rzeczywistość oczami miłości. Takie spojrzenie jest możliwe dzięki wierze. Dlatego Jezus mówi do Bartymeusza: Przejrzyj, twoja wiara cię uzdrowiła.
Czy jest we mnie coś, co żebrze, aby być usłyszanym? Co jest tym grosikiem, o który najbardziej proszę? Jakie są moje pragnienia? Jakie są moje ślepe plamki? Czy pragnę być uzdrowionym integralnie? Jakie sprawy w moim dotychczasowym rozwoju stały się dla mnie jasne? Co zostało już uzdrowione pod wpływem wiary?

opracował O. Stanisław Biel SJ 

czwartek, 15 października 2015

18 PAŹDZIERNIKA 2015 XXIX niedziela zwykła


Wtedy podeszli do Niego synowie Zebedeusza, Jakub i Jan, i rzekli: „Nauczycielu, chcemy, żebyś nam uczynił to, o co Cię poprosimy.” On ich zapytał: „Co chcecie, żebym wam uczynił?” Rzekli Mu: „Daj nam, żebyśmy w Twojej chwale siedzieli jeden po prawej, drugi po lewej Twej stronie.” Jezus im odparł: „Nie wiecie, o co prosicie. Czy możecie pić kielich, który Ja mam pić, albo przyjąć chrzest, którym Ja mam być ochrzczony?” Odpowiedzieli Mu: „Możemy.” Lecz Jezus rzekł do nich: „Kielich, który Ja mam pić, pić będziecie; i chrzest, który Ja mam przyjąć, wy również przyjmiecie. Nie do Mnie jednak należy dać miejsce po mojej stronie prawej lub lewej, ale [dostanie się ono] tym, dla których zostało przygotowane.” Gdy dziesięciu [pozostałych] to usłyszało, poczęli oburzać się na Jakuba i Jana. A Jezus przywołał ich do siebie i rzekł do nich: „Wiecie, że ci, którzy uchodzą za władców narodów, uciskają je, a ich wielcy dają im odczuć swą władzę. Nie tak będzie między wami. Lecz kto by między wami chciał się stać wielkim, niech będzie sługą waszym. A kto by chciał być pierwszym między wami, niech będzie niewolnikiem wszystkich. Bo i Syn Człowieczy nie przyszedł, aby Mu służono, lecz żeby służyć i dać swoje życie na okup za wielu.”
[Mk 10,35-45]

OBRAZ DO MODLITWY: zobaczmy, jak Jezus formuje swoich uczniów, którzy zaraz po trzeciej już zapowiedzi Męki uciekają od tego trudnego dla nich tematu i dwu z nich załatwia sobie miejsce blisko Jezusa już w chwale, a pozostali oburzają się na nich, że czynią to za ich plecami.

PROŚBA O OWOC MODLITWY: prośmy Jezusa, byśmy byli w stanie zrozumieć Jego nauczanie o trudnej drodze do chwały i o właściwych relacjach wewnątrz wspólnoty Kościoła, do której należymy.




PUNKTY POMOCNE DO MODLITWY:

   Nauczycielu, chcemy, żebyś nam uczynił to, o co Cię poprosimy 
 Po trzeciej zapowiedzi Męki podeszli do Jezusa Jakub i Jan, mówiąc Mu nieco tajemniczo, że chcą, żeby im uczynił to, o co Go poproszą. Oczywiście Jezus nie wyraził „w ciemno” zgody na ich prośbę, lecz zaraz ich zapytał, o co chcą Go poprosić. Na to oni Mu jasno odpowiedzieli, że chcą, by im zapewnił, żeby w Jego chwale siedzieli oni blisko Niego, jeden po prawej, drugi po lewej Jego stronie. Jak widzimy, próbują oni uciec od problemu i zamiast myśleć jak przeżyć z Jezusem Mękę, którą On przed chwilą zapowiadał, myślą już o chwale i próbują „załatwić” sobie tam miejsce po Jego lewicy i prawicy.

Z jakimi naszymi pragnieniami my przychodzimy do Jezusa? Czy nasze pragnienia wyrażane prośbami do Niego nie są też jakąś formą ucieczki od tego, co On ma nam do przekazania? Czy nie myślimy zbytnio o chwale, kiedy trzeba jeszcze podejmować krzyż?

   Czy możecie pić kielich, który Ja mam pić?

Jezus podejmując temat wyjaśnia tym dwu uczniom, że praktycznie nie mają pojęcia, o co naprawdę proszą, nie uświadamiając sobie drogi, jaka do tego prowadzi. I zadaje im istotne pytanie: czy mogą pić kielich, który On ma wypić, albo przyjąć chrzest, którym On ma być ochrzczony. Ma na myśli oczywiście swoja Mękę, o której przed chwilą im mówił. Ci dwaj, może nie do końca świadomi, o co ich zapytał, stwierdzają, że mogą to uczynić. Jezus potwierdza im, że kielich, który On ma pić, oni również pić będą, ale dodaje, że nie do Niego należy dawanie miejsc po swej stronie prawej lub lewej, ale że dostaną się one tym, dla których zostały przygotowane.

Czy po przedstawieniu Jezusowi naszych próśb zostawiamy Mu trochę czasu, by mógł nam odpowiedzieć, na jakiej drodze one mogą się zrealizować? Czy nie traktujemy Go tylko jak Kogoś, kto ma spełniać nasze zamówienia i po modlitewnej prośbie po prostu modlitwę kończymy?

   Kto by między wami chciał się stać wielkim, niech będzie sługą waszym

Dziesięciu pozostałych apostołów, usłyszawszy rozmowę Jezusa z synami Zebedeusza, poczęło oburzać się na Jakuba i Jana. Ich oburzenie nie płynęło ze stwierdzenia niewłaściwości prośby tych dwóch ich towarzyszy, ile z tego, że załatwiali to poza ich plecami, bo i pozostali chętnie by to sobie dla siebie załatwiali.

Wtedy Jezus przywołał ich wszystkich do siebie i dał im mocne nauczanie o tym, że wewnątrz Jego wspólnoty panują inne zasady niż w grupach kierujących się zasadami tego świata. Tam bowiem ci, którzy uchodzą za władców narodów, uciskają je, a ich wielcy dają im odczuć swą władzę. Nie tak ma być między Jezusowymi uczniami. Pośród Jego uczniów kto by chciał się stać wielkim, ma być sługą innych, a kto by chciał być pierwszym między nimi, ma być wręcz niewolnikiem wszystkich. A wypływa to z tego, że i Jezus nie przyszedł, aby Mu służono, lecz żeby służyć i dać swoje życie na okup za wielu.

