wtorek, 29 lipca 2014

3 SIERPNIA 2014 XVIII niedziela zwykła

Mt 14,13-21)
Gdy Jezus usłyszał o śmierci Jana Chrzciciela, oddalił się stamtąd w łodzi na miejsce pustynne, osobno. Lecz tłumy zwiedziały się o tym i z miast poszły za Nim pieszo. Gdy wysiadł, ujrzał wielki tłum. Zlitował się nad nimi i uzdrowił ich chorych. A gdy nastał wieczór, przystąpili do Niego uczniowie i rzekli: Miejsce to jest puste i pora już spóźniona. Każ więc rozejść się tłumom: niech idą do wsi i zakupią sobie żywności! Lecz Jezus im odpowiedział: Nie potrzebują odchodzić; wy dajcie im jeść! Odpowiedzieli Mu: Nie mamy tu nic prócz pięciu chlebów i dwóch ryb. On rzekł: Przynieście Mi je tutaj! Kazał tłumom usiąść na trawie, następnie wziąwszy pięć chlebów i dwie ryby, spojrzał w niebo, odmówił błogosławieństwo i połamawszy chleby dał je uczniom, uczniowie zaś tłumom. Jedli wszyscy do sytości, i zebrano z tego, co pozostało, dwanaście pełnych koszy ułomków. Tych zaś, którzy jedli, było około pięciu tysięcy mężczyzn, nie licząc kobiet i dzieci.

 
OBRAZ DO MODLITWY: zobaczmy Jezusa, który choć potrzebuje i poszukuje dla siebie czasu odosobnienia, to jednak widząc tłumy szukające Go odkłada modlitwę i litując się nad nimi, wpierw uzdrawia ich chorych, a potem jeszcze w sposób cudowny ich karmi.

PROŚBA O OWOC MODLITWY: prośmy, abyśmy potrafili być dyspozycyjni wobec ludzi i dawać im to wszystko, co jest im potrzebne do rozwoju i wzrastania, byśmy wiedzieli, kiedy trzeba odłożyć modlitwę na później, by być pomocą dla potrzebującego człowieka.

PUNKTY POMOCNE DO MODLITWY:

1. Oddalił się stamtąd w łodzi na miejsce pustynne, osobno

Rozważana scena następuje tuż po ścięciu w więzieniu Jana Chrzciciela. Gdy Jezus się o tym dowiaduje, odczuwa, że teraz już nadchodzi Jego kolej w oddaniu życia za Prawdę, skoro ten, który Mu przygotowywał drogę, już to uczynił. Potrzebuje więc Jezus czasu, by nad tym pomedytować, i szuka miejsca pustynnego w odosobnieniu, by pobyć z Ojcem i razem z Nim temu się przyjrzeć. Widzimy, jak Jezus szuka wyciszenia wewnętrznego, jak szuka czasu i miejsca sprzyjających tak wyciszeniu zewnętrznemu, jak i skupieniu wewnętrznemu. „Jezus często usuwa się w ustronne miejsca, w samotność, na górę, najchętniej nocą, aby się modlić”.

Czy w sytuacjach pojawiającego się zagrożenia czujemy potrzebę pobycia w odosobnieniu, by sprawę zobaczyć razem z Ojcem, by się przygotować do jej podjęcia? Czy szukamy wyciszenia zewnętrznego i wewnętrznego, by usłyszeć Boży głos w naszych sercach?

2. Zlitował się nad nimi i uzdrowił ich chorych.

Jak się jednak okazuje, tłumy dowiedziały się o odpłynięciu Pana Jezusa i poszły za Nim pieszo. Tak więc, kiedy wysiadł On z łodzi, zamiast miejsca pustynnego ujrzał kilkutysięczny tłum. To pokrzyżowanie wcześniejszych planów nie rozgniewało Go jednak, zmusiło natomiast do szybkiego ich zweryfikowania: zlitował się nad ludźmi i wpierw uzdrowił ich chorych, odkładając na później planowaną modlitwę. Troska o ich dobro była większa niż zatroskanie o swoją przyszłość. Nie ma tu nawet mowy, że ludzie prosili o uzdrowienie, lecz wygląda na to, że inicjatywę podjął sam Jezus, by od tego rozpocząć.

Czy potrafimy odłożyć na później zajęcie się swoimi problemami, by pomóc drugiemu człowiekowi? Czy mamy wyczucie, kiedy modlitwę trzeba odłożyć na rzecz spotkania z drugim człowiekiem? Czy zdrowie ciała i ducha drugiego człowieka jest dla mnie wartością, którą chcę mu pomóc otrzymać?

3. Połamawszy chleby dał je uczniom, uczniowie zaś tłumom.

Opowiadanie Mateuszowe o nakarmieniu tłumu zawiera te same elementy, co inne opowieści o cudownym nakarmieniu rzeszy ludzi. Jezus lituje się nad ludźmi, podczas gdy uczniowie nie widzą wyjścia z sytuacji. Jezus pyta, ile uczniowie mają chleba, i każe posadzić ludzi na ziemi. Modli się dziękczynnie, łamie chleb i daje go uczniom, by rozdawali ludziom. We wszystkich tych przypadkach obecni najedli się i jeszcze zostały resztki, zebrane do koszów. Różna jest tylko liczba nakarmionych i ilość zebranych ułomków.

