czwartek, 29 października 2015

1 LISTOPADA 2015 Niedziela Uroczystość Wszystkich Świętych


Mt 5,1-12
Jezus, widząc tłumy, wyszedł na górę. A gdy usiadł, przystąpili do Niego Jego uczniowie. Wtedy otworzył swoje usta i nauczał ich tymi słowami: Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie. Błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni. Błogosławieni cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemię. Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni. Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią. Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą. Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, albowiem oni będą nazwani synami Bożymi. Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości, albowiem do nich należy królestwo niebieskie. Błogosławieni jesteście, gdy /ludzie/ wam urągają i prześladują was, i gdy z mego powodu mówią kłamliwie wszystko złe na was. Cieszcie się i radujcie, albowiem wielka jest wasza nagroda w niebie.






Zaangażowanie wyobraźni: Zobacz Jezusa nauczającego tłumy, zwróć jednak uwagę przede wszystkim na prostotę z jaką to wszystko się dzieje. Jezus ubogo ubrany, większość słuchaczy to prości ludzie.




Prośba do tej medytacji: Proś o radość z faktu bycia uczniem Jezusa

  1. Prostota
Na przestrzeni wieków chrześcijaństwo stało się wielkim systemem teologicznym, filozoficznym. Kościół przestał być wspólnotą bliskich sobie ludzi a stał się potężną grupą wyznaniową… W tym gąszczu narosłej przez lata tradycji łatwo jest zagubić istotę tego w co wierzymy, Ewangelię czyli Dobrą Nowinę, która to ożywia i nadaje sens, która jest źródłem teologii, filozofii i tradycji chrześcijańskiej. A Dobra Nowina to ta, że Bóg jest naszym Ojcem, naszym Tatą i kocha nas za darmo, a prawdziwe szczęście jest w życiu tą miłością na co dzień. Postaraj sobie to uświadomić, czy wierzysz w to? Bądź z tą prawdą przez chwilę, niech zapadnie ci w serce…

2. Błogosławieństwa



Błogosławieństwa mówią o bardzo prostych rzeczach. Sprawach codziennych, prostych, zwyczajnych. Mówią o naszym życzcie. Wskazują gdzie leży prawdziwe szczęście. W byciu ubogim, cichym, miłosiernym, sprawiedliwym, czystym i wiernym prawdzie. Żyć miłością i żyć prawdą. I to nie jest sielanka, Jezus nie mówi że życie Błogosławieństwami jest lekkie, łatwe i przyjemne, jest tam tez mowa o łzach, prześladowaniu i cierpieniu. Siłą do tego jest jednak zawsze świadomość, że Bóg, który jest sędzią - jest moim Obrońcą, Bóg, który jest Miłością jest moją nagrodą, że Bóg który jest prawdziwym Szczęściem – jest celem, ku któremu idę…




3. Nadzieja
Ewangelia jest naszym źródłem, źródłem pocieszenia, mądrości, wiary i nadziei. Mówi się o Błogosławieństwach, że są sercem Ewangelii. One odsyłają nas ku rzeczywistości już innej, przemienionej, obiecanej nam przez Jezusa, której warunkiem, jest jedynie przyjęcie Bożej Miłości. Ta nadzieja posiada wielką moc, przemiany naszego życia, nadania mu nowego sensu i nowej jakości. Pozwólcie że zacytuję w tym momencie Benedykta XVI, który w swojej nowej Encyklice Spe Salvi pisze: „«Odkupienie», zbawienie, zgodnie z wiarą chrześcijańską, nie jest jedynie zwyczajnym wydarzeniem. Odkupienie zostało nam ofiarowane w tym sensie, że została nam dana nadzieja, nadzieja niezawodna, mocą której możemy stawić czoło naszej teraźniejszości: teraźniejszość, nawet uciążliwą, można przeżywać i akceptować, jeśli ma jakiś cel i jeśli tego celu możemy być pewni, jeśli jest to cel tak wielki, że usprawiedliwia trud drogi.”