Na co my się oburzamy wobec Jezusa odnośnie postaw naszych bliskich? Czy to oburzenie nie ukazuje nam problemu, który sami przeżywamy i u bliźnich go łatwiej dostrzegamy? Czy po oburzeniu się na modlitwie na takie czy inne ludzkie postawy pozwalamy Jezusowi, by nam dał swoją odpowiedź na zaistniała sytuację?

ROZMOWA KOŃCOWA: Prośmy Jezusa, byśmy otworzyli się na Jego nauczanie, które jest Jego odpowiedzią na nasze prośby i na nasze oburzanie się przed Nim na innych ludzi. Prośmy, byśmy zawsze w naszej modlitwie do Niego skierowanej zostawiali Mu czas, by On sam mógł się wypowiedzieć na temat nurtujących nas spraw.


opracował O. Tadeusz Hajduk SJ

środa, 7 października 2015

    11 PAŹDZIERNIKA 2015 XXVIII niedziela zwykła
[Mk 10,17-30][Gdy [Jezus] wybierał się w drogę, przybiegł pewien człowiek i upadłszy przed Nim na kolana, pytał Go: „Nauczycielu dobry, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?” Jezus mu rzekł: „Czemu nazywasz Mnie dobrym? Nikt nie jest dobry, tylko sam Bóg. Znasz przykazania: Nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij, nie zeznawaj fałszywie, nie oszukuj, czcij swego ojca i matkę.” On Mu rzekł: „Nauczycielu, wszystkiego tego przestrzegałem od mojej młodości.” Wtedy Jezus spojrzał z miłością na niego i rzekł mu: „Jednego ci brakuje. Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną.” Lecz on spochmurniał na te słowa i odszedł zasmucony, miał bowiem wiele posiadłości.  Wówczas Jezus spojrzał wokoło i rzekł do swoich uczniów: „Jak trudno jest bogatym wejść do królestwa Bożego.” Uczniowie zdumieli się na Jego słowa, lecz Jezus powtórnie rzekł im: „Dzieci, jakże trudno wejść do królestwa Bożego [tym, którzy w dostatkach pokładają ufność]. Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa Bożego.” A oni tym bardziej się dziwili i mówili między sobą: „Któż więc może się zbawić?” Jezus spojrzał na nich i rzekł: „U ludzi to niemożliwe, ale nie u Boga; bo u Boga wszystko jest możliwe.” Wtedy Piotr zaczął mówić do Niego: „Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą.” Jezus odpowiedział: „Zaprawdę, powiadam wam: Nikt nie opuszcza domu, braci, sióstr, matki, ojca, dzieci i pól z powodu Mnie i z powodu Ewangelii, żeby nie otrzymał stokroć więcej teraz, w tym czasie, domów, braci, sióstr, matek, dzieci i pól, wśród prześladowań, a życia wiecznego w czasie przyszłym.”


 OBRAZ DO MODLITWY: spróbujmy utożsamić się z tym młodym człowiekiem: oto ja stoję wobec Jezusa, który chce mojej doskonałości, mojej pełni, który zaprasza mnie do relacji z Nim.
PROŚBA O OWOC MODLITWY: prośmy Jezusa o odkrycie tego, co może być naszym bogactwem przeszkadzającym w pójściu za Nim, czyniącym nas „biednymi ludźmi”, skoncentrowanymi bardziej na naszych bogactwach niż na relacji do Jezusa.
PUNKTY POMOCNE DO MODLITWY:
   Co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?
 W trakcie wędrówki Jezusa wiele razy zdarzało się, że podchodzili do Niego różni ludzie i zadawali pytania – często podstępne, chcące pochwycić Go na jakiejś nieścisłości. Tu jednak pytanie jest szczere i bardzo egzystencjalne. Pewien młody człowiek pyta o drogę do życia wiecznego; pyta, bo jest to dla niego ważne. Wprawdzie już wie, że to, co prowadzi do życia wiecznego, musi być dobre, ale chce wiedzieć lepiej, jaśniej, by móc drogą dobra podążać pewniej.
 Odpowiedź Jezusa zmienia jednak perspektywę patrzenia i przenosi uwagę z „życia wiecznego”, koncentrującego osobę bardziej na niej samej, na osobę Boga „Dobrego”. I dopiero potem następuje precyzyjna odpowiedź: dla osiągnięcia życia wiecznego wystarczy zachowywanie przykazań. Zainteresowany zadaje pytanie o dalsze sprecyzowanie – „które?” I Jezus wymienia tylko te dotyczące drugiego człowieka.
 Zapytajmy się szczerze, czy nasza troska o życie wieczne nie jest tylko formą kręcenia się wokół siebie? Może zachowujemy, przynajmniej tak z grubsza, przykazania tylko dlatego, że boimy się utraty zbawienia, które odbieramy jako zapłatę za poprawność zachowania, a nie jako przedłużenie bliskości z Bogiem przeżywanej już tutaj w formie niedoskonałej? 
   Jezus spojrzał z miłością na niego i rzekł mu: Jednego ci brakuje.
 Młodzieniec jest zadowolony z siebie, ponieważ przestrzegał przykazań dotyczących miłości bliźniego, a jego pytanie „czego mi jeszcze brakuje?” jakby domagało się od Jezusa odpowiedzi: „niczego”. A jednak takiej odpowiedzi młody człowiek nie słyszy. Jezus jak gdyby podnosi poprzeczkę zapraszając: „Jeśli chcesz być doskonałym” – a to więcej niż pewność zbawienia. I podaje warunek osiągnięcia tej doskonałości: „sprzedaj, co posiadasz i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie.” I dopiero wtedy, w wolności od przywiązań, od bogactw Jezus zaprasza „Pójdź za mną”. Pójdź za tym jedynym Dobrym, który staje się celem w miejsce troski o swoje życie wieczne, bo to bycie z Nim jest przecież życiem wiecznym.