Miłość Jezusa do ludzi, którzy znaleźli się w trudnych warunkach, w miejscu pustynnym, o późnej porze dnia, wysuwa się na czoło tego opowiadania i znajduje wyraz w zaspokojeniu ich pierwszych potrzeb. Czyn ten świadczy wyraźnie o mocy Zbawiciela, niemniej wyraźnie jak uzdrowienia, uwolnienia od opętania czy uciszenie burzy zagrażającej życiu apostołów. To kolejna lekcja zatroskania o powierzone sobie owce, i to zatroskania nie tylko o dobro duchowe. Tego mają się od Niego nauczyć Jego uczniowie, którzy po Jego odejściu będą realizowali Jego misję.

Czy nasza postawa przypomina bardziej postawę zatroskanego Jezusa, czy postawę uczniów, których troska o spokój we własnej grupce skłania do nalegania na Jezusa, aby odesłał tych ludzi głodnych, by sami sobie jakoś poradzili?

ROZMOWA KOŃCOWA: Powierzajmy Jezusowi wszystkie nasze szczególne pragnienia, które podczas modlitwy się w nas zrodziły, a które nas prowadzą do większej wrażliwości na drugiego człowieka i na jego potrzeby, zarówno duchowe, jak i materialne.

Opracował O. Tadeusz Hajduk SJ

wtorek, 22 lipca 2014


27 LIPCA 2014 XVII niedziela zwykła


„Królestwo niebieskie podobne jest do skarbu ukrytego w roli. Znalazł go pewien człowiek i ukrył ponownie. Z radości poszedł, sprzedał wszystko, co miał, i kupił tę rolę. Dalej, podobne jest królestwo niebieskie do kupca, poszukującego pięknych pereł. Gdy znalazł jedną drogocenną perłę, poszedł, sprzedał wszystko, co miał, i kupił ją. Dalej, podobne jest królestwo niebieskie do sieci, zarzuconej w morze i zagarniającej ryby wszelkiego rodzaju. Gdy się napełniła, wyciągnęli ją na brzeg i usiadłszy, dobre zebrali w naczynia, a złe odrzucili. Tak będzie przy końcu świata: wyjdą aniołowie, wyłączą złych spośród sprawiedliwych i wrzucą w piec rozpalony; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów. Zrozumieliście to wszystko?” Odpowiedzieli Mu: „Tak jest.” A On rzekł do nich: „Dlatego każdy uczony w Piśmie, który stał się uczniem królestwa niebieskiego, podobny jest do ojca rodziny, który ze swego skarbca wydobywa rzeczy nowe i stare.” [Mt 13,44-52]

OBRAZ DO MODLITWY: zobaczmy Jezusa nauczającego w przypowieściach ważnych prawd o Bożym królestwie, które jest najwartościowszym darem Bożym i dla zdobycia którego warto wszystko poświęcić.

PROŚBA O OWOC MODLITWY: prośmy, abyśmy potrafili otworzyć się na zrozumienie tego Bożego słowa sercem dobrym i szlachetnym, tak byśmy dla Królestwa Bożego potrafili poświęcić wszystko w naszym życiu.

PUNKTY POMOCNE DO MODLITWY:

Siedem przypowieści tworzy w Ewangelii Mateusza wielką mowę, której tematem jest królestwo Boże. Dzisiejsza Ewangelia przedstawia ostatnie trzy spośród tych przypowieści, ukazujące kolejne prawdy o Bożym królestwie. Jest ono najwartościowszym darem Bożym, którego zdobycie warte jest poświęcenia wszystkiego.

1. Przypowieść o skarbie i przypowieść o perle

Te dwie kolejne przypowieści są bardzo krótkie i bardzo podobne w ich zakończeniach i zastosowaniu. Są jakby bliźniacze. W obydwu jest podkreślona ogromna radość znalezienia. Radość występuje w całym splocie okoliczności towarzyszących sprzedaży wszystkiego, co dotąd stanowiło wartość, oraz przy kupnie pola czy perły. Znamienne jest to, że zarówno znalazca, jak i poszukiwacz mają dosyć zasobów, aby dokonać kupna, ale dla tego celu muszą sprzedać wszystko, co dotąd posiadali.

Z przypowieści płynie wniosek, że królestwo Boże stanowi największą wartość, ale by je osiągnąć, trzeba pozbyć się wszystkiego. Ta cena jest wymagana, ale i jest ona wystarczająca. W fakcie osiągnięcia królestwa Bożego trzeba widzieć źródło radości. Przypowieść chce więc pokazać walory chrześcijaństwa, które mogą być mniej widoczne dla jednostki czy wspólnoty w czasie próby.

Czy Królestwo Boże jest dla mnie tak wielką wartością, że potrafię dla niej poświęcić najcenniejsze rzeczy? Czy mam świadomość, że w tym królestwie jest Król i to dla Niego warto wszystko oddać, by być blisko Niego? Czy szukam tego królestwa dzień po dniu i czy to napełnia mnie radością?