Rozmowa końcowa: porozmawiaj z Jezusem jak przyjaciel z przyjacielem o tym,
co wydarzyło się w czasie tej medytacji.



Modlitwa końcowa: Ojcze nasz

środa, 21 października 2015


25 PAŹDZIERNIKA 2015 XXX niedziela zwykła

Tak przyszli do Jerycha. Gdy wraz z uczniami i sporym tłumem wychodził z Jerycha, niewidomy żebrak, Bartymeusz, syn Tymoteusza, siedział przy drodze. Ten słysząc, że to jest Jezus z Nazaretu, zaczął wołać: „Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną!” Wielu nastawało na niego, żeby umilkł. Lecz on jeszcze głośniej wołał: „Synu Dawida, ulituj się nade mną!” Jezus przystanął i rzekł: „Zawołajcie go!” I przywołali niewidomego, mówiąc mu: „Bądź dobrej myśli, wstań, woła cię.” On zrzucił z siebie płaszcz, zerwał się i przyszedł do Jezusa. A Jezus przemówił do niego: „Co chcesz, abym ci uczynił?” Powiedział Mu niewidomy: „Rabbuni, żebym przejrzał.” Jezus mu rzekł: „Idź, twoja wiara cię uzdrowiła.” Natychmiast przejrzał i szedł za Nim drogą.
[Mk 10,46-52]



Na szlaku pielgrzymim z Jerycha do świątyni jerozolimskiej siedziało wielu żebraków. Jednym z nich był Bartymeusz, ślepy od urodzenia. Bartymeusz zna swoje miejsce. Ale jest w nim wielka wiara i nadzieja, która każe mu krzyczeć, wołać: Synu Dawida, ulituj się nade mną. Nędza, ubóstwo Bartymeusz jest jego bogactwem. Bartymeusz woła i staje się cud.
Bartymeusz jest żebrakiem. Nie jest to rzadki obraz w naszej współczesnej rzeczywistości. Żebranie wiąże się z upokorzeniem, cierpieniem, nieszczęściem, samotnością, może nawet rozpaczą. Żebrak jest symbolem ludzkiego życia. Każdy wyciąga rękę, żebrząc. Często nieświadomie. Żebrzemy o akceptację innych, o miłość. Chcemy, by inni nas zauważyli, chwalili, by nas kochali. Człowiek może żyć w zdrowiu i rozwijać się integralnie tylko wtedy, gdy doświadcza miłości i obdarza miłością.
Bartymeusz jest ponadto ślepy. Ślepota oznacza życie w ciemności, życie martwe, bez możliwości pełnego działania. Ślepota jest symbolem zamknięcia w sobie i egoizmu. Każdy człowiek ma na swych oczach ślepe plamki, które sprawiają, że jest skoncentrowany wyłącznie na sobie, słyszy tylko siebie, widzi wyłącznie własne problemy, koncentruje się na własnych doznaniach, słowach…
Chociaż jesteśmy (w mniejszym lub większym stopniu) ślepymi żebrakami, zawsze możemy iść do Jezusa. On ma moc uzdrawiać nas stopniowo z żebractwa - naszych niezaspokojonych pragnień miłości i ślepoty - naszego egoizmu i narcyzmu.
Bartymeusz ma usilne pragnienie zdrowia i prosi o to, woła: Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną. Gdy tłum mu zabrania, woła jeszcze usilniej, jeszcze głośniej. Pragnienia wyrażają to, co jest w naszych sercach. Niekiedy mało otrzymujemy od Boga dlatego, że nie mamy wielkich pragnień, mało prosimy, albo brakuje nam cierpliwości i wytrwałości w wołaniu, w krzyczeniu do Boga. Niekiedy wręcz nie chcemy prosić i wołać. Nasza pycha sprawia, że chcemy być autonomiczni, samowystarczalni, niezależni.
Bóg nie zawsze przy pierwszym krzyku musi wyjść na spotkanie i podać nam rękę. Czasem trzeba mocno, długo i nieprzerwanie krzyczeć, by wreszcie zostać usłyszanym. Taki krzyk jest zdawaniem egzaminu ufności. Taki krzyk jest też wyrazem pokory i zależności od Boga.
Długie i usilne wołanie żebraka nie zostaje bez odpowiedzi. Jezus każe przyprowadzić Bartymeusza do siebie, a następnie zadaje mu pytanie: Co chcesz, abym ci uczynił? Niektórzy ludzie pozostają chorzy tylko dlatego, że nie chcą wyzdrowieć. W jakiś sposób urządzili się w chorobie, która daje im pewne korzyści, zapewnia opiekę ze strony innych, zainteresowanie, troskę, współczucie, uwalnia od trudu i walki życiowej, daje namiastkę tej miłości, o którą żebrzą.
Na pytanie Jezusa, Bartymeusz odpowiada: Panie, żebym przejrzał. Przejrzeć oznacza nie tylko postrzegać rzeczywistość zewnętrzną. Oznacza również właściwie rozpoznawać, oceniać, klasyfikować, mieć możliwość wyboru prawdziwej perspektywy. Przejrzeć oznacza patrzyć na rzeczywistość oczami miłości. Takie spojrzenie jest możliwe dzięki wierze. Dlatego Jezus mówi do Bartymeusza: Przejrzyj, twoja wiara cię uzdrowiła.
Czy jest we mnie coś, co żebrze, aby być usłyszanym? Co jest tym grosikiem, o który najbardziej proszę? Jakie są moje pragnienia? Jakie są moje ślepe plamki? Czy pragnę być uzdrowionym integralnie? Jakie sprawy w moim dotychczasowym rozwoju stały się dla mnie jasne? Co zostało już uzdrowione pod wpływem wiary?