Każdy z nas może być tym człowiekiem, który poszukuje pewniejszej drogi do życia wiecznego. Ale Jezus może nas zaprosić do czegoś więcej, to jest do doskonałości, która opiera się na przylgnięciu do Niego, na pozostawieniu wszystkiego, co dawało nam pewność: wszelkich naszych bogactw; polega też na przyjęciu zachęty Jezusa do gromadzenia bogactw niezniszczalnych. Życie przez nas przeżywane nie ma być szukaniem najpewniejszej drogi do zbawienia, ale ma polegać na radykalizmie pójścia za Jezusem, jedynym Dobrym, i zostawieniu wszystkiego, co w tym pójściu przeszkadza.

Jezus może zaprosić nas ponownie do doskonałości, która będzie opuszczeniem tego, co zniewala, by ofiarować nam wolność konieczną w pójściu za Nim! Czy pragniemy usłyszeć takie zaproszenie, lub czy przynajmniej pragniemy zapragnąć? Czy jest w nas choćby zalążek hojności, by pójść na całego, opuszczając to wszystko, co nie pozwala żyć życiem dziecka Bożego, a tylko życiem niewolnika? Co może być naszym bogactwem przeszkadzającym w pójściu za Jezusem? Co nas tak zniewala, że czyni nas „biednymi ludźmi”, skoncentrowanymi bardziej na bogactwach niż na relacji do Jezusa? Czy mamy odwagę zadać pytanie: „Czego mi jeszcze brakuje?” i potem usłyszeć odpowiedź Jezusa na to pytanie?
    Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa Bożego
 Młodzieniec odchodzi smutny, bo jest niewolnikiem tego, co posiada, jest zbyt przywiązany do swoich dóbr. Przychodząc do Jezusa nie zdawał sobie sprawy z tego, jak jest zniewolony przez swoje bogactwa i jak wielka to przeszkoda w drodze do wieczności, która jest przebywaniem z tym jedynym Dobrym. Odsłoniło się to, że dla niego nie tyle ważny jest Jezus, co jego własne życie wieczne.

Możemy spróbować iść za nim do jego domu. Na zewnątrz będzie prowadził takie życie, jak dotychczas, może nawet będzie udawał bardziej radosnego. Będzie chciał zagłuszyć smutek nurtujący go w głębi serca, ale wszystkie jego bogactwa używane na co dzień nie pozwolą mu rozmowy z Jezusem zapomnieć. Może nawet stanie się bardziej pobożny w zewnętrznych przejawach, ale nie zaznając spokoju wciąż będzie wracał do rozmowy z Chrystusem... i może wróci do Niego jeszcze raz.

Czy mamy świadomość, że bardzo trudno wejść do królestwa Bożego tym, którzy w dostatkach pokładają ufność? Czy wierzymy, że choć u ludzi to niemożliwe, to u Boga wszystko jest możliwe i może On nawet bogatym pokazać ich drogę do zbawienia? A jeśli należymy do tych, którzy opuścili wszystko i poszli za Jezusem, to czy doświadczamy otrzymania stokroć więcej już teraz, w tym czasie?

ROZMOWA KOŃCOWA: Prośmy Jezusa, byśmy zobaczyli Jego miłujące spojrzenie i otworzyli się na Jego nauczanie i zaproszenie do pójścia za Nim, zostawiając wszelkie bogactwa, w których dotąd pokładaliśmy naszą ufność. Oddajmy Mu to, co jeszcze nas powstrzymuje przed bardziej radykalnym pójściem za Nim. A Jeśli tego jeszcze nie wiemy, to zapytajmy Go szczerze, czego nam jeszcze brakuje do pełniejszego przylgnięcia do Niego i do Jego stylu życia.
 opracował O. Tadeusz Hajduk SJ



czwartek, 1 października 2015

4 PAŹDZIERNIKA 2015 XXVII niedziela zwykła


Faryzeusze przystąpili do Jezusa i chcąc Go wystawić na próbę, pytali Go, czy wolno mężowi oddalić żonę. Odpowiadając zapytał ich: „Co wam nakazał Mojżesz?” Oni rzekli: „Mojżesz pozwolił napisać list rozwodowy i oddalić.” Wówczas Jezus rzekł do nich: „Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych napisał wam to przykazanie. Lecz na początku stworzenia Bóg stworzył ich jako mężczyznę i kobietę: dlatego opuści człowiek ojca swego i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało. Co więc Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela!” W domu uczniowie raz jeszcze pytali Go o to. Powiedział im: „Kto oddala żonę swoją, a bierze inną, popełnia cudzołóstwo względem niej. jeśli żona opuści swego męża, a wyjdzie za innego, popełnia cudzołóstwo.” Przynosili Mu również dzieci, żeby ich dotknął; lecz uczniowie szorstko zabraniali im tego. A Jezus, widząc to, oburzył się i rzekł do nich: „Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie, nie przeszkadzajcie im; do takich bowiem należy królestwo Boże. Zaprawdę, powiadam wam: Kto nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do niego.” I biorąc je w objęcia, kładł na nie ręce i błogosławił je.
[Mk 10,2-16]

OBRAZ DO MODLITWY: zobaczmy, jak Jezus kolejny raz musi stawić czoło wystawiającym Go na próbę wrogim Mu faryzeuszom i jak ich przy tej okazji naucza ważnej prawdy o nierozerwalności małżeństwa.

PROŚBA O OWOC MODLITWY: prośmy Jezusa, byśmy byli w stanie pojąć Jego przekaz dotyczący nierozerwalności małżeństwa i tego, co to znaczy mieć postawę dziecka wobec Niego i tak zdążać najpewniej do królestwa Bożego.


PUNKTY POMOCNE DO MODLITWY:

   Bóg stworzył ich jako mężczyznę i kobietę.

Często uczeni w Piśmie, wystawiając Jezusa na próbę, pytali Go o trudne sprawy dotyczące postaw religijnych. Tym razem pytają Go, czy wolno mężowi oddalić swoją żonę, skoro Mojżesz pozwolił napisać list rozwodowy i ją oddalić. Jezus jasno stwierdza, że tylko przez wzgląd na zatwardziałość ich serc Mojżesz na to pozwolił. Natomiast w planach Bożych już od początku Bóg stworzył człowieka jako mężczyznę i kobietę po to, by opuściwszy swoich rodziców złączyli się z sobą tak ściśle, że będą oboje jednym ciałem. I właśnie dlatego człowiek nie powinien rozdzielać tego, co Bóg złączył.