2. Przypowieść o sieci

Mamy tu przypowieść dotyczącą końca czasów i chwalebnego powrotu Pana Jezusa. Przypomina ona nieco wcześniejszą przypowieść o chwaście, tyle że dotyczy już samego końca, a nie biegu historii. Ukazuje, że królestwo Boże w swym historycznym kształcie, niczym sieć zarzucona w wodę i wyciągnięta na brzeg, zgromadziło dosłownie wszystko. Jednak, jak w przypadku tej sieci, sortowanie nie należy już do nas, lecz do aniołów. Oznacza to, że królestwo ma charakter, który nas przekracza i jest swoistą tajemnicą. Sensem tej przypowieści jest ukazanie, że zło będzie w świecie aż do końca czasów. To samo można powiedzieć o współistnieniu zła z dobrem wewnątrz Kościoła. Ostateczny rozdział złych od dobrych i ostateczna kara za zło zaistnieje dopiero przy końcu czasów.

Czy jest w nas cierpliwość w oczekiwaniu, że niektóre sprawy zostaną rozwiązane dopiero na końcu czasów? Czy nie robimy błędu sortowania ludzi już teraz i podejmowania zajęcia, które przynależy tylko aniołom, i to przy końcu czasów?

3. Uczony w Piśmie, który stał się uczniem królestwa niebieskiego

Pan Jezus kończy przypowieści zadając uczniom pytanie, czy zrozumieli to wszystko. A kiedy oni to potwierdzają, Jezus podsumowuje całość dosyć zaskakującym stwierdzeniem, że „każdy uczony w Piśmie, który stał się uczniem królestwa niebieskiego, podobny jest do ojca rodziny, który ze swego skarbca wydobywa rzeczy nowe i stare”. Taka umiejętność łączenia tradycji z tym, co nowe, nie jest rzeczą łatwą, ale jeśli komuś się to udaje, jest to wielkie bogactwo. Tutaj chodzi wyraźnie o umiejętność łączenia znanych już prawd Starego Testamentu z tymi, które głosi posłany od Ojca Jezus. Później znakomicie się to zweryfikowało w życiu i nauczaniu św. Pawła.

W naszym codziennym życiu musimy posiąść mądrość, by wybierając to, co nowe, wybierać zawsze to, co jest naprawdę lepsze. Trzeba jednak mieć mocne korzenie w Ewangelii i zdrowej Tradycji Kościoła, bo „nowoczesne” i „postępowe” nie zawsze oznacza „lepsze” w sensie ewangelicznym.

Jaka jest moja znajomość Ewangelii i Tradycji Kościoła i jaka otwartość na nowe, które przynosi Duch Święty? Czy rozróżniam „nowe” w sensie „nowego wina do nowych bukłaków” od „nowego” w sensie światowego nowinkarstwa, dalekiego od ducha Ewangelii?

ROZMOWA KOŃCOWA: Powierzajmy Jezusowi wszystkie szczególne pragnienia, które podczas modlitwy się w nas zrodziły, a które nas prowadzą do większej otwartości na poszukiwanie Jego królestwa. Prośmy, byśmy stawali się coraz bardziej hojni w poświęcaniu dla tego królestwa wszelkich swoich bogactw. Prośmy też, byśmy nie zapędzali się w naszych sądach w to, co podlega tylko osądowi Boga i Jego aniołów. I prośmy, byśmy otwierali się na nowy powiew Ducha, ale nie mylili go nigdy z światowym nowinkarstwem.

Opracował O. Tadeusz Hajduk SJ

wtorek, 15 lipca 2014

20 LIPCA 2014 XVI niedziela zwykła

Mt 13,24-43
Jezus opowiedział tłumom tę przypowieść: Królestwo niebieskie podobne jest do człowieka, który posiał dobre nasienie na swej roli. Lecz gdy ludzie spali, przyszedł jego nieprzyjaciel, nasiał chwastu między pszenicę i odszedł. A gdy zboże wyrosło i wypuściło kłosy, wtedy pojawił się i chwast. Słudzy gospodarza przyszli i zapytali go: Panie, czy nie posiałeś dobrego nasienia na swej roli? Skąd więc wziął się na niej chwast? Odpowiedział im: Nieprzyjazny człowiek to sprawił. Rzekli mu słudzy: Chcesz więc, żebyśmy poszli i zebrali go? A on im odrzekł: Nie, byście zbierając chwast nie wyrwali razem z nim i pszenicy. Pozwólcie obojgu róść aż do żniwa; a w czasie żniwa powiem żeńcom: Zbierzcie najpierw chwast i powiążcie go w snopki na spalenie; pszenicę zaś zwieźcie do mego spichlerza. Inną przypowieść im powiedział: Królestwo niebieskie podobne jest do ziarnka gorczycy, które ktoś wziął i posiał na swej roli. Jest ono najmniejsze ze wszystkich nasion, lecz gdy wyrośnie, jest większe od innych jarzyn i staje się drzewem, tak że ptaki przylatują z powietrza i gnieżdżą się na jego gałęziach. Powiedział im inną przypowieść: Królestwo niebieskie podobne jest do zaczynu, który pewna kobieta wzięła i włożyła w trzy miary mąki, aż się wszystko zakwasiło. To wszystko mówił Jezus tłumom w przypowieściach, a bez przypowieści nic im nie mówił. Tak miało się spełnić słowo Proroka: Otworzę usta w przypowieściach, wypowiem rzeczy ukryte od założenia świata. Wtedy odprawił tłumy i wrócił do domu. Tam przystąpili do Niego uczniowie i prosili Go: Wyjaśnij nam przypowieść o chwaście! On odpowiedział: Tym, który sieje dobre nasienie, jest Syn Człowieczy. Rolą jest świat, dobrym nasieniem są synowie królestwa, chwastem zaś synowie Złego. Nieprzyjacielem, który posiał chwast, jest diabeł; żniwem jest koniec świata, a żeńcami są aniołowie. Jak więc zbiera się chwast i spala ogniem, tak będzie przy końcu świata. Syn Człowieczy pośle aniołów swoich: ci zbiorą z Jego królestwa wszystkie zgorszenia i tych, którzy dopuszczają się nieprawości, i wrzucą ich w piec rozpalony; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów. Wtedy sprawiedliwi jaśnieć będą jak słońce w królestwie Ojca swego. Kto ma uszy, niechaj słucha!