opracował O. Stanisław Biel SJ 

czwartek, 15 października 2015

18 PAŹDZIERNIKA 2015 XXIX niedziela zwykła


Wtedy podeszli do Niego synowie Zebedeusza, Jakub i Jan, i rzekli: „Nauczycielu, chcemy, żebyś nam uczynił to, o co Cię poprosimy.” On ich zapytał: „Co chcecie, żebym wam uczynił?” Rzekli Mu: „Daj nam, żebyśmy w Twojej chwale siedzieli jeden po prawej, drugi po lewej Twej stronie.” Jezus im odparł: „Nie wiecie, o co prosicie. Czy możecie pić kielich, który Ja mam pić, albo przyjąć chrzest, którym Ja mam być ochrzczony?” Odpowiedzieli Mu: „Możemy.” Lecz Jezus rzekł do nich: „Kielich, który Ja mam pić, pić będziecie; i chrzest, który Ja mam przyjąć, wy również przyjmiecie. Nie do Mnie jednak należy dać miejsce po mojej stronie prawej lub lewej, ale [dostanie się ono] tym, dla których zostało przygotowane.” Gdy dziesięciu [pozostałych] to usłyszało, poczęli oburzać się na Jakuba i Jana. A Jezus przywołał ich do siebie i rzekł do nich: „Wiecie, że ci, którzy uchodzą za władców narodów, uciskają je, a ich wielcy dają im odczuć swą władzę. Nie tak będzie między wami. Lecz kto by między wami chciał się stać wielkim, niech będzie sługą waszym. A kto by chciał być pierwszym między wami, niech będzie niewolnikiem wszystkich. Bo i Syn Człowieczy nie przyszedł, aby Mu służono, lecz żeby służyć i dać swoje życie na okup za wielu.”
[Mk 10,35-45]

OBRAZ DO MODLITWY: zobaczmy, jak Jezus formuje swoich uczniów, którzy zaraz po trzeciej już zapowiedzi Męki uciekają od tego trudnego dla nich tematu i dwu z nich załatwia sobie miejsce blisko Jezusa już w chwale, a pozostali oburzają się na nich, że czynią to za ich plecami.

PROŚBA O OWOC MODLITWY: prośmy Jezusa, byśmy byli w stanie zrozumieć Jego nauczanie o trudnej drodze do chwały i o właściwych relacjach wewnątrz wspólnoty Kościoła, do której należymy.