Jan Paweł II komentując stworzenie człowieka jako mężczyzny i kobiety pisze, że „kobieta ma pomagać mężczyźnie - a zarazem on ma jej pomagać - przede wszystkim w samym byciu człowiekiem; pozwala im niejako stale na nowo odkrywać i potwierdzać integralny sens człowieczeństwa. (...) Człowieczeństwo oznacza wezwanie do międzyosobowej komunii. (...) małżeństwo jest pierwszym i poniekąd podstawowym wymiarem tego wezwania. Ale nie jedynym.” (Mulieris dignitatem 7).

Skoro to Bóg stworzył nas albo kobietą, albo mężczyzną jako wzajemną pomoc dla siebie, jako wzajemne dopełnienie w człowieczeństwie, to jak pomagamy sobie nawzajem w stawaniu się w pełni ludźmi jako kobiety i mężczyźni? Jak wchodzimy w komunię osobową wewnątrz małżeństwa, a jak w innych bliskich relacjach międzyludzkich?

   W domu uczniowie raz jeszcze pytali Go o to ...

Uczniowie Jezusa nie do końca zrozumieli odpowiedź, jaką dał Jezus faryzeuszom odnośnie nierozerwalności małżeństwa. Kiedy więc już dotarli do domu, tam raz jeszcze pytali Go o to samo. Im odpowiedział tym razem, że kto oddala żonę swoją, a bierze inną, popełnia cudzołóstwo względem niej i podobnie jeśli żona opuści swego męża, a wyjdzie za innego, też popełnia cudzołóstwo. Jasno wiąże więc nierozerwalność małżeństwa z szóstym przykazaniem.

Czy my jesteśmy skłonni zadawać pytania Jezusowi i Jego Kościołowi w sprawach, których nie rozumiemy? Jak my pojmujemy szóste przykazanie? A jeśli żyjemy w małżeństwie, to jaka jest nasza wierność współmałżonkom? A jeśli żyjemy w stanie przedmałżeńskim, jaka jest nasza wierność przyszłemu współmałżonkowi, dziś może jeszcze nieznanemu?

   Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie.

Kiedy przynosili Jezusowi małe dzieci, żeby je pobłogosławił, uczniowie szorstko zabraniali im tego, uważając być może, że szkoda Jego czasu na zajmowanie się małymi dziećmi, skoro tyle ludzi się do Niego garnie. Ale Jezus, widząc ich postawę, oburzył się i nakazał, by pozwolili dzieciom przychodzić do Niego. Przy okazji pouczył ich, że jeśli nie przyjmie się królestwa Bożego w postawie dziecięcej, to nie wejdzie się do niego. Potem odpowiadając na pragnienia rodziców brał dzieci w objęcia i kładąc na nie ręce błogosławił je.

Czy my przynosimy małe dzieci tam, gdzie może na nie spłynąć Boże błogosławieństwo? Czy będąc rodzicami sami błogosławimy nasze dzieci, biorąc je w ramiona? Czy będąc kapłanami potrafimy zająć się również małymi dziećmi, przynosząc im Boże błogosławieństwo?

ROZMOWA KOŃCOWA: Prośmy Jezusa, byśmy otworzyli się na Jego nauczanie. Stańmy przed Jego obliczem, gdy stawia radykalne wymagania tym, którzy idą za Nim i gdy jest czuły wobec dzieci. Prośmy o łaskę, byśmy przeżywali nasze relacje międzyludzkie zgodnie z zamysłem Boga, szczególnie nasze relacje małżeńskie i przyjacielskie. Przynieśmy w tej modlitwie Jezusowi wszystkie bliskie nam dzieci prosząc, by je pobłogosławił. I prośmy Go, byśmy mieli w sobie postawę dziecka pozwalając Mu, by nas wziął w objęcia i nam pobłogosławił w naszym codziennym trudzie.

opracował O. Tadeusz Hajduk SJ    

czwartek, 24 września 2015

27 WRZEŚNIA 2015 XXVI niedziela zwykła


(Mk 9,38-43.45.47-48)
Wtedy Jan powiedział do Jezusa: Nauczycielu, widzieliśmy kogoś, kto nie chodzi z nami, jak w Twoje imię wyrzucał złe duchy, i zabranialiśmy mu, bo nie chodził z nami. Lecz Jezus odrzekł: Nie zabraniajcie mu, bo nikt, kto czyni cuda w imię moje, nie będzie mógł zaraz źle mówić o Mnie. Kto bowiem nie jest przeciwko nam, ten jest z nami. Kto wam poda kubek wody do picia, dlatego że należycie do Chrystusa, zaprawdę, powiadam wam, nie utraci swojej nagrody. Kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą, temu byłoby lepiej uwiązać kamień młyński u szyi i wrzucić go w morze. Jeśli twoja ręka jest dla ciebie powodem grzechu, odetnij ją; lepiej jest dla ciebie ułomnym wejść do życia wiecznego, niż z dwiema rękami pójść do piekła w ogień nieugaszony. I jeśli twoja noga jest dla ciebie powodem grzechu, odetnij ją; lepiej jest dla ciebie, chromym wejść do życia, niż z dwiema nogami być wrzuconym do piekła. Jeśli twoje oko jest dla ciebie powodem grzechu, wyłup je; lepiej jest dla ciebie jednookim wejść do królestwa Bożego, niż z dwojgiem oczu być wrzuconym do piekła, gdzie robak ich nie umiera i ogień nie gaśnie.


PUNKTY POMOCNE DO MODLITWY:

    Zabranialiśmy mu, bo nie chodził z nami.

Apostoł Jan powiedział kiedyś do Jezusa, że on i inni Jego uczniowie widzieli kogoś obcego, kto nie chodził razem z nimi jako Jego uczeń, jak w Jego imię wyrzucał złe duchy. Dla Jana było oczywistym, by temu człowiekowi tego zabronić, skoro do ich wspólnoty nie należał. Jan sądził, że była to słuszna decyzja, dlatego pochwalił się nią przed swoim Mistrzem, licząc być może na Jego uznanie czy pochwałę. Odpowiedź Jezusa zapewne zaskoczyła Jana. Usłyszał bowiem, że jego decyzja była niesłuszna. Jezus stwierdza, że nie powinni tego zabraniać. A rację podaje Jezus taką, że nikt, kto czyni cuda w Jego imię, nie będzie mógł zaraz źle mówić o Nim. Stwierdza ufnie, że kto nie jest przeciwko nim, ten jest z nimi.
 Czy my nie mamy czasem tendencji do złego postrzegania czynienia dobra przez innych ludzi tylko dlatego, że nie należą do naszej wspólnoty? Czy nie budzi  w nas niechęci lub podejrzliwości dostrzeganie, że inni chrześcijanie, nie należący do Kościoła katolickiego, w imię Jezusa czynią wielkie rzeczy, aż po uzdrawianie czy wyrzucanie złych duchów?