 OBRAZ DO MODLITWY: zobaczmy Jezusa, nauczającego swoich uczniów w przypowieściach, w których przedstawia im niektóre ważne prawdy o Bożym królestwie.

PROŚBA O OWOC MODLITWY: prośmy, abyśmy potrafili otworzyć się na zrozumienie tego Bożego słowa sercem dobrym i szlachetnym, tak by Królestwo Boże rozwijało się w naszych sercach, a przez nas w otaczających nas środowiskach.

PUNKTY POMOCNE DO MODLITWY:

Mateusz zebrał siedem przypowieści układając je w jedną całość i tworząc wielką mowę, której tematem jest królestwo Boże. Jest ono darem Bożym, który oznacza Chrystusa, życie Boże w człowieku, Kościół na ziemi, a także szczęśliwość wieczną. Dzisiejsza ewangelia przedstawia trzy spośród tych przypowieści. Ukazuje, że początki rozwoju są niepozorne i stają w jaskrawym kontraście z efektem końcowym. Pokazuje również, że choć siła przekształcająca królestwa jest ogromna, to jednak przez cały czas jego trwania na ziemi istnieć w nim będzie zło, które dopiero przy końcu czasów znajdzie swój kres i zostanie ukarane.

1. Przypowieść o kąkolu

Występuje ona tylko w tej Ewangelii. Obraz jest wzięty z codziennego życia. Botanicy twierdzą, że roślina zwana w przypowieści kąkolem korzeniami swymi tak splata się z korzeniami pszenicy, że wyrwanie jej spowodowałoby wyrwanie również pszenicy. Niemożność skutecznego zadziałania wyraźnie wskazuje na konieczność czekania do czasu żniw, a jednocześnie podkreśla nieuniknione trwanie zła do skończenia świata.

Przypowieść poucza, że królestwo Boże na ziemi musi współistnieć do końca świata ze złem dokonywanym przez ludzi będących pod wpływem złości szatana. Na końcu świata nastąpi definitywne zniszczenie zła. Widać tu także, że zło w każdym człowieku współistnieje z dobrem i że całkowicie zostanie ono zniszczone dopiero na końcu czasów. Takie zrozumienie jest prawomocne, jeśli patrzymy na królestwo Boże jako na życie Boże w poszczególnym człowieku.

Czy mam świadomość tego, że we mnie istnieją takie złe skłonności, że walka z nimi jest bezsensownym traceniem energii, mogącym powodować niepotrzebne osłabienie w czynieniu dobra? Czy zgadzam się, że może to we mnie trwać jak oścień w życiu św. Pawła i nie niszczyć mojego dzieła, lecz niszczyć moją pychę?

2. Przypowieść o ziarnie gorczycznym

Ta krótka przypowieść oparta jest na porównaniu, którego podstawą jest wielki kontrast pomiędzy początkowym a końcowym stanem procesu wzrostu. Ziarno gorczycy uchodzi przysłowiowo za najmniejszą rzecz, a wyrasta z niego wysoki krzew lub drzewo, które nad Jeziorem Genezaret dochodzi do 4 m wysokości. Początki królestwa są często nikłe i bardzo niepozorne, ale końcowy efekt będzie wspaniały. Można to odnieść do wspólnoty Kościoła, jak i do pojedynczego człowieka, w którym życie Boże też podlega podobnym prawom rozwoju.

Czy widzę w sobie wzrost dobra, którego początkiem było coś bardzo małego, ale co pielęgnowałem bardzo starannie? Co jest dla mnie takim ziarnem gorczycy, które stało się drzewem mającym niepozorne początki?

3. Przypowieść o zaczynie chlebowym

Porównanie w tej przypowieści dotyczy siły zaczynu, czyli małej ilości suchego ciasta surowego uprzednio już sfermentowanego, która dokonuje zakwaszenia wielkiej ilości zaczynionej mąki. Podobnie jak niewielka ilość zaczynu potrafi dokonać fermentacji wielkiej ilości mąki, tak królestwo Boże, które zdaje się być niepozorne, przez swój wpływ moralny potrafi przekształcić środowisko, w którym się znajduje. Tym środowiskiem może być cały świat, ale może też być nim mniejsza grupa ludzi, czy nawet poszczególny człowiek. Siłą przetwarzającą jest sam Bóg.