PUNKTY POMOCNE DO MODLITWY:

   Nauczycielu, chcemy, żebyś nam uczynił to, o co Cię poprosimy 
 Po trzeciej zapowiedzi Męki podeszli do Jezusa Jakub i Jan, mówiąc Mu nieco tajemniczo, że chcą, żeby im uczynił to, o co Go poproszą. Oczywiście Jezus nie wyraził „w ciemno” zgody na ich prośbę, lecz zaraz ich zapytał, o co chcą Go poprosić. Na to oni Mu jasno odpowiedzieli, że chcą, by im zapewnił, żeby w Jego chwale siedzieli oni blisko Niego, jeden po prawej, drugi po lewej Jego stronie. Jak widzimy, próbują oni uciec od problemu i zamiast myśleć jak przeżyć z Jezusem Mękę, którą On przed chwilą zapowiadał, myślą już o chwale i próbują „załatwić” sobie tam miejsce po Jego lewicy i prawicy.

Z jakimi naszymi pragnieniami my przychodzimy do Jezusa? Czy nasze pragnienia wyrażane prośbami do Niego nie są też jakąś formą ucieczki od tego, co On ma nam do przekazania? Czy nie myślimy zbytnio o chwale, kiedy trzeba jeszcze podejmować krzyż?

   Czy możecie pić kielich, który Ja mam pić?

Jezus podejmując temat wyjaśnia tym dwu uczniom, że praktycznie nie mają pojęcia, o co naprawdę proszą, nie uświadamiając sobie drogi, jaka do tego prowadzi. I zadaje im istotne pytanie: czy mogą pić kielich, który On ma wypić, albo przyjąć chrzest, którym On ma być ochrzczony. Ma na myśli oczywiście swoja Mękę, o której przed chwilą im mówił. Ci dwaj, może nie do końca świadomi, o co ich zapytał, stwierdzają, że mogą to uczynić. Jezus potwierdza im, że kielich, który On ma pić, oni również pić będą, ale dodaje, że nie do Niego należy dawanie miejsc po swej stronie prawej lub lewej, ale że dostaną się one tym, dla których zostały przygotowane.

Czy po przedstawieniu Jezusowi naszych próśb zostawiamy Mu trochę czasu, by mógł nam odpowiedzieć, na jakiej drodze one mogą się zrealizować? Czy nie traktujemy Go tylko jak Kogoś, kto ma spełniać nasze zamówienia i po modlitewnej prośbie po prostu modlitwę kończymy?

   Kto by między wami chciał się stać wielkim, niech będzie sługą waszym

Dziesięciu pozostałych apostołów, usłyszawszy rozmowę Jezusa z synami Zebedeusza, poczęło oburzać się na Jakuba i Jana. Ich oburzenie nie płynęło ze stwierdzenia niewłaściwości prośby tych dwóch ich towarzyszy, ile z tego, że załatwiali to poza ich plecami, bo i pozostali chętnie by to sobie dla siebie załatwiali.

Wtedy Jezus przywołał ich wszystkich do siebie i dał im mocne nauczanie o tym, że wewnątrz Jego wspólnoty panują inne zasady niż w grupach kierujących się zasadami tego świata. Tam bowiem ci, którzy uchodzą za władców narodów, uciskają je, a ich wielcy dają im odczuć swą władzę. Nie tak ma być między Jezusowymi uczniami. Pośród Jego uczniów kto by chciał się stać wielkim, ma być sługą innych, a kto by chciał być pierwszym między nimi, ma być wręcz niewolnikiem wszystkich. A wypływa to z tego, że i Jezus nie przyszedł, aby Mu służono, lecz żeby służyć i dać swoje życie na okup za wielu.

Na co my się oburzamy wobec Jezusa odnośnie postaw naszych bliskich? Czy to oburzenie nie ukazuje nam problemu, który sami przeżywamy i u bliźnich go łatwiej dostrzegamy? Czy po oburzeniu się na modlitwie na takie czy inne ludzkie postawy pozwalamy Jezusowi, by nam dał swoją odpowiedź na zaistniała sytuację?