   Jeśli twoja ręka jest dla ciebie powodem grzechu, odetnij ją.

Dalej Pan Jezus mówi bardzo mocne słowa, których nie można brać dosłownie, ale skoro używa tak drastycznych sformułowań, to znaczy, że trzeba naprawdę wziąć je na serio. Wpierw mówi, że gdyby ktoś stał się powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą, temu byłoby lepiej uwiązać kamień młyński u szyi i wrzucić go w morze. A potem dodaje, że jeśli ręka lub noga jest dla kogoś powodem grzechu, to trzeba ją odciąć, bo lepiej ułomnym wejść do Jego Królestwa, niż pełnosprawnym fizycznie zatracić swoje życie wieczne.

Nie nastawiajmy się na amputacje naszych kończyn, ale zastanówmy się nad ich wykorzystywaniem. Czy nasze postawy nie są gorszące wobec maluczkich tego świata? Czy nasze ręce wykorzystujemy wyłącznie twórczo, do czynienia dobra? Czy nasze nogi niosą nas tylko tam, gdzie możemy wzrastać i być pomocni innym ludziom? Z jakich dróg nasze nogi muszą zawrócić? Jakich rzeczy nasze ręce muszą poniechać?

   Jeśli twoje oko jest dla ciebie powodem grzechu, wyłup je

I na koniec stwierdza Jezus, że gdyby oko było dla kogoś powodem grzechu, to trzeba je wyłupić. Lepiej jest bowiem jednookim wejść do królestwa Bożego, niż być wrzuconym do piekła z dwoma sprawnymi oczyma. W kazaniu na Górze precyzuje Jezus tę kwestię: „Światłem ciała jest oko. Jeśli więc twoje oko jest zdrowe, całe twoje ciało będzie w świetle. Lecz jeśli twoje oko jest chore, całe twoje ciało będzie w ciemności” [Mt 6,22-23]. Mówi także, że „każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę, już się w swoim sercu dopuścił z nią cudzołóstwa” [Mt 5,28].

Dziś oko może grzeszyć na nowe sposoby, bo rozwój techniki to umożliwia. Mamy do dyspozycji wiele środków wizualnych i mogą one służyć zarówno dobru, jak i prowadzić patrzenie do grzechu. Nie musimy wyłupywać zaraz naszych oczu, ale zastanówmy się, na co i po co patrzą nasze oczy? Czy nasze oczy są czyste? Jak patrzymy na innych ludzi, na kobiety i mężczyzn? Czy nasz wzrok nie zawiera pożądliwości zamiast miłości i szacunku?

ROZMOWA KOŃCOWA: Prośmy Jezusa, byśmy otworzyli się na Jego nauczanie i podjęli radykalne kroki w naszym życiu, by nie używać swego wzroku do wchodzenia w ciemności grzechu i by nasze ręce czyniły tylko dobro, a nogi nigdy nie chodziły po błędnych ścieżkach. Prośmy również, byśmy byli otwarci na dobro, jakie czynią inni, nie należący do naszych wspólnot czy też naszego Kościoła. Otwierajmy się na obecny w świecie chrześcijańskim dar wyrzucania złych duchów i uzdrawiania chorych.



opracował O. Tadeusz Hajduk SJ  

czwartek, 17 września 2015

20 WRZEŚNIA 2015 XXV niedziela zwykła


(Mk 9,30-37)
Jezus i Jego uczniowie podróżowali przez Galileę, On jednak nie chciał, żeby kto wiedział o tym. Pouczał bowiem swoich uczniów i mówił im: Syn Człowieczy będzie wydany w ręce ludzi. Ci Go zabiją, lecz zabity po trzech dniach zmartwychwstanie. Oni jednak nie rozumieli tych słów, a bali się Go pytać. Tak przyszli do Kafarnaum. Gdy był w domu, zapytał ich: O czym to rozprawialiście w drodze? Lecz oni milczeli, w drodze bowiem posprzeczali się między sobą o to, kto z nich jest największy. On usiadł, przywołał Dwunastu i rzekł do nich: Jeśli kto chce być pierwszym, niech będzie ostatnim ze wszystkich i sługą wszystkich! Potem wziął dziecko, postawił je przed nimi i objąwszy je ramionami, rzekł do nich: Kto przyjmuje jedno z tych dzieci w imię moje, Mnie przyjmuje; a kto Mnie przyjmuje, nie przyjmuje Mnie, lecz Tego, który Mnie posłał.


OBRAZ DO MODLITWY: zobaczmy, jak Jezus kolejny raz naucza swoich najbliższych uczniów trudnej prawdy o czekającej Go męce oraz o pokorze dziecka, koniecznej w życiu Jego ucznia.

PROŚBA O OWOC MODLITWY: stańmy w postawie otwartości serca przed Jezusem prosząc Go, byśmy byli w stanie pojąć Jego przekaz dotyczący cierpienia oraz potrzeby stawania się pokornym w naszym życiu.

PUNKTY POMOCNE DO MODLITWY:

   Syn Człowieczy będzie wydany w ręce ludzi.

Ta druga zapowiedź męki następuje już po przemienieniu Jezusa na górze Tabor, w którym brali udział trzej apostołowie, oraz po cudownym uzdrowieniu epileptyka, a więc po wydarzeniach, w których uczniowie doświadczali Jezusa jako Boga mocnego. Jezus tutaj chowa się przed tłumami ludzi, bo poucza swoich najbliższych uczniów. Jest z nimi w bardzo bliskim, osobistym kontakcie. Już Go tłumy jak gdyby nie obchodzą. Obchodzą Go uczniowie, którym daje tłumaczenie swojej męki licząc, że przynajmniej oni to zrozumieją. Ale chociaż już raz im to tłumaczył, to „oni jednak nie rozumieli tych słów i bali się Go pytać.” Człowiek zastraszony zamyka się w sobie i boi się pytać.




Czy my nie jesteśmy skupieni bardziej na Jezusie jako Bogu mocnym i stąd trudno nam dopuścić myśl o Jego cierpieniu i męce? Czy nie zamykamy się w lęku przed pełniejszym zrozumieniem trudnej tajemnicy krzyża?
     O czym to rozprawialiście w drodze?