Czy stajemy się zaczynem w naszych środowiskach, powodując ich przekształcanie się w Boże królestwo? Czy pozwalam, by Bóg ze mnie czynił zaczyn i umieszczał go tam, gdzie On tego pragnie?

ROZMOWA KOŃCOWA: Powierzajmy Jezusowi wszystkie szczególne pragnienia, które podczas modlitwy się w nas zrodziły, a które nas prowadzą do większej otwartości na Jego Słowo i do budowania Jego Królestwa w naszych środowiskach. Prośmy, byśmy stawali się zaczynem dobra wokół nas, byśmy pozwalali Bogu umieszczać nas w tych miejscach, które tego zaczynu dobra najbardziej potrzebują. Wyraźmy też zgodę wobec Boga na ten kąkol, który w nas będzie istniał do końca naszego życia i prośmy, by nam pozwalał wzrastać w pokorze nie niszcząc dobra, które w nas istnieje i rośnie.

Opracował O. Tadeusz Hajduk SJ

wtorek, 8 lipca 2014

13 LIPCA 2014 XV niedziela zwykła

Mt 13,1-23
Tego dnia Jezus wyszedł z domu i usiadł nad jeziorem. Wnet zebrały się koło Niego tłumy tak wielkie, że wszedł do łodzi i usiadł, a cały lud stał na brzegu. I mówił im wiele w przypowieściach tymi słowami: Oto siewca wyszedł siać. A gdy siał niektóre [ziarna] padły na drogę, nadleciały ptaki i wydziobały je. Inne padły na miejsca skaliste, gdzie niewiele miały ziemi; i wnet powschodziły, bo gleba nie była głęboka. Lecz gdy słońce wzeszło, przypaliły się i uschły, bo nie miały korzenia. Inne znowu padły między ciernie, a ciernie wybujały i zagłuszyły je. Inne w końcu padły na ziemię żyzną i plon wydały, jedno stokrotny, drugie sześćdziesięciokrotny, a inne trzydziestokrotny. Kto ma uszy, niechaj słucha! Przystąpili do Niego uczniowie i zapytali: Dlaczego w przypowieściach mówisz do nich? On im odpowiedział: Wam dano poznać tajemnice królestwa niebieskiego, im zaś nie dano. Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. Dlatego mówię do nich w przypowieściach, że otwartymi oczami nie widzą i otwartymi uszami nie słyszą ani nie rozumieją. Tak spełnia się na nich przepowiednia Izajasza: Słuchać będziecie, a nie zrozumiecie, patrzeć będziecie, a nie zobaczycie. Bo stwardniało serce tego ludu, ich uszy stępiały i oczy swe zamknęli, żeby oczami nie widzieli ani uszami nie słyszeli, ani swym sercem nie rozumieli: i nie nawrócili się, abym ich uzdrowił. Lecz szczęśliwe oczy wasze, że widzą, i uszy wasze, że słyszą. Bo zaprawdę, powiadam wam: Wielu proroków i sprawiedliwych pragnęło ujrzeć to, na co wy patrzycie, a nie ujrzeli; i usłyszeć to, co wy słyszycie, a nie usłyszeli. Wy zatem posłuchajcie przypowieści o siewcy! Do każdego, kto słucha słowa o królestwie, a nie rozumie go, przychodzi Zły i porywa to, co zasiane jest w jego sercu. Takiego człowieka oznacza ziarno posiane na drodze. Posiane na miejsce skaliste oznacza tego, kto słucha słowa i natychmiast z radością je przyjmuje; ale nie ma w sobie korzenia, lecz jest niestały. Gdy przyjdzie ucisk lub prześladowanie z powodu słowa, zaraz się załamuje. Posiane między ciernie oznacza tego, kto słucha słowa, lecz troski doczesne i ułuda bogactwa zagłuszają słowo, tak że zostaje bezowocne. Posiane w końcu na ziemię żyzną oznacza tego, kto słucha słowa i rozumie je. On też wydaje plon: jeden stokrotny, drugi sześćdziesięciokrotny, inny trzydziestokrotny.

 OBRAZ DO MODLITWY: zobaczmy Jezusa, który naucza w przypowieściach o ważnych sprawach dotyczących uczniów i ich sposobu przyjmowania Jego nauczania.

PROŚBA O OWOC MODLITWY: prośmy, abyśmy potrafili otworzyć się na Boże Słowo sercem dobrym i szlachetnym i byśmy przez wytrwałe noszenie go w sercu i rozważanie mogli przynosić owoc obfity.

PUNKTY POMOCNE DO MODLITWY:

Pan Jezus przekazuje w przypowieści o siewcy ważną prawdę, że Słowo Boże nie przynosi owocu automatycznie, ale że owoc zależy od terenu, na który ono pada. Bóg rozmawia z człowiekiem siejąc swoje Słowo, ale człowiek musi uczestniczyć w tym dialogu, musi otworzyć się na nie tak jak ziemia. Jeśli człowiek nie podejmie dialogu, to Słowo Boże zostaje bezskuteczne. Choć jest ono potężne, to jednak szanuje wolną wolę człowieka.