ROZMOWA KOŃCOWA: Prośmy Jezusa, byśmy otworzyli się na Jego nauczanie, które jest Jego odpowiedzią na nasze prośby i na nasze oburzanie się przed Nim na innych ludzi. Prośmy, byśmy zawsze w naszej modlitwie do Niego skierowanej zostawiali Mu czas, by On sam mógł się wypowiedzieć na temat nurtujących nas spraw.


opracował O. Tadeusz Hajduk SJ

środa, 7 października 2015

    11 PAŹDZIERNIKA 2015 XXVIII niedziela zwykła
[Mk 10,17-30][Gdy [Jezus] wybierał się w drogę, przybiegł pewien człowiek i upadłszy przed Nim na kolana, pytał Go: „Nauczycielu dobry, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?” Jezus mu rzekł: „Czemu nazywasz Mnie dobrym? Nikt nie jest dobry, tylko sam Bóg. Znasz przykazania: Nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij, nie zeznawaj fałszywie, nie oszukuj, czcij swego ojca i matkę.” On Mu rzekł: „Nauczycielu, wszystkiego tego przestrzegałem od mojej młodości.” Wtedy Jezus spojrzał z miłością na niego i rzekł mu: „Jednego ci brakuje. Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną.” Lecz on spochmurniał na te słowa i odszedł zasmucony, miał bowiem wiele posiadłości.  Wówczas Jezus spojrzał wokoło i rzekł do swoich uczniów: „Jak trudno jest bogatym wejść do królestwa Bożego.” Uczniowie zdumieli się na Jego słowa, lecz Jezus powtórnie rzekł im: „Dzieci, jakże trudno wejść do królestwa Bożego [tym, którzy w dostatkach pokładają ufność]. Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa Bożego.” A oni tym bardziej się dziwili i mówili między sobą: „Któż więc może się zbawić?” Jezus spojrzał na nich i rzekł: „U ludzi to niemożliwe, ale nie u Boga; bo u Boga wszystko jest możliwe.” Wtedy Piotr zaczął mówić do Niego: „Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą.” Jezus odpowiedział: „Zaprawdę, powiadam wam: Nikt nie opuszcza domu, braci, sióstr, matki, ojca, dzieci i pól z powodu Mnie i z powodu Ewangelii, żeby nie otrzymał stokroć więcej teraz, w tym czasie, domów, braci, sióstr, matek, dzieci i pól, wśród prześladowań, a życia wiecznego w czasie przyszłym.”