Kiedy uczniowie z Jezusem dotarli do Kafarnaum i byli już w domu, wtedy Jezus zapytał ich o czym to rozmawiali w drodze. Oni jednak milczeli zawstydzeni, bo w drodze posprzeczali się między sobą o to, kto z nich jest największy. A więc zamiast spróbować zrozumieć przekaz Jezusa, starali się uciec od tego trudnego tematu tocząc spór o pierwszeństwo w grupie. Wtedy Jezus usiadł i przywoławszy wyłącznie Dwunastu powiedział im kolejną trudną prawdę: „Jeśli kto chce być pierwszym, niech będzie ostatnim ze wszystkich i sługą wszystkich!”

Jakie są nasze ucieczki od trudnych tematów, które nam niesie nasza wiara? Czy nie jesteśmy ludźmi szukającymi tylko ludzkiej wielkości, porównującymi się z innymi? Jak odbieramy to nauczanie Jezusa, że potrzeba nam stawać się sługami wszystkich? Czy w takiej postawie widzimy wielkość i godność?

   Kto przyjmuje jedno z tych dzieci w imię moje, Mnie przyjmuje

Aby rozjaśnić prawdę o innej niż światowa wizji wielkości pośród Jego uczniów wziął Jezus dziecko, postawił je przed apostołami i objąwszy je ramionami, rzekł do nich: „Kto przyjmuje jedno z tych dzieci w imię moje, Mnie przyjmuje; a kto Mnie przyjmuje, nie przyjmuje Mnie, lecz Tego, który Mnie posłał.” Jezus utożsamia się z dziećmi stwierdzając, że sposób, w jaki są one traktowane przez dorosłych, wyraża sposób traktowania przez nich Jezusa, a co za tym idzie – również Boga Ojca, który Jezusa na świat posłał.

Jeśli jesteśmy małżonkami, to czy przyjmujemy radośnie dzieci, gdy się poczęły w naszym małżeństwie? Jak traktujemy dzieci, te własne lub te cudze? Czy jak Jezus potrafimy brać w objęcia każde dziecko?

ROZMOWA KOŃCOWA: Prośmy Jezusa, byśmy otworzyli się na Jego nauczanie o Jego męce. Powierzmy Mu nasze poczucie wartości i godności, płynące bardziej ze służby innym niż ze stawiania się na pierwszych miejscach. Zawierzmy Mu nasze podejście do dzieci, naszą akceptację ich obecności w naszym życiu, nasz sposób ich traktowania.

opracował O. Tadeusz Hajduk SJ 

środa, 9 września 2015

     13 WRZEŚNIA 2015 XXIV niedziela zwykła
[Mk 8,27-35] Potem Jezus udał się ze swoimi uczniami do wiosek pod Cezareą Filipową. W drodze pytał uczniów: „Za kogo uważają Mnie ludzie?” Oni Mu odpowiedzieli: „Za Jana Chrzciciela, inni za Eliasza, jeszcze inni za jednego z proroków.” On ich zapytał: „A wy za kogo mnie uważacie?” Odpowiedział Mu Piotr: „Ty jesteś Mesjasz.” Wtedy surowo im przykazał, żeby nikomu o Nim nie mówili. I zaczął ich pouczać, że Syn Człowieczy musi wiele cierpieć, że będzie odrzucony przez starszych, arcykapłanów i uczonych w Piśmie; że będzie zabity, ale po trzech dniach zmartwychwstanie. A mówił zupełnie otwarcie te słowa. Wtedy Piotr wziął Go na bok i zaczął Go upominać. Lecz On obrócił się i patrząc na swych uczniów, zgromił Piotra słowami: „Zejdź Mi z oczu, szatanie, bo nie myślisz o tym, co Boże, ale o tym, co ludzkie.” Potem przywołał do siebie tłum razem ze swoimi uczniami i rzekł im: „Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje! Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z powodu Mnie i Ewangelii, zachowa je.”



OBRAZ DO MODLITWY: zobaczmy ten moment, kiedy Jezus zadaje apostołom dwa ważne pytania: wpierw o to, za kogo uważają Go inni ludzie, a zaraz po otrzymaniu odpowiedzi - kolejne pytanie, za kogo oni sami Go uważają.
 



PROŚBA O OWOC MODLITWY: prośmy o otwartość serca wobec osoby Jezusa, stawiającego także nam pytania o to, za kogo jest uważany w naszym otoczeniu i kim jest dla nas samych; prośmy także o otwartość serca wobec Jego nauczania, zwłaszcza tego, które przekracza typowo ludzką logikę.




PUNKTY POMOCNE DO MODLITWY:







   A wy za kogo mnie uważacie?

Jezus udając się ze swoimi uczniami do wiosek pod Cezareą Filipową w drodze zadaje im pytanie, za kogo uważają Go ludzie, pośród których przebywają. Poszczególni apostołowie odpowiedzieli Mu na to pytanie to, co zasłyszeli będąc pośród ludzi, czyli że są tacy, którzy widzą w Nim Jana Chrzciciela, inni zaś proroka Eliasza, a jeszcze inni po prostu jednego z proroków. Wtedy Jezus zapytał ich bardziej osobiście: kim jest On dla nich. Tym razem odpowiedział Mu wyłącznie Piotr, stwierdzając odważnie: „Ty jesteś Mesjasz.”

Co my słyszymy w naszych środowiskach o Jezusie? Za kogo ludzie Go uważają? Jest dla nich wielką postacią z zamierzchłej historii? A może legendarnym bohaterem? A kim jest Jezus dla nas? Czy wierzymy w pełni, że jest Synem Bożym, Drugą Osobą Boską?

   I zaczął ich pouczać, że Syn Człowieczy musi wiele cierpieć.

Kiedy Piotr wyznał odważnie w Jezusie Mesjasza, Ten zaczął przekazywać jemu i pozostałym swoim najbliższym uczniom trudną prawdę o tym, że będzie On musiał wiele wycierpieć, będąc odrzucony przez starszych, arcykapłanów i uczonych w Piśmie aż do tego stopnia, że będzie przez nich doprowadzony do śmierci. Dodał jednak Jezus zapewnienie, że po trzech dniach zmartwychwstanie. Mówił uczniom zupełnie otwarcie te trudne słowa uważając, że już na tyle dojrzeli, by je móc usłyszeć i przyjąć.