1. Ziarno posiane na drodze

Serce człowieka może być jak droga wtedy, kiedy choć słucha słowa, to jednak nie rozumie go. Słowo Boże zostaje tutaj na powierzchni, nie wnika ani do intelektu, ani tym bardziej do serca, nie jest rozumiane nie będąc rozważane. Ale jest to serce pozornie kamienne, właściwie twarda jest tylko skorupa na wierzchu dobrej gleby i wystarczy ją rozbić i nawodnić, by droga zaowocowała. Serce jest żyzne, ale na zewnątrz skamieniałe. Są to ludzie „zdeptani przez życie”, którzy pod spodem mają dobry grunt w sercu, tak jak Maria Magdalena czy Zacheusz lub nawet Dobry Łotr. Łatwiej zorać drogę niż rozbić skałę lub wyplewić chwasty i dlatego Szatan boi się zorania drogi i natychmiast stara się porwać zasiane tam ziarno, natomiast nie przejmuje się ziarnami padającymi na skałę lub między ciernie, bo wie, że z nich i tak nic nie będzie. Pozwala nawet na to, by wzeszły, bo lubi gdy człowiek łudzi się pozorami dobra: płytką radością lub wzrastaniem bez przynoszenia owoców (czysta dewocja). Tylko z drogi diabeł porywa ziarno bojąc się, by nie zaowocowało...

Co w historii mojego życia zdeptało moje serce tak, że nie pozwala na wnikanie do niego Bożego Słowa? Czy miłujący wzrok Jezusa pozwala mi doświadczyć tego, czego doświadczyła Maria Magdalena, której życie wydało tak obfite owoce?

2. Posiane na miejsce skaliste

Serce jak miejsce skaliste jest gorsze niż poprzednie. Człowiek o takim sercu słuchając Słowa natychmiast z radością je przyjmuje, ale problem tkwi w jego niestałości: gdy przyjdzie ucisk lub prześladowanie z powodu Słowa, zaraz się załamuje. Są to osoby, które wierzą do czasu, a w chwili pokusy odstępują. Tu Słowo Boże płytko wnika. Jest słomiany zapał, ale brak noszenia Słowa w sercu, słuchanie jest wybiórcze. Słowo ma płytki korzeń, bo zostaje przyjęte tylko uczuciowo lub intelektualnie, nie wnikając w głębię serca. Jest to serce naprawdę kamienne, tylko z cienką warstwą gleby, co na pierwszy rzut oka daje pozory żyzności, tym bardziej, że ziarno szybko kiełkuje radością. Lecz cienka zewnętrzna warstwa pozorów gleby zdolna jest karmić tylko radość płytką, nie przemieniającą skamieniałego serca. Może być tak, że na spotkaniu „modlitewnym” śpiewy, klaskanie, „chwała Panu”, a po wyjściu pierwsza przeszkoda powala, czy to w szkole, czy na uczelni, czy w pracy, czy też w domu. Tu nie ma walki z pokusą. Tu szatan nie porywa ziarna, bo wie, że zostanie ono zmarnowane na pozory.

Zapytajmy, ile w nas czy w naszych wspólnotach jest takiego „słomianego zapału”, radości, która nie ma korzeni i nie przemienia naszej codzienności?

3. Posiane między ciernie

To serce pełne cierni jest chyba jeszcze gorsze niż poprzednie. Taki człowiek słucha Słowa lecz troski doczesne i ułuda bogactwa zagłuszają je tak, że pozostaje bezowocne. Słowo Boże jakoś tam rośnie w osobie, ale nie przynosi widocznych owoców. Taka osoba troszczy się nie tyle o Królestwo Boże, ile o siebie samą. Jest jak nieowocująca figa pełna samych tylko liści. Słowo Boże wnika wprawdzie do serca, ale to serce pełne jest nieporządku, lęków i obaw o siebie i przez to nie pozwala na owocowanie słowa. Jest to gleba żyzna, ale zachwaszczona, trzeba ją przygotować pod zasiew uwalniając od tego, co zniewala. Serce pełne trosk o bogactwa i przyjemności jest ociężałe, jak uczy Pan Jezus w innym miejscu: „Uważajcie na siebie, aby wasze serca nie były ociężałe wskutek obżarstwa, pijaństwa i trosk doczesnych, żeby ten dzień nie przypadł na was znienacka” [Łk 21,34].

Pytajmy siebie, jakie troski i ułudy zagłuszają w nas owocowanie Bożego słowa, zatrzymując się na tym, co zewnętrzne, na pozorach, na „dewocji”, czyli źle pojętej pobożności? Czy nie ma w nas pokusy Marty służącej Jezusowi, ale według swego projektu, a nie według Jego woli?

4. Posiane na ziemię żyzną

Wprawdzie wszyscy „słuchają” Słowa Bożego, ale tylko ci, którzy je rozumieją, widzą, jak ono w nich owocuje. Dobrze ukazuje to zakończenie tej przypowieści u Łukasza [8.15] - „wysłuchawszy słowa sercem szlachetnym i dobrym, zatrzymują je i wydają owoc przez swoją wytrwałość”. Potrzeba więc serca szlachetnego i dobrego, ale też wytrwałego w podejmowaniu usłyszanego Słowa Bożego. Oznacza to, że Słowo jest w sercu noszone i rozważane, tak że przynosi owoc obfity. Taka jest zawsze postawa Maryi. Ona usłyszane słowa nosi w sercu i rozważa, chowa je wiernie, nawet jeśli czegoś nie potrafi do końca zrozumieć. Choć jest zmieszana, zdziwiona lub wręcz nie rozumie usłyszanych słów, to jednak nigdy ich nie odrzuca, lecz pielęgnuje w sercu rozważając, co mogłyby znaczyć. Jest to ciągłe otwarcie na głębię, by lepiej poznać wolę Bożą i pełniej na nią odpowiedzieć. Maryja miała serce na wskroś dobre i szlachetne i była osobą wytrwałą w noszeniu Słowa Bożego w swoim sercu. Kontemplacyjne słuchanie, którego możemy się uczyć od Maryi, oznacza więc otwarcie serca na to, czego się słucha, oznacza uległość serca wobec usłyszanego Słowa, przyjęcie go przez serce wolne od nieuporządkowanych przywiązań.