 OBRAZ DO MODLITWY: spróbujmy utożsamić się z tym młodym człowiekiem: oto ja stoję wobec Jezusa, który chce mojej doskonałości, mojej pełni, który zaprasza mnie do relacji z Nim.
PROŚBA O OWOC MODLITWY: prośmy Jezusa o odkrycie tego, co może być naszym bogactwem przeszkadzającym w pójściu za Nim, czyniącym nas „biednymi ludźmi”, skoncentrowanymi bardziej na naszych bogactwach niż na relacji do Jezusa.
PUNKTY POMOCNE DO MODLITWY:
   Co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?
 W trakcie wędrówki Jezusa wiele razy zdarzało się, że podchodzili do Niego różni ludzie i zadawali pytania – często podstępne, chcące pochwycić Go na jakiejś nieścisłości. Tu jednak pytanie jest szczere i bardzo egzystencjalne. Pewien młody człowiek pyta o drogę do życia wiecznego; pyta, bo jest to dla niego ważne. Wprawdzie już wie, że to, co prowadzi do życia wiecznego, musi być dobre, ale chce wiedzieć lepiej, jaśniej, by móc drogą dobra podążać pewniej.
 Odpowiedź Jezusa zmienia jednak perspektywę patrzenia i przenosi uwagę z „życia wiecznego”, koncentrującego osobę bardziej na niej samej, na osobę Boga „Dobrego”. I dopiero potem następuje precyzyjna odpowiedź: dla osiągnięcia życia wiecznego wystarczy zachowywanie przykazań. Zainteresowany zadaje pytanie o dalsze sprecyzowanie – „które?” I Jezus wymienia tylko te dotyczące drugiego człowieka.
 Zapytajmy się szczerze, czy nasza troska o życie wieczne nie jest tylko formą kręcenia się wokół siebie? Może zachowujemy, przynajmniej tak z grubsza, przykazania tylko dlatego, że boimy się utraty zbawienia, które odbieramy jako zapłatę za poprawność zachowania, a nie jako przedłużenie bliskości z Bogiem przeżywanej już tutaj w formie niedoskonałej? 
   Jezus spojrzał z miłością na niego i rzekł mu: Jednego ci brakuje.
 Młodzieniec jest zadowolony z siebie, ponieważ przestrzegał przykazań dotyczących miłości bliźniego, a jego pytanie „czego mi jeszcze brakuje?” jakby domagało się od Jezusa odpowiedzi: „niczego”. A jednak takiej odpowiedzi młody człowiek nie słyszy. Jezus jak gdyby podnosi poprzeczkę zapraszając: „Jeśli chcesz być doskonałym” – a to więcej niż pewność zbawienia. I podaje warunek osiągnięcia tej doskonałości: „sprzedaj, co posiadasz i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie.” I dopiero wtedy, w wolności od przywiązań, od bogactw Jezus zaprasza „Pójdź za mną”. Pójdź za tym jedynym Dobrym, który staje się celem w miejsce troski o swoje życie wieczne, bo to bycie z Nim jest przecież życiem wiecznym.

Każdy z nas może być tym człowiekiem, który poszukuje pewniejszej drogi do życia wiecznego. Ale Jezus może nas zaprosić do czegoś więcej, to jest do doskonałości, która opiera się na przylgnięciu do Niego, na pozostawieniu wszystkiego, co dawało nam pewność: wszelkich naszych bogactw; polega też na przyjęciu zachęty Jezusa do gromadzenia bogactw niezniszczalnych. Życie przez nas przeżywane nie ma być szukaniem najpewniejszej drogi do zbawienia, ale ma polegać na radykalizmie pójścia za Jezusem, jedynym Dobrym, i zostawieniu wszystkiego, co w tym pójściu przeszkadza.

Jezus może zaprosić nas ponownie do doskonałości, która będzie opuszczeniem tego, co zniewala, by ofiarować nam wolność konieczną w pójściu za Nim! Czy pragniemy usłyszeć takie zaproszenie, lub czy przynajmniej pragniemy zapragnąć? Czy jest w nas choćby zalążek hojności, by pójść na całego, opuszczając to wszystko, co nie pozwala żyć życiem dziecka Bożego, a tylko życiem niewolnika? Co może być naszym bogactwem przeszkadzającym w pójściu za Jezusem? Co nas tak zniewala, że czyni nas „biednymi ludźmi”, skoncentrowanymi bardziej na bogactwach niż na relacji do Jezusa? Czy mamy odwagę zadać pytanie: „Czego mi jeszcze brakuje?” i potem usłyszeć odpowiedź Jezusa na to pytanie?
    Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa Bożego
 Młodzieniec odchodzi smutny, bo jest niewolnikiem tego, co posiada, jest zbyt przywiązany do swoich dóbr. Przychodząc do Jezusa nie zdawał sobie sprawy z tego, jak jest zniewolony przez swoje bogactwa i jak wielka to przeszkoda w drodze do wieczności, która jest przebywaniem z tym jedynym Dobrym. Odsłoniło się to, że dla niego nie tyle ważny jest Jezus, co jego własne życie wieczne.

Możemy spróbować iść za nim do jego domu. Na zewnątrz będzie prowadził takie życie, jak dotychczas, może nawet będzie udawał bardziej radosnego. Będzie chciał zagłuszyć smutek nurtujący go w głębi serca, ale wszystkie jego bogactwa używane na co dzień nie pozwolą mu rozmowy z Jezusem zapomnieć. Może nawet stanie się bardziej pobożny w zewnętrznych przejawach, ale nie zaznając spokoju wciąż będzie wracał do rozmowy z Chrystusem... i może wróci do Niego jeszcze raz.