Jak my odbieramy trudną prawdę o cierpieniu ludzkim Jezusa? Czy nasza wiara jest na tyle dojrzała, by przyjąć tę prawdę o odrzuceniu Jezusa przez ludzi? Czy my nie należymy tych, którzy Go odrzucali, bo nie pasował nam do naszych koncepcji?

   Piotr wziął Go na bok i zaczął Go upominać.

Okazało się jednak, że taka wizja mesjańskiej przyszłości Jezusa była nie do przyjęcia dla uczniów i Piotr wziął Jezusa na bok i zaczął Go na osobności upominać. Na taką reakcję Piotra Jezus, patrząc na swych uczniów, zgromił Piotra mocnymi słowami: „Zejdź Mi z oczu, szatanie, bo nie myślisz o tym, co Boże, ale o tym, co ludzkie.” I niezrażony niezrozumieniem przywołał do siebie tłum i zaczął uświadamiać tym ludziom oraz swoim uczniom, że kto chce pójść za Nim, musi zaprzeć się samego siebie i biorąc krzyż swój naśladować Go. A racja jest taka, że kto straci swe życie z powodu Niego i Ewangelii, ten swe życie zachowa.

Czy jesteśmy gotowi tracić życie dla Jezusa i Ewangelii? Czy nasze myślenie jest przesiąknięte duchem Ewangelii, czy też jest typowo ludzkie, oparte na naszych lękach i potrzebach? Czy nie chcielibyśmy miejscami poprawiać Jezusa i Jego nauczania, bo nam nie pasuje, bo wydaje się takie niewspółczesne?

ROZMOWA KOŃCOWA: Prośmy Jezusa, byśmy otworzyli się na Jego nauczanie we wszystkich jego aspektach, tak by nasze życie i podejmowane w nim decyzje były zgodne z Ewangelią. Oddajmy Mu wszystkie te sprawy, które po ludzku wydają nam się zbyt trudne do podjęcia, wydają się krzyżem nie do uniesienia. Wyznajmy przed Nim, kim tak naprawdę jest On dla nas.

opracował O. Tadeusz Hajduk SJ 

środa, 2 września 2015

6 WRZEŚNIA 2015  XXIII niedziela zwykła

 (Mk 7,31-37)
Jezus opuścił okolice Tyru i przez Sydon przyszedł nad Jezioro Galilejskie, przemierzając posiadłości Dekapolu. Przyprowadzili Mu głuchoniemego i prosili Go, żeby położył na niego rękę. On wziął go na bok, osobno od tłumu, włożył palce w jego uszy i śliną dotknął mu języka; a spojrzawszy w niebo, westchnął i rzekł do niego: Effatha, to znaczy: Otwórz się! Zaraz otworzyły się jego uszy, więzy języka się rozwiązały i mógł prawidłowo mówić. /Jezus/ przykazał im, żeby nikomu nie mówili. Lecz im bardziej przykazywał, tym gorliwiej to rozgłaszali. I pełni zdumienia mówili: Dobrze uczynił wszystko. Nawet głuchym słuch przywraca i niemym mowę.


Epizod z dzisiejszej Ewangelii przynosi obraz uzdrowienia człowieka głuchoniemego. Jego człowieczeństwo i życie jest bardzo zubożone, ale on tego nie widzi i nie potrafi prosić o pomoc. Są jednak obok niego ludzie, którzy słyszą i mówią. Jednak czują się bezradni. Przyprowadzają głuchoniemego do Jezusa. Proszą, by zechciał go dotknąć.
Każdy człowiek może odnaleźć siebie w tym obrazie. W życiu duchowym, w relacji do Boga, do ludzi zachowujemy się często jak głuchoniemi. Nie chcemy, nie potrafimy słuchać. Wprawdzie docierają do nas dźwięki, ale nie wnikają głębiej, napotykają na opór, blok wewnętrzny. Nie potrafimy też mówić. Bywa, że nie mamy nic do powiedzenia, albo to, co mówimy jest puste, bez treści. I w istocie nie mówimy nic. Nasza mowa niejednokrotnie rani zamiast leczyć. Może jest tak dlatego, że nie potrafimy wsłuchiwać się w innych.
Jezus uzdrawia głuchoniemego stopniowo. Najpierw wziął go na bok, osobno od tłumu. Są rzeczy, których nie da się przeprowadzić w tłumie, zgiełku. Trzeba się odosobnić, wyjść na pustynię, wewnętrznie wyciszyć i skupić. Trzeba stanąć twarzą w twarz z Jezusem. Następnie włożył palce w jego uszy. To szczególnie czuły i delikatny gest. Często nie chcemy słyszeć, ponieważ odbieramy rzeczywistość jako nieprzyjazną, negatywną, krytyczną. Zatykamy uszy, aby mieć święty spokój. Albo słyszymy poszczególne dźwięki, słowa, a nie potrafimy usłyszeć człowieka, który je wypowiada. Nie słyszymy międzydźwięków, nie rozumiemy, co drugi człowiek właściwie chciałby nam powiedzieć. Jezus wkładając palce do uszu chorego, chce mu powiedzieć, że w słowach mogą dotrzeć do niego miłość i zainteresowanie, czułość i akceptacja. Nawet w słowach, które brzmią obco i wrogo zawarte jest pragnienie nawiązania relacji.Śliną dotknął mu języka. Jest to gest bardzo intymny, który symbolizuje macierzyństwo. Matka śliną ociera brud z twarzy dziecka. W ten sposób daje mu miłość i poczucie bezpieczeństwa. By zacząć mówić potrzeba określonego klimatu. Atmosfera strachu, obojętności, chłodu nie sprzyja mówieniu. Niektórzy ludzie boją się mówić z lęku przed brakiem akceptacji, odrzuceniem, ośmieszeniem, kompromitacją… Mówienie (ale także milczenie) jest odkrywaniem siebie. A spojrzawszy w niebo, westchnął. Jezus patrzy w niebo. Jego wzrok biegnie ku Ojcu. On wszystko czyni w jedności z Ojcem. W westchnieniu do Ojca zawiera się modlitwa. Zapewne także miłość i współczucie. I rzekł do niego: Effatha, to znaczy: Otwórz się! Dopiero po czterech wstępnych etapach Jezus może sformułować rozkaz: Effatha, Otwórz się! Najpierw stwarza wewnętrzną więź, relację, klimat miłości i wrażliwości. I dopiero wtedy głuchoniemy może słuchać i mówić. Może otworzyć się na pełną rzeczywistość, wyjść z kręgu zamknięcia i lęków.
Kiedy czuję się bezradny? W jakich obszarach mojej osobowości i ducha jestem głuchoniemy? Co we mnie wymaga uwolnienia? W jakich sprawach muszę się otworzyć, by mógł następować duchowy rozwój?