Jaki jest nasz kontakt ze Słowem Bożym, czy czytamy je systematycznie i czy czytamy je „duchowo”, zamieniając w modlitewną refleksję nad własnym życiem? Czy umacniamy się pokarmem Słowa Bożego i potrafimy znajdować w nim smak i radość przebywania z Kimś Bliskim? Jakie są owoce naszego kontaktu modlitewnego z Bożym Słowem? Czy to Słowo wzbudza w nas owoc Ducha Świętego w relacji z innymi [Ga 5, 22n]: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie?

ROZMOWA KOŃCOWA: Prośmy Jezusa, byśmy potrafili czynić nasze serce uległym wobec Jego głosu, byśmy usunęli z niego wszelkie nieuporządkowania, które zagłuszają Jego słowo. Przebaczmy tym ludziom, którzy zdeptali nasze serca, bo tak otworzymy się na zoranie drogi, co pozwoli nam zaowocować. Powierzajmy Jezusowi wszystkie szczególne pragnienia, które podczas modlitwy się w nas zrodziły, a które nas prowadzą do większej otwartości na Jego Słowo.

Opracował O. Tadeusz Hajduk SJ

środa, 2 lipca 2014


6 LIPCA 2014 XIV niedziela zwykła

W owym czasie Jezus przemówił tymi słowami:„Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom. Tak, Ojcze, gdyż takie było Twoje upodobanie. Wszystko przekazał Mi Ojciec mój. Nikt też nie zna Syna, tylko Ojciec, ani Ojca nikt nie zna, tylko Syn, i ten, komu Syn zechce objawić. Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie.” [Mt 11,25-30]

OBRAZ DO MODLITWY: zobaczmy Jezusa, który wysławia w swojej modlitwie Ojca za Jego upodobanie w ludziach prostych, a potem zaprasza swoich utrudzonych słuchaczy do przyjścia do Niego po ukojenie ich dusz.

PROŚBA O OWOC MODLITWY: prośmy, abyśmy potrafili jak Jezus wysławiać Boga i otwierać się w prostocie serca na Jego objawianie nam siebie; prośmy też, byśmy znaleźli u Jezusa ukojenie duchowe, przyjmując to jarzmo i brzemię, które od Niego pochodzi, a nie to, które wynika z naszych pomysłów na życie.

PUNKTY POMOCNE DO MODLITWY:

Jak na pustyni w Duchu Świętym, tak tu modli się Jezus do swego Ojca - Abba. Wysławia swego Ojca za fakt, że objawieniem swoim obdarzył prostaczków, a nie mądrych i roztropnych, bo takie było Jego ojcowskie upodobanie. Skoro Ojciec przekazał Synowi wszystko, to także to swoje upodobanie, by objawiać się prostaczkom. W takim razie to im Jezus objawi Ojca. A jeśli czują utrudzenie, to ich zaprasza, by w Nim znaleźli pokrzepienie.

1. Ojcze, Panie nieba i ziemi.

Żydzi odnosili się do Boga z tak wielkim szacunkiem, że graniczyło to wręcz z lękiem. W Starym Testamencie Boga wzywano przede wszystkim jako Stwórcę, Pana, Sędziego sprawiedliwego. Niemożliwym wydawało się wejście w jakąkolwiek relację zażyłości, bądź poufałości z Panem Zastępów. Samo imię Boże było tak święte, że nawet nie ośmielano się go wymawiać.

Choć Jezus nie zapomina, że Bóg jest Panem nieba i ziemi, to jednak wyraża swoją relację do Boga szczególnym terminem „abba”, przez który odzwierciedla synowską intymność z Bogiem, swoim Ojcem. Jest to fakt bez precedensów w Starym Testamencie. Wzywanie Boga jako swojego Ojca stanowi stałą podstawę modlitwy Jezusa. Jezus przeżywał swoją relację synowską z Bogiem jako podstawowy wymiar swego istnienia. Wzywając Boga na wzór dziecka, mówiąc do Niego „Abba, Ojcze”, czynił Jezus coś, co dla Żydów zakrawało na profanację.

Czy potrafimy w naszym odniesieniu się do Boga przeżywać Jego bliskość przenikniętą tkliwością, bez zapominania o Jego autorytecie Pana nieba i ziemi? Czy odczuwamy w naszej relacji do Niego zarówno Jego wielkość, jak i Jego bliskość?