Czy mamy świadomość, że bardzo trudno wejść do królestwa Bożego tym, którzy w dostatkach pokładają ufność? Czy wierzymy, że choć u ludzi to niemożliwe, to u Boga wszystko jest możliwe i może On nawet bogatym pokazać ich drogę do zbawienia? A jeśli należymy do tych, którzy opuścili wszystko i poszli za Jezusem, to czy doświadczamy otrzymania stokroć więcej już teraz, w tym czasie?

ROZMOWA KOŃCOWA: Prośmy Jezusa, byśmy zobaczyli Jego miłujące spojrzenie i otworzyli się na Jego nauczanie i zaproszenie do pójścia za Nim, zostawiając wszelkie bogactwa, w których dotąd pokładaliśmy naszą ufność. Oddajmy Mu to, co jeszcze nas powstrzymuje przed bardziej radykalnym pójściem za Nim. A Jeśli tego jeszcze nie wiemy, to zapytajmy Go szczerze, czego nam jeszcze brakuje do pełniejszego przylgnięcia do Niego i do Jego stylu życia.
 opracował O. Tadeusz Hajduk SJ



czwartek, 1 października 2015

4 PAŹDZIERNIKA 2015 XXVII niedziela zwykła


Faryzeusze przystąpili do Jezusa i chcąc Go wystawić na próbę, pytali Go, czy wolno mężowi oddalić żonę. Odpowiadając zapytał ich: „Co wam nakazał Mojżesz?” Oni rzekli: „Mojżesz pozwolił napisać list rozwodowy i oddalić.” Wówczas Jezus rzekł do nich: „Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych napisał wam to przykazanie. Lecz na początku stworzenia Bóg stworzył ich jako mężczyznę i kobietę: dlatego opuści człowiek ojca swego i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało. Co więc Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela!” W domu uczniowie raz jeszcze pytali Go o to. Powiedział im: „Kto oddala żonę swoją, a bierze inną, popełnia cudzołóstwo względem niej. jeśli żona opuści swego męża, a wyjdzie za innego, popełnia cudzołóstwo.” Przynosili Mu również dzieci, żeby ich dotknął; lecz uczniowie szorstko zabraniali im tego. A Jezus, widząc to, oburzył się i rzekł do nich: „Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie, nie przeszkadzajcie im; do takich bowiem należy królestwo Boże. Zaprawdę, powiadam wam: Kto nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do niego.” I biorąc je w objęcia, kładł na nie ręce i błogosławił je.
[Mk 10,2-16]

OBRAZ DO MODLITWY: zobaczmy, jak Jezus kolejny raz musi stawić czoło wystawiającym Go na próbę wrogim Mu faryzeuszom i jak ich przy tej okazji naucza ważnej prawdy o nierozerwalności małżeństwa.

PROŚBA O OWOC MODLITWY: prośmy Jezusa, byśmy byli w stanie pojąć Jego przekaz dotyczący nierozerwalności małżeństwa i tego, co to znaczy mieć postawę dziecka wobec Niego i tak zdążać najpewniej do królestwa Bożego.


PUNKTY POMOCNE DO MODLITWY:

   Bóg stworzył ich jako mężczyznę i kobietę.

Często uczeni w Piśmie, wystawiając Jezusa na próbę, pytali Go o trudne sprawy dotyczące postaw religijnych. Tym razem pytają Go, czy wolno mężowi oddalić swoją żonę, skoro Mojżesz pozwolił napisać list rozwodowy i ją oddalić. Jezus jasno stwierdza, że tylko przez wzgląd na zatwardziałość ich serc Mojżesz na to pozwolił. Natomiast w planach Bożych już od początku Bóg stworzył człowieka jako mężczyznę i kobietę po to, by opuściwszy swoich rodziców złączyli się z sobą tak ściśle, że będą oboje jednym ciałem. I właśnie dlatego człowiek nie powinien rozdzielać tego, co Bóg złączył.