opracował; Stanisław Biel SJ 

środa, 26 sierpnia 2015

30 SIERPNIA 2015 XXII niedziela zwykła


(Mk 7,1-8.14-15.21-23)
Zebrali się u Niego faryzeusze i kilku uczonych w Piśmie, którzy przybyli z Jerozolimy. I zauważyli, że niektórzy z Jego uczniów brali posiłek nieczystymi, to znaczy nie obmytymi rękami. Faryzeusze bowiem, i w ogóle Żydzi, trzymając się tradycji starszych, nie jedzą, jeśli sobie rąk nie obmyją, rozluźniając pięść. I /gdy wrócą/ z rynku, nie jedzą, dopóki się nie obmyją. Jest jeszcze wiele innych /zwyczajów/, które przejęli i których przestrzegają, jak obmywanie kubków, dzbanków, naczyń miedzianych. Zapytali Go więc faryzeusze i uczeni w Piśmie: Dlaczego Twoi uczniowie nie postępują według tradycji starszych, lecz jedzą nieczystymi rękami? Odpowiedział im: Słusznie prorok Izajasz powiedział o was, obłudnikach, jak jest napisane: Ten lud czci Mnie wargami, lecz sercem swym daleko jest ode Mnie. Ale czci Mnie na próżno, ucząc zasad podanych przez ludzi. Uchyliliście przykazanie Boże, a trzymacie się ludzkiej tradycji, /dokonujecie obmywania dzbanków i kubków. I wiele innych podobnych rzeczy czynicie/. Potem przywołał znowu tłum do siebie i rzekł do niego: Słuchajcie Mnie, wszyscy, i zrozumiejcie! Nic nie wchodzi z zewnątrz w człowieka, co mogłoby uczynić go nieczystym; lecz co wychodzi z człowieka, to czyni człowieka nieczystym. Z wnętrza bowiem, z serca ludzkiego pochodzą złe myśli, nierząd, kradzieże, zabójstwa, cudzołóstwa, chciwość, przewrotność, podstęp, wyuzdanie, zazdrość, obelgi, pycha, głupota. Całe to zło z wnętrza pochodzi i czyni człowieka nieczystym.




Jezus w licznych polemikach z faryzeuszami i uczonymi w Piśmie „punktuje” ich fałszywą religijność. Zobaczmy krótko, co im (a może i nam) zarzuca.
Najpierw niekonsekwencję, hipokryzję, brak równowagi między czynami a sercem, oddzielanie sfery zewnętrznej od wewnętrznej, separację serca od moralności i prawa. Faryzeusze dają Bogu różne dary, głównie materialne, czyli tak zwaną „dziesięcinę” (dziesięć procent przychodów), a pomijają istotę – sprawiedliwość, miłosierdzie, miłość. Jednak w religii nie chodzi o to, co się je, czy pokarmy „czyste”, czy „nieczyste”, ale kim się jest, jak się żyje.

Żydzi mieli specyficzną listę pokarmów zakazanych – od konia po świnię, od żab po węgorza. Egzegeci w różny sposób tłumaczą tę listę. Niektóre pokarmy były zakazane ze względów higieniczno-sanitarnych, jak np. owoce morza; inne dlatego, że miały związek z kultami pogańskimi, np. świnie poganie składali w ofierze bogini Asztarte. Jeszcze inne symbolizowały bóstwa pogańskie, np. węże i węgorze były czczone jako bóstwa płodności.

Jezus mocno podkreśla, że pokarm nie czyni człowieka nieczystym. Ważniejsze jest wnętrze. W sercu człowieka rodzi się grzech i czyni go nieczystym. O wartości duchowej człowieka nie świadczy więc to, co zjada, z kim się spotyka, jak ubiera, czego dotyka. O wartości człowieka decyduje to, kim jest, co myśli, czego pragnie, do czego dąży, jak żyje…
Dalej zarzuca Jezus faryzeuszom ostentację religijną, próżność i ambicję. Lubią pierwsze miejsca i pozdrowienia na ulicach. Pragną prestiżu i sukcesu. Spełniają wszystkie dobre uczynki, aby się podobać ludziom.

W życiu duchowym ważna jest motywacja. Można czynić wiele, ale z przyczyn egoistycznych, z lęków, by się dowartościować, być kimś w oczach innych… Takie czyny mają niewielką wartość. Można dać z kolei niewiele, „grosik” jak uboga wdowa (por. Mk 12, 41nn), ale z czystego serca. I to jest najpiękniejszy dar.
Jezus zarzuca faryzeuszom również stosowanie podwójnej miary. Wobec innych są wymagający, surowi, stosują nieznośny legalizm, natomiast wobec siebie są pobłażliwi, stosują taryfy ulgowe, ułatwienia. Są dobrymi nauczycielami, ale złymi przykładami. Jezus nie podważa ich autorytetu, nie zachęca do nieposłuszeństwa. Piętnuje jedynie nauczanie, któremu nie towarzyszy odpowiednia praktyka.
Reasumując, „faryzejskie nawrócenie” polega na doskonałości zewnętrznej, przy zaniedbaniu wnętrza. Pozostaje na płaszczyźnie religijności, a więc rytów, uczynków, modlitw… Natomiast brakuje mu duchowości, czyli miłości, płynącej z przemienionego, czystego serca. Nawrócony zewnętrznie podobny jest do człowieka, który pokrywa tynkiem szczelinę w murze, zamiast naprawić rozpadający się mur. Zajmuje się zewnętrzną kosmetyką, a nie istotą, fundamentem, głębią.

Czy nie jestem formalistą i hipokrytą? Co stanowi o mojej wartości i godności? Czy nie dzielę ludzi według sposobu ubierania się, jedzenia, posiadanych wartości materialnych, itd.? Czy moje życie nie cechuje próżność, ostentacja i niezdrowe ambicje? Komu chcę się bardziej przypodobać - Bogu czy ludziom? Czy mojemu życiu duchowemu bliższa jest religijność czy duchowość?

SJ Stanisław Biel