2. Ojcze, takie było Twoje upodobanie.

Jezus znający najlepiej swego Ojca, w modlitwie zwróconej do Niego cieszy się Jego upodobaniem, jakie w Nim widzi. Jak widać Ojciec nie tylko ma upodobanie w Nim jako swoim Synu, ale też Jego upodobanie wyraża się w podejściu do stworzonych przez Niego ludzi. Ten wielki Pan nieba i ziemi jako Ojciec ma swoje upodobania, które nie są znakiem jakichś Jego zachcianek czy kaprysów, lecz wrażliwości serca. I to wrażliwe serce Ojca ma upodobanie, by się objawiać ludziom prostym i pokornym, ludziom o sercach wrażliwych, którzy z prostotą dziecka otwierają się na objawianie się Boga.

Cechą ucznia Jezusa jest również wołanie do Boga „abba” i zawierzenie się z dziecięcym zaufaniem bezwarunkowej miłości Ojca. Doświadczenie bycia umiłowanym dzieckiem Boga jest rysem określającym ucznia Jezusa i gwarantującym właściwe relacje miłości do ludzi. Pierwsi chrześcijanie nigdy nie odważyliby się zwracać się do Boga tak poufale, gdyby ich tego nie nauczył sam Jezus Chrystus. Ta aramejska forma zwracania się do ojca należała pierwotnie do zdrobniałej mowy dziecięcej i zawierała w sobie ten sam ładunek emocjonalny, co nasze słowo tata lub tatuś. Z biegiem czasu jednak w kręgach rodzinnych nabrała szerszego znaczenia, stając się równoważnikiem określenia mój ojcze lub drogi ojcze.

Jak my zwracamy się do naszego Boga? O czym myślimy i co odczuwamy, gdy codziennie modlimy się Boga „Ojcze nasz...”? Czy Bóg dla nas jest kimś, kto zwraca się do nas z zainteresowaniem, miłością i troską, w sposób charakterystyczny dla postawy ojca wobec jego dzieci? Możemy też zastanowić się nad wadami swojego ojca i spróbować zobaczyć, czy podobnie nie widzimy Boga jako Ojca. Czy rezerwa, lęk, niepewność relacji z twoim ojcem nie staje się sposobem reagowania na Boga?

3. Nikt nie zna Syna, tylko Ojciec, ani Ojca nikt nie zna, tylko Syn i ten, komu Syn zechce objawić

Komu Jezus zechce objawić tego Boga, którego zna tak dobrze jako swego Ojca, mającego przede wszystkim upodobanie w Nim? Zapewne również otwartym na to objawienie prostaczkom. On przyszedł na ten świat, aby objawić ludziom zapomniane Oblicze własnego Ojca. Nasze dziecięctwo Boże stało się możliwe dopiero dzięki Tajemnicy Wcielenia Bożego Syna. Ojciec niebieski przez Boską adopcję zechciał uczynić nas „synami w Synu".

Dla wielu chrześcijan mówienie do Boga „Ojcze” niełatwo przechodzi im przez gardło. Dla nich ich ziemski ojciec to często osoba przepracowana i nie mająca dla nich nigdy chwili czasu, lub ten, który bije za byle co, zależnie od swojego nastroju. I w konsekwencji nie chcemy znać Boga jako Ojca, bo takie rodzą się nam skojarzenia. Pamiętajmy więc, że Bóg jest Ojcem dla ludzi w tak szerokim i ścisłym znaczeniu, że na to imię nie zasługuje w tym sensie żaden z ojców ziemskich (por. Mt 23, 9). Bóg jest Ojcem wszystkich ludzi i dlatego właśnie wszyscy mogą zwracać się do Niego takim imieniem.

Czy zostało nam już objawione przez Jezusa ojcowskie Oblicze Boga? Jak głęboko zapadło ono w moje serce w mojej codziennej relacji do Boga?

4. Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię.

Jezus zaprasza do siebie utrudzonych słuchaczy i obiecuje im pokrzepienie. Ale o dziwo, to pokrzepienie nie płynie ze słodkiego „nic-nie-robienia”. Jezus proponuje przychodzącym swoje jarzmo i brzemię. Jarzmo ma być słodkie, a brzemię lekkie, co nie wydaje się łatwe do zrozumienia w pierwszej chwili. Jednak nasze utrudzenie pochodzi częstokroć z dźwigania innego jarzma, które sami sobie nakładamy. W to miejsce możemy przyjąć jarzmo i brzemię Jezusowe i wtedy doświadczymy paradoksalnie pokrzepienia w słodyczy Jego jarzma i lekkości Jego brzemienia.

Czy ufam Jezusowi zapraszającego mnie w moim utrudzeniu, by wymienić moje własne jarzmo i brzemię na to, które On proponuje? Czy czuję, jak On mnie pokrzepia dzień po dniu?

ROZMOWA KOŃCOWA: Prośmy Jezusa, byśmy stawali się ludźmi pełnymi prostoty serca otwartego na objawianie się Boga jako naszego Ojca. Zaufajmy Mu oddając wszelkie utrudzenia, by przyjąć w to miejsce Jego słodkie jarzmo i Jego lekkie brzemię. Możemy też na wzór Jezusa wysławiać naszego Boga za to wszystko, co odczujemy, że nas w Nim pociąga. Powierzajmy Jezusowi szczególne pragnienia, które podczas modlitwy się w nas zrodziły.

Opracował O. Tadeusz Hajduk SJ