Jan Paweł II komentując stworzenie człowieka jako mężczyzny i kobiety pisze, że „kobieta ma pomagać mężczyźnie - a zarazem on ma jej pomagać - przede wszystkim w samym byciu człowiekiem; pozwala im niejako stale na nowo odkrywać i potwierdzać integralny sens człowieczeństwa. (...) Człowieczeństwo oznacza wezwanie do międzyosobowej komunii. (...) małżeństwo jest pierwszym i poniekąd podstawowym wymiarem tego wezwania. Ale nie jedynym.” (Mulieris dignitatem 7).

Skoro to Bóg stworzył nas albo kobietą, albo mężczyzną jako wzajemną pomoc dla siebie, jako wzajemne dopełnienie w człowieczeństwie, to jak pomagamy sobie nawzajem w stawaniu się w pełni ludźmi jako kobiety i mężczyźni? Jak wchodzimy w komunię osobową wewnątrz małżeństwa, a jak w innych bliskich relacjach międzyludzkich?

   W domu uczniowie raz jeszcze pytali Go o to ...

Uczniowie Jezusa nie do końca zrozumieli odpowiedź, jaką dał Jezus faryzeuszom odnośnie nierozerwalności małżeństwa. Kiedy więc już dotarli do domu, tam raz jeszcze pytali Go o to samo. Im odpowiedział tym razem, że kto oddala żonę swoją, a bierze inną, popełnia cudzołóstwo względem niej i podobnie jeśli żona opuści swego męża, a wyjdzie za innego, też popełnia cudzołóstwo. Jasno wiąże więc nierozerwalność małżeństwa z szóstym przykazaniem.

Czy my jesteśmy skłonni zadawać pytania Jezusowi i Jego Kościołowi w sprawach, których nie rozumiemy? Jak my pojmujemy szóste przykazanie? A jeśli żyjemy w małżeństwie, to jaka jest nasza wierność współmałżonkom? A jeśli żyjemy w stanie przedmałżeńskim, jaka jest nasza wierność przyszłemu współmałżonkowi, dziś może jeszcze nieznanemu?

   Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie.

Kiedy przynosili Jezusowi małe dzieci, żeby je pobłogosławił, uczniowie szorstko zabraniali im tego, uważając być może, że szkoda Jego czasu na zajmowanie się małymi dziećmi, skoro tyle ludzi się do Niego garnie. Ale Jezus, widząc ich postawę, oburzył się i nakazał, by pozwolili dzieciom przychodzić do Niego. Przy okazji pouczył ich, że jeśli nie przyjmie się królestwa Bożego w postawie dziecięcej, to nie wejdzie się do niego. Potem odpowiadając na pragnienia rodziców brał dzieci w objęcia i kładąc na nie ręce błogosławił je.

Czy my przynosimy małe dzieci tam, gdzie może na nie spłynąć Boże błogosławieństwo? Czy będąc rodzicami sami błogosławimy nasze dzieci, biorąc je w ramiona? Czy będąc kapłanami potrafimy zająć się również małymi dziećmi, przynosząc im Boże błogosławieństwo?

ROZMOWA KOŃCOWA: Prośmy Jezusa, byśmy otworzyli się na Jego nauczanie. Stańmy przed Jego obliczem, gdy stawia radykalne wymagania tym, którzy idą za Nim i gdy jest czuły wobec dzieci. Prośmy o łaskę, byśmy przeżywali nasze relacje międzyludzkie zgodnie z zamysłem Boga, szczególnie nasze relacje małżeńskie i przyjacielskie. Przynieśmy w tej modlitwie Jezusowi wszystkie bliskie nam dzieci prosząc, by je pobłogosławił. I prośmy Go, byśmy mieli w sobie postawę dziecka pozwalając Mu, by nas wziął w objęcia i nam pobłogosławił w naszym codziennym trudzie.

opracował O. Tadeusz Hajduk SJ